-Przechodzimy do opozycji -usłyszał od niego Sławojek.
A przecież wziął już kredyt na nowy samochód z myślą o zarobkach w kolejnej radzie nadzorczej. To co ma teraz robić, żołądek zmniejszyć? Dobrze, że chociaż whisky, wino i cygara ma w pracy za darmo. Całymi miesiącami była mowa, że jak Babkowski wygra, to świat padnie przed nimi na kolana. Spółki, zarządy, rady nadzorcze, działki na słupa, to miały być prawdziwe łupy, nie to co teraz, jakieś głupie 20 tysięcy miesięcznie. Premier pokazał, jak się robi kasę. 120 baniek w trzy lata. Tak to można żyć.
-W totolotka mam teraz grać? Okraść bank? -Sławojek nie miał żadnego sensownego pomysłu. -Opozycja zapowiada jakieś rozliczenia. Szybko do nas nie dojdą, ale kiedyś dogrzebią się do naszego kreatywnego sposobu zarządzania miastem. Wtedy szczoteczka do zębów i przeprowadzka za mury i drut kolczasty na kilka lat. Ja nie wytrzymam w więzieniu ani godziny, tam nie ma szampana ani cygar.
-Spokojnie, spokojnie -Dobowski nie wydawał się załamany. Trzymał fason od pierwszego dnia po wyborach. Wydawało się nawet, że każdego dnia był coraz bardziej zadowolony. Dzisiaj, jak zwykle, siedział za biurkiem Mirona, nogi położył na blacie, w ręce trzymał szklankę wypełnioną po brzegi bursztynowym alkoholem, w zębach ściskał dymiące cygaro, przez to jego mowa była jeszcze bardziej niewyraźna. -Po pierwsze w więzieniu jest wszystko, co sobie zażyczysz, trzeba tylko umieć to zorganizować, po drugie nie pójdziesz do żadnego więzienia. Mówiłem już, że Dobuś grał na dwa fronty, a teraz trzeba tylko poczekać na efekty. Koń trojański już działa, stoi w centrum wydarzeń i czeka na otwarcie trzewi. Odpowiednia chwila nadchodzi nieubłaganie. Opozycja się zdziwi, gdy z brzucha konia wyjdziemy my.
Dobowski poruszył swoje cielsko w za małym fotelu, który złowieszczo zatrzeszczał. Skierował się w stronę Felka Skonopi.
-Felek Skonopi też ciężko popracował, co powinno dać efekty w przyszłości. Felek, pokaż nam efekty swojej pracy.
-Mam tu nagrane moje rozmowy z paniami z opozycji. Startowały w wyborach i zrobiły w naszym mieście wynik taki jak Babkowski. No to zadzwoniłem, by pogadać, pochwalić, pogratulować. Posłuchajcie.
Felek Skonopi włączył dyktafon. Wszyscy pochylili się, by lepiej słyszeć.
„Dzień dobry, z tej strony Felek Skonopi.
-Dzień dobry.
-Dzwonię, by serdecznie, z całego serca pogratulować. Obserwowałem pani kampanię wyborczą i chcę powiedzieć, że bardzo mi pani zaimponowała. Hasła, które pani głosiła są tak trafne, że bardzo trudno się z nimi nie zgodzić. Popieram każdy punkt pani programu. To wspaniale, że nasze miasto ma taką polityczkę, bo tak chyba należy prawidłowo mówić, i wierzę, że pani potencjał, pani wiedza, pracowitość i zaangażowanie w sprawy naszego miasta będą w niedalekiej przyszłości w pełni wykorzystane. Jestem pani fanem i może pani na mnie zawsze liczyć.
-Muszę przyznać, że jestem zaskoczona. Kilka tygodni temu nazwał mnie pan szkodnikiem, soliterem, zwykłym pasożytem na zdrowej tkance naszego miasta. Mówił pan, że takie osoby jak ja należy czym prędzej eliminować z życia politycznego. Mówił też pan, że hamuję rozwój naszego miasta, że tylko krytykuję i lepiej, bym zajęła się kotami i wnukami.
-Myślę, że pani mnie źle wtedy zrozumiała. To zapewne było wyrwane z kontekstu. Poza tym Babkowski i jego partyjni towarzysze zmuszali mnie i moich przyjaciół do odnoszenia się do opozycji bez wystarczającej atencji. Nie pozwalali odpowiadać na dzień dobry, kazali głosować zawsze przeciw projektom opozycji. Pani była, przepraszam, jest w opozycji, więc musiałem tak się zachowywać. Po prostu nie miałem innego wyjścia. Teraz, gdy idzie nowe, gdy Babkowski i jego partia przegrywają, gdy pani partia wygrała, mogę już pokazać moją prawdziwą twarz, mogę zacząć demonstrować moje prawdziwe poglądy. Musi pani wybaczyć, gdy do końca kadencji będę zmuszony głosować przeciwko pani, gdy będę złośliwy, może obcesowy lub chamski, ale proszę uprzejmie pamiętać, że to tylko pozory, że to gra polityczna, że ja w głębi serca, w głębi duszy panią popieram, choć muszę postępować inaczej. Proszę też zauważyć moje cierpienie, które towarzyszy mi każdego dnia, każdej godziny, gdy muszę postępować wbrew sobie, wbrew moim poglądom. Pragnę panią zapewnić, że gdy tylko pani partia wygra wybory, ujawnię się z moimi prawdziwymi poglądami, będę mógł wówczas publicznie panią popierać, najlepiej jako jakiś zastępca lub przewodniczący.
-Przepraszam, ale muszę wracać do wnuków i kotów.”
Felek wyłączył dyktafon.
-Może efekt nie jest piorunujący, ale kropelka na skałę padła -Dobowski pokiwał z zadowoleniem głową.
Miron w tym czasie kończył kolejnego pasjansa.
Napisz komentarz
Komentarze