-Kryzys światowy wbrew pozorom nas umocnił. Ale wracając do kryzysu, zaczął się on mniej więcej w 2008 i trwał do 2012 roku. W złym momencie przyszedł, bo tata jest biznesmenem, który ryzykuje i byliśmy w takim momencie, w którym firma bardzo mocno się rozwijała. Nie trzymaliśmy się zasady, że odkładamy pieniądze na konto, tylko cały czas inwestowaliśmy Kiedy przyszedł kryzys było ciężko utrzymać tę firmę, nie byliśmy na to przygotowani, wtedy nie mieliśmy takiego doświadczenia jak teraz. Co nas uratowało? Uratowało nas to, że nasi partnerzy pracowali z nami na stopie przyjacielskiej. Nasza współpraca z nimi nie wygląda tak, że widzimy się raz na rok, produkt jest wysłany, a faktura przysłana. Nasi partnerzy przyjeżdżają do nas bardzo często, razem spędzamy czas, ale nie tylko rozmawiamy o interesach. Ten biznes jest nie tylko biznesem ale też przyjaźnią. Jesteśmy podwykonawcą takich firm jak Brunswick, Fiscars (firma Fiscars sprzedała nie dawno swoją markę łodzi dla firmy Yamaha), Yamaha, czyli potężnych ogólnoświatowych marek, za którymi stoją potężne pieniądze. I to te firmy pomogły nam ten kryzys przetrwać. Partnerzy byli cierpliwi, dawali nam dogodne okresy płatności, także nasi dostawcy w nas wierzyli i w sumie nie dociskali nas finansowo tak mocno jakby mogli. Dzięki partnerom, dostawcom, naszym pracownikom, daliśmy radę. W naszej firmie w większości byli tacy pracownicy, który nie żądali podwyżek lub pracowali mimo zmniejszenia etatów. Pod koniec 2012 roku dla nas kryzys się skończył, ale my mamy go cały czas w głowie, w pamięci. To jest nasza wielka lekcja, bo jeśli teraz idziemy gdzieś za daleko z decyzjami z inwestycjami, to czerwona lampka z tyłu głowy od razu się zapala. Przed tym kryzysem, mieliśmy taką wizję, że zawsze paręnaście procent wartości firmy można wziąć w kredyt i inwestować, ale po nim ustaliśmy, że już nigdy więcej nie będziemy brać kredytów i od 2017 nie mamy żadnych tego typu zobowiązań i nie zamierzamy mieć. Czyste konto może w sytuacji kryzysowej dużo ułatwić, wtedy mieliśmy dwóch partnerów, a teraz mamy siedmiu, łatwiej jest stać na siedmiu nogach niż na dwóch, jeśli przyjdą kiedyś trudniejsze czasy.
Zazwyczaj mówi się, że biznes jest biznes i nie ma w nim sentymentów. Skąd więc pomysł na przyjacielskie stosunki z partnerami? Zazwyczaj są to tylko interesy. Przecież jest też między partnerami konkurencja?
Napisz komentarz
Komentarze