Sławojek patrzył z przerażeniem przez zamknięte okna gabinetu Mirona, gdzie od jakiegoś czasu przeniosły się spotkania towarzyszy partyjnych. Na zewnątrz skrzyły się płatki śniegu, tańcząc na wietrze, gnając gdzieś radośnie. Pod urzędem spora garstka dzieci z pobliskich blokowisk zaczynała lepić bałwana, ktoś miał ze sobą sanki, jakaś rodzina bawiła się ze swoimi pociechami w rzucanie śnieżkami.
-Nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie -Dobowski jak zwykle rozparł się na fotelu Mirona, ubłocone buty położył na biurku. W jednej ręce trzymał wypełnioną po raz trzeci tego popołudnia szklankę ze służbową whisky, w drugiej dymiące cygaro z kubańskiej kolekcji Sławojka. -Jest zima, to musi czasami być śnieg i musi być zimno panie kierowniku.
-Jak mam się nie denerwować, jak to do mnie dziennikarze dzwonią, że niby ulice nieodśnieżone, że chodniki śliskie, że sople zwisają. A ile ja się od ludzi kurew i chujów nasłucham, to tylko ja wiem.
-To akurat nie powinno ci przeszkadzać, sam rzucasz mięsem częściej niż mówisz dzień dobry, czy dziękuję, o przepraszam nie wspomnę -Felek Skonopi uznał chyba, że rzucił niezły żarcik, bo uradował się od ucha do ucha, ale Sławojek nie zrozumiał ironii.
-Obywatel w kontaktach z urzędnikiem powinien zachowywać kulturę, powinien być urzędnikowi usłużny, pomocny i okazywać uległość, także w rozmowach przez telefon. Szczególnie powinien pamiętać o dyskretnych gestach wdzięczności wyrażonych w biletach banku narodowego. Urzędnik z natury rzeczy, z łaski niebios, stoi wyżej w hierarchii społecznej od byle obywatela, to urzędnik wydaje ważne decyzje i to od urzędnika wszak zależy, czy te decyzje będą korzystne dla obywatela, czy nie. Przecież to suweren nas wybrał, a nie jakiegoś tam obywatela, to my mamy prawo decydować o wszystkim. To my ustalamy podatki, ceny ciepła, ceny wody, to my możemy sprzedać lub oddać działki naszego miasta, budynki i inne takie. I mamy święte prawo żądać za nasz wysiłek solidnego wynagrodzenia, mamy prawo do prowizji od każdego przetargu, koncertu, zakupu i mamy prawo rozliczać naszych pracowników za wszystkie nasze błędy.
-Powiedz Sławojek, o co ci chodzi, bo dawno nie widziałem cię w takim filozoficznym nastroju? Wypiłeś za dużo, a może za mało? Upaliłeś się nowym zielskiem? -Dobowski badawczo patrzył na swojego kolegę. -A może masz covida?
-Nie mam żadnego covida, zielsko to samo, piłem jak zwykle. Nic mi nie jest. Wkurwia mnie tylko ta zima na jesieni.
-Ty masz wyraźny syndrom wypalenia zawodowego. To się może objawiać zdenerwowaniem -Felek klepnął palcem w smartfona. -Piszą tu, że zdenerwowanie bierze się z lęku przed niemożnością ogarnięcia obowiązków, ale to ciebie nie dotyczy, bo ty nie masz żadnych obowiązków. Piszą też, że to może być znużenie, nuda po prostu. Może powinieneś znaleźć sobie jakieś zajęcie? Myślałeś o szachach? Zobacz, jak Miron znakomicie radzi sobie dzięki pasjansom.
-Ja czuję, że nie jestem w tym miejscu, gdzie być powinienem. Ja jestem stworzony do rzeczy wielkich. Powinienem być już dawno jakimś wojewodą, marszałkiem, ministrem, a kto wie, może nawet premierem. Myślałem, że po wyborach ktoś z Warszawy mnie dostrzeże, że zadzwoni pan prezydent, że złoży mi propozycję, a ja odpowiem, że dla dobra naszego państwa poświęcę się dla służby narodowi, bo dobro obywateli i naszego państwa jest dla mnie najważniejsze. Czekałem, czekałem i nagle telefon zadzwonił. Numer nieznany, pomyślałem, że w końcu będę mógł rozwinąć skrzydła, że wystrzelę w górę jak rakieta, jak pocisk jądrowy. Odebrałem i słyszę od gryzipiórka jakieś pytania o śliskiej ulicy o chodniku, na którym jakaś baba złamała rękę, a druga nie mądrzejsza nogę. No to chyba można się porządnie wkurwić. Gdyby nie ten śnieg, być może byłbym już w jakimś stołecznym gabinecie, miałbym sekretarki, asystentów, wiceministrów, a może nawet wicepremierów, czarną wielką limuzynę, kasy jak lodu i rzecz najważniejszą, ważniejszą nawet może od ładnej i chętnej sekretarki, miałbym władzę. Mógłbym tu przyjeżdżać i wskazywać: ty idziesz w górę, awansujesz, bo byłeś posłuszny, ciebie spuszczam na sam dół, bo kiedyś nie ukłoniłeś się pierwszy. Byłbym władcą sprawiedliwym, ale srogim, niezawisłym, ale nieprzejednanym. I jeszcze rzecz najważniejsza, prowizje od wszystkich przetargów. Mam to głęboko przemyślane. Od moich centralnych brałbym normalne dziesięć procent. To i tak wychodzi znacznie więcej, bo przetargi większe, a od was brałbym połowę waszej działki za parasol ochronny ze stolicy. Wy byście mieli wyrąbane na wszystko, na głupią opozycję w szczególności, a ja miałbym spokojny grubiejący portfel.
Dobowski i Felek patrzyli to na siebie, to na Sławojka. Felek zakręcił się na jednaj nodze, potem podskoczył, wykrzywił minę, pomachał uszami, na koniec zrobił zeza i wydął policzki.
-Czy z tobą wszystko w porządku? - zapytał Sławojek z troską.
-Ze mną wszystko w porządku, musiałem odreagować, to co usłyszałem.
-Gdyby nie trzy szklaneczki tej znakomitej okowitki ze Szkocji, też bym chyba zrobił zeza. Posłuchaj Sławojek. Nikt do ciebie nie zadzwoni, bo nikt nie może się na tobie poznać. Jesteś zwykłym cynikiem, co nam pasuje, zwykłym cwaniaczkiem, co nam pasuje, nieukiem, co nam pasuje i ostatnim głupcem, co nam pasuje najbardziej. Dlatego siedź cicho, nie wychylaj się, słuchaj poleceń Dobeczka, a dalsza kariera w naszym mieście stoi przed tobą otworem. A na zimę przestań się wkurwiać. Pora roku, jak każda inna.
Miron w tym czasie pod schodami zaczynał kolejnego pasjansa.
Napisz komentarz
Komentarze