Takie to życie bogaczy… Muszą pić stare wino, żłopać whisky śmierdzącą palonymi oponami, muszą palić cygara, jeść śmierdzący ser i siedzieć na niewygodnych fotelach. Pocieszające jest to, że za to poświecenie podatnik nie najgorzej płaci. Sławojek pomyślał, że mógłby mieć dwa fotele. Ten hebanowy byłby reprezentacyjny, do odbierania hołdów od pracowników, drugi, wygodny, ergonomiczny do nicnierobienia za biurkiem.
Z zamyślenia wyrwało go gwałtowne pukanie do drzwi. Drzwi niemal natychmiast się otworzyły.
-Mamy problem -Felek Skonopi miał wielkie przestraszone oczy. -Działkowicz biega po urzędzie jak oszalały i krzyczy, że już po nas.
-Zwołaj wszystkich do gabinetu Mirona. Jeśli dogonisz Działkowicza, niech też przyjdzie. Daj mu któryś z tych twoich proszków na uspokojenie.
Dwa kwadranse później całe towarzystwo siedziało w gabinecie Mirona. Choć prawda jest taka, że Felek jak zwykle krążył po gabinecie denerwując zebranych, a Miron potulnie stał w kącie. Działkowicz rozglądał się zagubionym wzrokiem po gabinecie. Mroszkowska i Alka Wolska trzymały go za ramiona, głaskały po łysawej głowie.
-Chyba zaczynają działać te proszki -Mroszkowska patrzyła na Dobowskiego, który siedział na fotelu Mirona, a nogi w brudnych buciorach trzymał na jakiś papierach, które leżały na blacie biurka. -Też się kiedyś zdenerwowałam, jak źle wydałam resztę z sześciu złotych, szef dał mi taką małą żółtą tabletkę i nerwy minęły. Medycyna to ma sposoby na wszystko. Moja sąsiadka ma apteczkę na każdy rodzaj choroby. Ma tabletki na ból pleców, na ból gardła, na dobry humor, na zły humor, na głowę. Czasami nie musi jeść śniadania, jak ma kilka chorób. Z telewizji dowiaduje się, jakie tabletki kupić. Tam są takie reklamy i pokazują, co jest najlepsze.
-Daj sobie siana, Mroszkowska, z tym wykładem medycznym -Dobowski tracił powoli cierpliwość. -Tu mamy prawdziwy problem, który trzeba szybciutko rozwiązać. Mów Działkowicz, czemu chciałeś pobić Mirona?
-Nie chciałem nikogo pobić. Czuję jedynie rozżalenie, rozczarowanie moją funkcją i moją pozycją materialną. Mówili mi, startuj, spróbuj w polityce, dorobisz się, wzbogacisz, spłacisz kredyty, będziesz żył jak pan. I co? Popieram Mirona, głosuję za każdą głupotą i co z tego mam? Przechodzę do opozycji.
Sławojek i Dobowski popatrzyli na siebie i z uśmiechem mrugnęli okiem. Jeden prawym, drugi lewym.
-Leć, leć do opozycji! Przyjmą cię z otwartymi rękami -Dobowski był coraz bardziej rozbawiony.
-Zaraz, zaraz -Sławojek popatrzył na Działkowicza badawczo. -Jak to nic nie masz? A dieta, a dodatki do diety, a delegacje? To ma być nic?
-Przeczytałem w niezależnej prasie, że Dobowski zarobił na naszym mieście ponad milion w jeden rok, Zaracki pół miliona, Alka Wolska dostała złoty łańcuch i tytuł oślicy roku, Mroszkowska może wynieść tyle papierosów, ile zmieści w torbie z Biedronki, nawet Miron dostał z kasy naszego miasta dwieście czy trzysta tysięcy. Sławojek i Felek Skonopi mają służbowe samochody. A ja co? Najwyżej nawalę się tą whisky, choć każdy wie, że Polak powinien pić polską wódkę, bo jego organizm jest przywykły tylko do polskich trunków. Po zagranicznych łeb boli.
-To powiedz Działkowicz, ile ty zarabiasz prywatnie, zawodowo? -zapytał Sławojek przypalając służbowe cygaro.
-Jak więcej pracuję, wyciągam trzy na rękę, zimą jest mniej pracy, to dwa.
-No widzisz. -Sławojek wziął w rękę kalkulator. -Nie mów zatem, że nasze miasto mało ci płaci. Pan Dobowski zarabia prywatnie dwie duże bańki. Z naszego miasta wyciąga bańkę, czyli zaledwie pięćdziesiąt procent zarobków prywatnych. Na whisky i cygara dla niego podatnik wydaje góra dziesięć tysięcy miesięcznie, czyli sto dwadzieścia rocznie. To sześć procent jego prywatnych dochodów. Razem pięćdziesiąt sześć procent zysku. A popatrzmy na ciebie. Prywatnie zarabiasz dwa lub trzy tysiące miesięcznie. Z naszego miasta dostajesz cztery tysiące. To prawie dwieście procent twoich prywatnych zarobków. Twoje whisky i cygara kosztują podatnika kolejne cztery tysiące. I w ten sposób dochodzimy do wniosku, że twój zysk wynosi prawie czterysta procent.
Działkowicz patrzył na Sławojka nierozumiejącym wzrokiem.
-Postanowione, nic mnie nie obchodzą te procenty, nic z tego nie rozumiem, przechodzę do opozycji.
-To ile chcesz za głosowanie za Mironem, jak do tej pory? -Dobowski chciał zakończyć to małe nieporozumienie.
-Chcę dostać z naszego miasta dodatkowe dwa tysiące, nielimitowany dostęp do barku Mirona i do cygar, i chcę mieć łańcuch, jak ma Alka Wolska.
-I będziesz głosował za Mironem? -Dobowski wolał się upewnić.
-Będę głosował, jak mi każecie, a Mirona będę sławił wszem i wobec, coram omnibus.
-Podatnik z całą pewnością zniesie ten ciężar, niech ci będzie.
-To ja też przechodzę do opozycji -Alka Wolska nie chciała przepuścić szansy na parę groszy.
-Ja też -Mroszkowska poszła w ślady Alki.
Dobowski rozglądał się po gabinecie z coraz większym rozbawieniem.
Miron powoli udawał się do swojej kryjówki pod schodami, by ułożyć kolejnego pasjansa.
Napisz komentarz
Komentarze