Moim zdaniem łatwiej jest pracować w gazecie większego miasta niż Augustów. Nie tylko ze względu na większy urodzaj tematów, ale np. uczestniczyłem w sytuacji, gdy obrażony na artykuł radny nie odpowiedział mi nawet dzień dobry, mijając mnie na chodniku. Małe miasto oznacza dla dziennikarzy dużo mniejszą anonimowość.
-Kiedy zostałem redaktorem naczelnym, postawiłem na brak anonimowości w naszej gazecie. Dane kontaktowe i zdjęcia każdego z nas są w stopce redakcyjnej, a artykuły są oznaczane imieniem, nazwiskiem i wizerunkiem dziennikarza. Chciałem, aby dziennikarze przez coraz większą rozpoznawalność czuli się bardziej odpowiedzialni za słowo. Mamy sympatyków, ale też i wrogów. Każdy człowiek, który przeżył więcej niż 10 lat zaczyna zauważać, że nie tylko otaczają go przyjaciele, ale również ludzie, którzy nie czują do niego specjalnej sympatii. Ktoś kiedyś powiedział, że miarą sukcesu jest ilość wrogów. Chyba nie odnieśliśmy aż takiego sukcesu, bo wielu wrogów nie mamy. Miarą naszego sukcesu jest to, że wszystkie strony politycznego sporu chcą z nami rozmawiać i przekazywać nam informacje. Jeżeli coś się wydarzy, to nie mamy żadnego problemu, aby z kimkolwiek porozmawiać. Nawet z kimś, kto kiedyś tobie nie chciał powiedzieć dzień dobry na ulicy. Kiedy teraz do niego zadzwonisz, to spokojnie odpowie dzień dobry, porozmawia i udzieli informacji. Sukcesem jest to, że politycy i urzędnicy również zauważyli, że nie piętnujemy ludzi. Rozmawiamy na spotkaniach redakcyjnych, że nie chcemy kogokolwiek piętnować. Każdy ma swoje wady i zalety. Możemy chwalić poszczególne osoby za to, co zrobiły dobrze lub wytykać im złe postępowanie. Natomiast szacunek do każdego z opisywanych przez nas bohaterów jest u nas bardzo duży. Wiemy, iż polityków i muchy łączy to, że jednych i drugich można zabić gazetą. My jesteśmy od tego dalecy. Myślę, że każdy z polityków tej kadencji samorządu może powiedzieć, że był wielokrotnie pozytywnym i negatywnym bohaterem naszych artykułów.
Napisz komentarz
Komentarze