Starostwo ogłosiło radośnie, że miało zaszczyt gościć obu panów na „spotkaniu z pracownikami”. Nie była to bynajmniej konferencja naukowa, nie było też konsultacji społecznych ani naboru do programu wsparcia. Ot, partyjne spotkanko w godzinach pracy, z pełnym składem urzędników – starostowie, kierownicy, pracownicy. A wszystko to przy – jakżeby inaczej – kateringu. Czyli: polityka na bogato. Na koszt podatnika.
Rozmawiano, jak twierdzi komunikat, o przyszłości gospodarczej Ziemi Augustowskiej. Ale nie łudźmy się – nie padały tam pytania o poziom wód gruntowych, jakość powietrza ani nawet o inwestycje w szkoły. To było wydarzenie z cyklu: „przyjedzie poseł, zróbmy mu tłum i zdjęcie”. Dość powiedzieć, że całość odbywała się w godzinach urzędowania – czyli za pieniądze mieszkańców, którzy raczej nie zostali zaproszeni do tej „dyskusji o rozwoju regionu”.
.jpg)
Morawiecki, który nie rozliczył się jeszcze w oczach opinii publicznej z wielu afer swoich rządów – by wspomnieć tylko sprawę Pawła Szopa i machinacji z RARS – dziś jeździ po Polsce jak wędrowny kaznodzieja sukcesu. Głosi o „potencjale regionów” i „planach konferencyjnych”, jakby ktoś jeszcze naprawdę wierzył w to polityczne science fiction.
Ale najciekawsze jest to, że całe wydarzenie odbyło się w powiecie rządzonym wspólnie przez PiS i komitet Nasze Miasto – blisko związany z Bezpartyjnymi Samorządowcami, którzy przecież jeszcze niedawno flirtowali z Konfederacją. Kiedyś takie koalicje nazywało się egzotycznymi. Dziś są po prostu skuteczne – zwłaszcza, gdy chodzi o ustawianie imprez dla partyjnych gości.
Czy mieszkańcy Augustowa naprawdę oczekują, by ich urząd stał się przybudówką do politycznych eventów jednego środowiska? Czy rozwój regionu mierzymy teraz ilością zdjęć z Morawieckim na tle flagi powiatu? I najważniejsze – kto za to wszystko zapłacił? Bo jeśli znów my, to może czas zaprosić byłego premiera na własny koszt. Najlepiej do remizy, z własnym bigosem. Wtedy przynajmniej nikt nie miałby wątpliwości, że to tylko pokaz.
Napisz komentarz
Komentarze