Który moment, odcinek drogi był dla pana najważniejszy?
-Paradoksalnie stacja na której zwątpiłem w dalszą wędrówkę, czyli stacja 11 „Jezus do krzyża przybity”. Tam bowiem do znajdującego się krzyża można było przybić gwóźdź, (wcześniej wziąłem go z suwalskiego kościoła). Gwóźdź ten był symbolem naszej słabości, grzechu. Wziąłem więc ogromny kamień i zmarzniętymi, gołymi rękami przybiłem nim mój gwóźdź. Było to dla mnie swego rodzaju oczyszczenie, po którym poczułem ulgę. Każdy mógł wbić do krzyża swój gwóźdź, czyli swoją ułomność. Krzyż ten stanął potem przed Kaplicą Pana Jezusa Klęczącego w Augustowie.
Rozmawiając z uczestnikami drogi krzyżowej słyszałam, że proboszcz parafii Jana Chrzciciela Wojciech Kalinowski czekał w owej kapliczce na wędrowców z ciepłym posiłkiem
-Tak to był bardzo miły akcent. Wcześniej bowiem były ustalenia, że postawimy na dworze namiot i tam będziemy rozdawać posiłki, jednak mróz pokrzyżował nasze plany. Inwencja księdza była prosta, posiłek został podany w kapliczce. Warto zauważyć obecność księdza proboszcza Wojciecha Kalinowskiego i księdza wikariusza Przemysława Jermak w Suwałkach, gdzie posługiwali duszpastersko. Mam nadzieję, że w przyszłym roku do tego grona dołączą inni księża – przedstawiciele poszczególnych parafii augustowskich. Może mam zbyt wygórowane oczekiwania, ale uważam, że księża powinni być z wiernymi podczas takich wydarzeń jak Ekstremalna Droga Krzyżowa czy np. Marsz dla Życia i Rodziny lub Orszak Trzech Króli. Rozumiem wielkie zaangażowanie księży w duszpasterstwo, jednak obecność z ludem uwiarygodnia ich posługę kapłańską.
Napisz komentarz
Komentarze