Czyżby był pan prawnikiem, że zainteresował się tą sprawa?
-Ukończyłem co prawda studia wyższe, a potem jeszcze studia podyplomowe, ale powód jest całkiem prozaiczny. Moja żona była współwłaścicielką dużej działki nad jez. Kalejty, więc postanowiliśmy ubiegać się o odszkodowanie z tytułu utraty znaczącej wartości tej nieruchomości w wyniku działań wojewody.
Zapewne właśnie wtedy zaczęły się schody?
-Trafnie to pani przewidziała , gdyż okazało się, że przepisy wynikające z podanej wcześniej ustawy dają na te starania tylko 2 lata od momentu opublikowania rozporządzenia w Biuletynie Informacji Publicznych, a tu minęło już około 6-7 lat. Postanowiłem jednak spróbować, czy nie znajdzie się jakieś rozwiązanie w tej sprawie, tym bardziej, że przepisy wynikające z Kodeksu cywilnego mówią o 10 latach, zanim przedawnią się prawa do dochodzenia swoich roszczeń.
Jednak wciąż jest tu dużo prawa…
-W takim razie postaram się oszczędzić panią i czytelników Przeglądu Powiatowego i powiem, że zacząłem działać. W życiu od wielu lat kieruję się maksymą, iż sprawy pozostawione swemu losowi zawsze idą w złym kierunku. Również w tym przypadku postanowiłem wziąć swoje sprawy w swoje ręce. Początki były kompletnie nieudane, wszędzie tylko rozkładanie rąk i słowa, że już za późno, że terminy minęły, że nic się nie da zrobić.
Panie Krzysztofie ile razy ja to słyszałam
-Nie należę do osób, które się łatwo zrażają i szybko rezygnują. Sytuacja w sprawie zmieniła się, gdy wójtem gminy Nowinka została pani Dorota Winiewicz. Już od pierwszej rozmowy wyczuła temat i zaczęliśmy działać. Gdyby nie jej pomoc i przychylne nastawienie, z pewnością sprawa byłaby jeszcze daleko w lesie, a być może w ogóle nie ruszyłaby z miejsca. Ja osobiście uruchomiłem zainteresowanych mieszkańców Strękowizny, zwłaszcza państwa Rowińskich i Chilmonów i jako ich przedstawiciel dotarłem do osób, które wsparły mnie i ukierunkowały w dalszym działaniu. Oprócz pani wójt, u której byłem co najmniej kilkanaście razy rozmawiając o możliwych dalszych krokach w sprawie, rozmawiałem także z ówczesnym starostą panem Franciszkiem Wiśniewskim czy inspektorem nadzoru budowlanego panem Antonim Dębowskim. Wszędzie spotykałem się z życzliwością i zrozumieniem.
Napisz komentarz
Komentarze