-Każdy może sobie pozwolić na podróże tylko trzeba to robić z głową. Jadąc do Australii staraliśmy się o wizę pracuj i zwiedzaj. Wtedy było 200 miejsc dla Polaków. System dotyczy osób do 30 roku życia. Młodzi ludzie jeżdżą tam, pracują na fermach, a potem zwiedzają. My tej wizy nie dostaliśmy. Jestem weterynarzem i w zasadzie w każdej chwili mogę rzucić pracę, by po wyprawie znaleźć kolejne zajęcie w swoim zawodzie. Paweł zaś pracuje zdalnie więc może pracować wszędzie -informuje Karolina Dzierżyńska.
-Znaczna część wydatków na podróże pochodzi z oszczędności. Pracujemy ileś miesięcy w roku, by potem pozwolić sobie na dłuższą wyprawę -podkreśla zaś Paweł Mordaszewski. -Prowadzimy arkusze odnośnie wydatków. Wszystko planujemy z ołówkiem w ręku. Notujemy każdy nasz wydatek. Zapisujemy procenty, które musimy zaoszczędzić z naszych zarobków. Przeznaczamy pieniądze tylko na potrzebne rzeczy.
Karolina z uśmiechem wtrąca, że Paweł w rodzinie uznawany jest za sknerę. To chyba jednak należy w tym przypadku uznać za zaletę niż wadę.
-Nie wykupujemy wycieczek, chyba że jest coś co możemy zrobić sami np. jak próbujemy nurkować to robimy to z brzegu, chociaż możemy wynająć łódkę albo chodzimy po parkach sami i nie bierzemy przewodnika. Chyba że w danym miejscu interesująco jest poznać historię. Staramy się minimalizować wydatki na przykład śpiąc w samochodzie. W Australii noclegi więc nas nie kosztowały ani grosza. Zdecydowanie takie podróżowanie jak nasze jest tanie. Kupiliśmy sobie kuchenkę i samochodową lodówkę i w Australii cały czas sobie sami gotowaliśmy, więc nie jedliśmy w żadnych restauracjach -zdradzają. -Natomiast w Tajlandii jedzenie w restauracjach jest bardzo tanie. Jedliśmy świetne owoce morza i w sumie przez 10 dni wydaliśmy na dwie osoby 2000 zł. Jeżdżąc cały czas taksówkami nawet chodziliśmy do najlepszej restauracji, do której w życiu tutaj byśmy nie poszli. Jeździmy tam, gdzie jest tanio.
Para serdecznie poleca taki styl podróżowania. Jak mówią ma on wiele zalet.
Napisz komentarz
Komentarze