Przewodniczący Rady Miasta Filip Chodkiewicz, w samorządzie od 2014 roku.
Przeciw.
-Wprowadzenie dwukadencyjności pojawiało się już w dyskusji publicznej i niezależnie od autorstwa (najpierw Ruch Palikota, potem Nowoczesna, teraz PiS), nigdy nie byłem jego zwolennikiem. Uważam, że władza w gminie należy do mieszkańców i to oni mają wyłączne prawo do wyboru burmistrza. Żaden polityk w Warszawie nie będzie wiedział lepiej od augustowian, kto powinien nim zostać! Znam gminy, w których burmistrzowie rządzą czwartą kadencję z poparciem rzędu 80%. To nie efekt „lokalnego układu”, ale skutecznej pracy, dobrego zarządzania i zaufania mieszkańców. Słaby burmistrz po prostu przepada w wyborach. Dwukadencyjność, abstrahując od zgodności z konstytucją to ograniczania biernego prawa wyborczego, zmniejsza wpływ wyborców, a zwiększa wpływy partii. Wpycha też obecnych samorządowców w partyjne objęcia dające szanse politycznej przyszłości. Wśród nowych pomysłów na samorząd są jednak idee dużo bardziej szkodliwe, jak zamiar odebrania mieszkańcom prawa do bezpośrednich wyborów radnych w JOW, czyli jednomandatowych okręgach wyborczych. Przywrócenie ordynacji proporcjonalnej będzie ciosem dla ruchów miejskich, komitetów obywatelskich, aktywnych mieszkańców i działaczy, a prezentem dla partii politycznych i scentralizowanych komitetów. Dodatkowy, wysoki próg wyborczy uniemożliwi skuteczne, samodzielne kandydowanie niezależnych mieszkańców. Ewentualna likwidacja JOW ponownie zwiększy też rolę władzy wykonawczej i przesunie ciężar decyzyjności, sprowadzając większość w radzie do roli słabego doradcy. Znamy to z praktyki sejmowej. Chętnie odniósłbym się do konkretnego projektu. Tymczasem mamy jedynie zapowiedzi medialne i może okazać się, że dwukadencyjność jest swoistym straszakiem, który przykryje zamach na JOWy i przywróci utracone wpływy partiom. Gdybym miał proponować zmiany, zastanowiłbym się raczej nad zwiększeniem władzy mieszkańców i zmniejszeniem dysproporcji wpływów władzy uchwałodawczej i wykonawczej. Zastanówmy się też nad intencjami. Wprowadzenie dwukadencyjności uniemożliwiłoby kandydowanie bodajże 1597 burmistrzom, wójtom i prezydentom, często mającym poparcie bliskie 90%, w większości niezależnym politycznie. Ciekawy kąsek dla funkcjonariuszy partyjnych. Polska notuje największy w historii dług publiczny, a jednocześnie samorządy wypracowują w 2016 roku ponad 18 miliardów zł nadwyżki budżetowej. Lepiej wypada zarządzanie lokalne, czy centralne? Dziwnym trafem politycy nie proponują dwukadencyjności w sejmie.
Napisz komentarz
Komentarze