Panie Krzysztofie proszę powiedzieć jak to się wszystko zaczęło?
-Sprawa zaczęła się około 6-7 lat temu, gdy jeden z właścicieli nieruchomości położonej w Strękowiźnie nad jez. Kalejty (Długie) nie otrzymał zezwolenia na wybudowanie obiektu na swojej działce. Okazało się, że w 2005r wojewoda podlaski wydał rozporządzenie, w którym zmienił odległość budowanych obiektów od linii brzegowej z 50m do 100m. Ustawodawca, czyli sejm zapomniał jednak, żeby wprowadzić do wcześniej wydanej ustawy prawo ochrony środowiska obowiązku powiadomienia właścicieli przez stosowne organy o tak dalekiej ingerencji w ich prawo własności. Uniemożliwienie bowiem lokalizacji obiektów w bezpośredniej bliskości jeziora powodowało automatycznie zmniejszenie atrakcyjności, a tym samym wartości tych działek.
Brzmi to jak wstęp do wykładu prawniczego, ale rozumiem, że bez tego nie sposób przejść do dalszego biegu sprawy.
-Otóż to. Niestety, nasz ustawodawca często w ferworze prac nad nowymi ustawami traci z oczu najważniejszą kwestię, czyli dobro obywatela. Postaram się zatem kwestie prawne ograniczyć do niezbędnego minimum i przedstawić je w przystępnej formie.
Proszę zatem śmiało mówić.
-Tak właśnie było w tym przypadku. Według mnie wojewoda nie naruszył prawa wydając takie rozporządzenie, problem w tym, że nie miał obowiązku powiadamiania o tym osób, których to rozporządzenie dotyczy. Jednakże, gdyby to na przykład chodziło o poprowadzenie napowietrznej linii wysokiego napięcia nad tą działką, to wtedy z mocy tej samej ustawy wojewoda obligatoryjnie zawiadamia właściciela i w przypadku, gdy wartość nieruchomości spadnie przez tę linię, musi wypłacić odszkodowanie.
Napisz komentarz
Komentarze