Podróżujecie już od ponad miesiąca, z pewnością też sporo ludzi spotkaliście, jacy oni byli, bo przecież co kraj to obyczaj...
-Nasza podróż nie ma na celu dogłębnego poznania ludzi, odbywa się to niejako przy okazji zwiedzania poszczególnych krajów. Nasze wnioski na temat poszczególnych nacji są więc bardzo pobieżne i wynikają z obserwacji tego, jak dany kraj jest zorganizowany, jak traktują nas przy okazji naszych interakcji z nimi w trakcie podróży: w restauracji, w hostelu, czasem przy okazji wycieczek zorganizowanych, gdy z takich korzystamy albo po prostu „na ulicy”. W Argentynie i Chile spędziliśmy w sumie prawie miesiąc. To bardzo przyjazne kraje do podróżowania i głównie właśnie przez ludzi. Nic przykrego nam się do tej pory nie przytrafiło (odpukać!!!), a na pomoc lokalnych mieszkańców zawsze można było liczyć. Argentyńczycy są bardzo weseli, roześmiani i imprezowi. Dużo w nich luzu, lekkiego traktowania przepisów i zasad, w duszy gra im muzyka. Zresztą nie tylko w duszy, śpiewają przy każdej okazji, nawet stojąc w kolejkach. Chilijczycy z kolei są bardzo zasadniczy i uporządkowani i bardzo chętni do pomocy. Wielokrotnie w Chile wyciągano do nas pomocną dłoń, nawet jak o nią nie prosiliśmy. Starszy pan na ogromnym terminalu autobusowym w Santiago zobaczył tylko moją zagubioną minę, sam do mnie podszedł, sprawdził bilet i pokazał, gdzie mamy iść. Nawet nie był z obsługi. To tylko przykład – takich sytuacji mieliśmy mnóstwo. Ponad tydzień temu wjechaliśmy do Boliwii. Od razu poczuliśmy różnicę. Boliwijczycy są dużo bardziej zdystansowani, może nawet lekko wystraszeni, o języku angielskim w ogóle nie ma mowy. Od razu dopadło nas to poczucie, że następne tygodnie nie będą już tak proste jak pierwsze siedem.
Napisz komentarz
Komentarze