Był pan obecny na październikowej konferencji prasowej klubu Nasze Miasto, kiedy ogłoszono kupno dworca PKP. Były szumne zapowiedzi, teraz temat jakby zniknął.
-Zdziwiło mnie, że na tej hucznej konferencji byli obecni wyłącznie radni jednego klubu. Pamiętam, że przewodniczący komisji rozwoju Paweł Kotwica mówił, że radni chcieliby, aby w najbliższych miesiącach zostało tam przeniesione muzeum. Zadałem tylko jedno pytanie, czy są już jakieś ustalenia z konserwatorem zabytków. Rozmawiałam z mieszkańcami i każdy rozumiał, że jest to temat bardzo trudny ze względu na wiek tego budynku. Padały z ust niektórych radnych piękne hasła np., że Unia Europejska daje pieniądze na renowację dworców, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznaje środki na tworzenie muzeów i ze wszystkiego można korzystać. Moim zdaniem to wynikało z wielkiej niewiedzy. Szybko zweryfikowało to życie, ponieważ od razu się dopatrzono, iż możliwe jest pozyskanie środków na renowację dworców pod warunkiem, że dziennie przewija się przez nie minimum tysiąc pasażerów. Jest to niewyobrażalne w naszym przypadku nawet w sezonie turystycznym przy takim natężenie ruchu kolejowego. Ponadto środki unijne są ściśle znaczone i żadne projekty nie dopuszczają tzw. podwójnego finansowania. Jeśli korzysta się z jednego projektu, to na te same przedsięwzięcie nie można uzyskać pieniędzy z innego. Dlatego łączenie muzeum i dworca to zwykła fikcja literacka.
Napisz komentarz
Komentarze