-Dlaczego spotykamy się w konspiracji? -Alka Wolska na podniszczony kożuch narzuciła łańcuch ze złotym orłem. Niedawno okazało się, że orzeł jest nie całkiem złoty, to tombak z ołowianym rdzeniem. Tak usłyszała w lombardzie, gdy zaszła wycenić to precjozo. Wycena była na wszelki wypadek oczywiście. Dowiedziała się przy tej okazji, że Dobowski oszukał ją, mówiąc że łańcuch i orzeł są ze złota. Podatnik płacił, więc mały problem, ale szkoda. Byłoby na czarną godzinę.
-Żadna konspiracja, ale chodzi o dyskrecję -Babkowski wcisnął głębiej czapkę uszatkę i potarł dłonie. -Prezes wydał nowe rozkazy, a w urzędzie nie możemy swobodnie pogadać. Musimy przygotować się do kolejnych wyborów. Tym razem nie możemy przegrać.
-Po miejscu spotkania wnoszę, że Mirona nie poprzemy -Działkowicz myślał logicznie i wyciągał właściwe wnioski.
-Ja idę na urząd Mirona -Babkowski popatrzył na wszystkich badawczym wzrokiem. -Chyba że wyskoczy jakiś Filip z Konopi, albo inny Maliniak. Prezes nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji. Tak czy inaczej musimy brać się do roboty i ułożyć plan kampanii wyborczej, przygotować fundusze, zebrać ludzi.
-Ja tam nic nie zamierzam płacić -Mroszkowska wydawała się oburzona. -Miron, Sławojek, Felek Skonopi garnęli kasę setkami tysięcy, zrobili sobie lewe konta na Kajmanach, na które przymykałam oczy, to teraz niech płacą.
-Też nie zapłacę, nawet łańcuch i orła mam oszukanego. Mroszkowska ma rację, niech Miron płaci i jego Felki.
-Miron niestety będzie miał własny komitet oparty na Koniu Trojańskim. Postawienie na Mirona i jego oszustów to był nasz błąd, który szybko musimy naprawić - głos Babkowskiego nie brzmiał zbyt pewnie. -Trzeba zdecydować, czy idziemy pod szyldem naszej partii, czy robimy komitet „Nasza coś tam”, jeszcze się wymyśli. Po przegranych wyborach partia będzie tracić, a nie ma pewności, czy Koń Trojański nie dogada się z opozycją. Nasz los nie jest łatwy.
-Powiedziałeś, że przegraliśmy wybory? -Działkowicz był zdumiony. -Przecież wygraliśmy, miliony na nas głosowały, tworzymy nowy rząd, totalna opozycja wprawdzie rozrabia w Sejmie i Senacie, ale to chwilowe zawirowania i za dwa, góra trzy tygodnie wszystko wróci do normy.
-Nie oglądaj na razie telewizji, lepiej posłuchaj, jak jest naprawdę -Babkowski ściszył głos do szeptu i rozejrzał się badawczo po pomieszczeniu. -Jest gorzej niż mówią w wiadomościach. Tracimy władzę, bo totalni zmówili się przeciwko nam. Jedyną szansą są kolejne wybory na wiosnę. Niestety, po ostatnich wyborach będzie sporo chętnych do startowania i nikt nie może być niczego pewny. Kluczem może okazać się kasa i jest na to pewien sposób.
-Jeśli jest nadzieja na kasę, to jest nadzieja na wszystko -Alka Wolska popatrzyła z zaciekawieniem na Babkowskiego.
-Jak jest kasa, to bierzemy i pryskamy. Dużo tej kasy? -Mroszkowska okazała zainteresowanie połączone z ekscytacją.
-Na razie nie ma żadnej kasy, jest za to znakomity plan, który musimy wykonać razem -Babkowski zaciekawiał zebranych coraz bardziej.
-Gadaj w końcu, jaki to plan -Działkowicz miał zniecierpliwienie w głosie.
-Jesteśmy sobie bardzo potrzebni -Babkowski wstał i zaczął przechadzać się po zagraconym pomieszczeniu. -Miron, Sławojek i Felek Skonopi mają fundusze wyborcze na kajmańskich kontach. To prowizja od wszystkich przetargów. Według mnie, jeśli przyjąć, że prowizja wynosi dziesięć procent, mają w sumie kilka baniek. Sławojek nie startuje, więc się nie liczy, Miron to kutwa i będzie skąpił, ale i tak zostaje bańka lub więcej. My do wyborów musimy nazbierać co najmniej tyle, albo nawet więcej i tu zaczyna się wasza rola.
-A gdzie te Kajmany? -Mroszkowska przełączyła się w tryb myślenia.
-Też jestem ciekawa, czy to daleko jechać i czy pociąg tam dochodzi -odezwała się Alka Wolska.
-Nigdzie nie będziemy jechać, bo to daleko, na Karaibach, ale konto tam już mamy na moje nazwisko -Babkowski usiadł z powrotem na chybotliwym krzesełku. -Działkowicz szybciutko przygotuje porządny plan inwestycji w naszym mieście, Alka i Mroszkowska utworzą komisję przetargową i w ten sposób prowizja od każdego przetargu popłynie na nasze, znaczy moje, konto.
Kilka godzin później w tym samym miejscu Działkowicz demonstrował gotowy plan.
-Ulica za milion, plac zabaw za pół, pomost za ćwierć i malowanie trawy za kilka tysięcy -tak to widzę.
-Czy ty wiesz, ile to dziesięć procent? -Babkowski był wyraźnie zdenerwowany.
-Jak w szkole były procenty, to ja chorowałem.
-Zatem dla uproszenia dopisz wszędzie po kilka zer.
-Z tyłu czy z przodu?
-Z tyłu, pacanie, i dopisz dla pewności, że to miliony.
-Jak tak, to super proste. Popatrzcie. Chodnik za milion plus kilka zer i to wszystko w milionach. To ile od tego będzie dziesięć procent? Starczy?
Miron w tym czasie w cieplutkim urzędzie kończył układać trzeciego pasjansa.
Napisz komentarz
Komentarze