-Mamy sporo rzeczy. Te panie, które do nas trafiły segregują je i układają zgodnie z zapotrzebowaniem. Mówią, że przynajmniej mają jakieś zajęcie. Wracając do potrzeb to potrzeba takich prozaicznych przedmiotów jak kapcie. Sama już kupiłam, szczególnie tym paniom, które naprawdę mają nogi obolałe po wielogodzinnym staniu na granicy. Potrzebne są takie rzeczy, które my mamy dostępne na co dzień w domu, bo one wszystko zostawiły na Ukrainie. Ci ludzie uciekali w pośpiechu, niektórzy nawet nie mają dokumentów, bo nie zdążyli ich zabrać, nie mówiąc o podstawowych rzeczach. Tak jak stały, tak uciekały -podkreśla. -Mamy w tej grupie takie malutkie 15-miesięczne dziecko i potrzebny był wózek. Ogłosiłam w internecie i reakcja była natychmiastowa. Przyjechała Polka z wózkiem, jak matka zobaczyła ten wózek, to miała łzy w oczach i dziękowała bardzo mocno. Ja jak na te kobiety patrzę, to tylko chodzę i płaczę. Musimy im po prostu wszyscy pomóc, bo to są naprawdę biedni ludzie. Potrzebne są miski do prania ręcznego, detergenty, wanienki dla małych dzieci i maty do zabawy dla maluszków. Podczas naszej wizyty w tym ośrodku spotkaliśmy także pracownice Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Augustowie, które, jak nam powiedziały, na bieżąco sprawdzają potrzeby uchodźców i zajmują się pomocą w kwestiach formalnych. W sprawie pomocy ukraińskim kobietom, które trafiły do WDW należy się kontaktować bezpośrednio z Oficerskim Yacht Club Pacific.
Wizytę w tym ośrodku odbyliśmy w czwartek, 10 marca, a artykuł został opublikowany w 17 marca w tygodniku Przegląd Powiatowy.
Napisz komentarz
Komentarze