Jak słuchano głosu mieszkańców
Panie prezesie, na ostatniej sesji radni kilkukrotnie podkreślali, jak bardzo liczą się z głosem mieszkańców mówiąc o strefie płatnego parkowania. Czy na przestrzeni kadencji głos społeczeństwa był dla nich równie istotny?
-Absolutnie nie i to w kluczowych sprawach dla miasta. Nikt nie pytał mieszkańców co sądzą na dany temat, chociaż w kampanii dużo mówiło się o tej transparentności. Na pierwszej konferencji po ukonstytuowaniu się nowej rady usłyszeliśmy mnóstwo krytycznych słów pod adresem poprzedników dzisiejszych radnych, jak wielki bałagan rzekomo po sobie zostawili. Później zwołano huczną konferencję na podsumowanie połowy kadencji, aby pochwalić się co zostało zrobione. Myślę, że to społeczeństwo oceni te dokonania. Jako mieszkaniec nie bardzo widzę pozytywne zmiany podczas blisko czteroletniej kadencji klubu Nasze Miasto. Owszem, nie można mówić, że nic nie zostało zrobione. Ważnym był podział miasta na strefę uzdrowiskową i przemysłową, choć ta sprawa ciągnęła się od pięciu lat. Natomiast w tak istotnych kwestiach jak przeniesienie magistratu do budynku po Gimnazjum nr 1 nie były prowadzone konsultacje. Nie pytano mieszkańców o uchwałę dotyczącą opłaty adiacenckiej, która niesie olbrzymie skutki finansowe dla wielu ludzi. Pilotuję tę sprawę od 2015 roku, a przypomnę, że była rozpatrywana już za burmistrza Cieślika i wtedy upadła. Teraz radni na szybko i bez konsultacji ją podjęli. Na ostatniej sesji na moje zapytanie w tej sprawie radni umyli ręce twierdząc, że nic nie mogą zrobić, bo piłeczka jest po stronie burmistrza. To są już typowo PR-owe zagrywki wyborcze. Rozmawiano z mieszkańcami o drobnostkach, a nie sprawach ważnych, pytano jakie trzeba posadzić kwiatki. Często na obradach zabierałem głos na temat tego co można zrobić w mieście, jak można je usprawnić, nigdy nie twierdziłem, że jestem najmądrzejszy. Jednak kończyło się jak zwykle, czyli grochem o ścianę. Nikt tego nie słuchał.
Napisz komentarz
Komentarze