Miron był dumny z sielankowej atmosfery w jego gabinecie i spokojnego trybu życia, aż do dnia, gdy wybuchł pożar w jednym z parterowych domów. Na szczęście nikt nie odniósł poważnych obrażeń, ale dom wymagał małego remontu, więc mieszkańcy zostali tymczasowo przeniesieni do hotelu, niektórzy postanowili mieszkać w namiotach nieopodal budynku.
Miron obiecywał im szybką decyzję o remoncie.
-Nie martwcie się -mówił. -Pochylamy się nad waszym problemem, nasze miasto to jego mieszkańcy i dlatego wasze problemy to moje problemy.
Tygodnie mijały, mieszkańcy nie mogli wejść do swoich mieszkań, koczowanie w namiotach coraz bardziej im dokuczało. Zbliżała się jesień, noce stawały się zimniejsze, a deszczowe dni były coraz częstsze.
Po kilku tygodniach oczekiwania mieszkańcy byli już na skraju histerii.
-Mironie, co się dzieje z naszym domem? Chcemy wrócić do swoich mieszkań! -krzyczeli podczas zebrania w urzędzie.
-Moi drodzy, zachowajcie spokój! - odpowiedział Miron z rękami w kieszeniach, uśmiechając się szeroko. -Mam dla was wielką niespodziankę. Oto wycena remontu!
Mieszkańcy wpatrywali się w dokument z niedowierzaniem.
-Co to jest, Mironie? Windę chcesz tu zbudować? Parking na sto samochodów i dwadzieścia autobusów? Lądowisko dla helikoptera? To parterowy dom!
-A dlaczego by nie? - odparł Felek Skonopi, zerkając spode łba na swoich politycznych kolegów. -Przyszłość należy do tych, co mają odwagę marzyć!
Mieszkańcy patrzyli na Felka z niedowierzaniem, ale on nie zamierzał przerywać.
-Stajemy dzisiaj wspólnie przed wielką okazją, aby spojrzeć w przyszłość naszego miasta z zupełnie nowej perspektywy. Wszyscy znamy te marzenia, te małe i duże, realne i nierealne. Dziś chciałbym się z Wami podzielić moją wizją. Mówicie o waszym domu, ale wyobraźcie sobie most, który nie tylko łączy dwa brzegi rzeki, ale także zawiera w sobie kawiarnię, kino, zoo i... kręgielnię! Tak, moi drodzy, niech każdy most będzie miejscem spotkań, nie tylko drogą do przebycia. A co powiecie na park, w którym drzewa nie tylko zdobią krajobraz, ale także grają muzykę? Tak, chciałbym, aby każde drzewo było wyposażone w instrument muzyczny. Kiedy wieje wiatr, niech grają symfonię przyrody!
Mieszkańcy patrzyli to na Mirona, to na Felka, to na siebie. Miron spuścił głowę. Nie pozostało im nic, jak słuchać wywodów nawiedzonego urzędnika.
-Wy tu przychodzicie z waszą małą sprawą, sprawką rzekłbym. Co znaczy jakiś tam parterowy dom, gdy macie wielkie marzenia. Czy marzyliście kiedyś o chodnikach, które masują stopy podczas spaceru? Ja tak! Niech nasze miasto będzie miejscem, gdzie każdy krok jest przyjemnością, a każda ulica prowadzi do spełnienia marzeń. Ostatnia, ale nie mniej ważna wizja, to publiczne fontanny pełne… pomarańczowego soku, albo czekolady! Tak, niech każde dziecko i dorosły może zaczerpnąć odrobinę witamin lub słodyczy w drodze do szkoły czy pracy. Możecie się śmiać, moi drodzy, ale właśnie marzenia kierują nami ku przyszłości, pełnej kreatywności, innowacji i radości. Bo przecież jak powiedział kiedyś wielki myśliciel: jeśli marzenia nie są absurdalne, to nie są prawdziwymi marzeniami.
Mieszkańcy popatrzyli jeszcze raz na siebie, skinęli porozumiewawczo głowami i wyszli z urzędu.
Sławojek nie umiał ukryć radości.
-Nieźle ich rozegraliśmy -wykrzyknął entuzjastycznie. -Ta wycena to majstersztyk. Felek miał znakomity pomysł, by dopisać do niej porządny remont mojego mieszkania, budowę garażu dla Felka i wielkiego parkingu dla Czerniawskiej. No i przy okazji powstanie domek letniskowy dla Babkowskiego. Niech chłop ma, bo zarabia dziadowską kasę w tym województwie.
-Nie zapominaj, że musimy znaleźć lądowisko dla naszego nowego helikoptera. Dach tego parterowego domku jest świetny. Trochę na uboczu, nasze loty na jacht na morza południowe albo na narty w góry nie rzucałyby się tak w oczy suwerenowi -zauważył Dobowski. -Trzeba się tylko pozbyć tych głupich mieszkańców. Pierwszy krok za nami.
Sławojek śmiał się, patrząc na projekt przebudowy, na którym w centrum domu planowana była wielka fontanna z czekolady, a na dachu wrysowano helipad.
-Trzeba będzie wyciąć sporo drzew, ale tu przyda się nam doświadczenie Czerniawskiej -zauważył Felek Skonopi. -Po sąsiedzku wychlastała wszystkie do gołej trawy.
-Czekajcie, ja chciałabym jeszcze dodać saunę i basen z falami! - zawołała Czerniawska.
-Miron, powiedz mi, po chuj ta winda w parterowym domu? -Sławojek jak zwykle nie umiał dopasować języka do okoliczności.
-Chcesz, bym z helikoptera wysiadał po drabinie -Miron był oburzony pytaniem Sławojka.
-Dobra, dobra chłopcy, nie kłóćcie się -Alka Wolska tonowała narastające emocje. -Najważniejsze, że pozbyliśmy się tych namiotowiczów, którzy hamują rozwój naszego miasta. Zobaczcie, jak może być pięknie.
-A co zrobimy z niezależną prasą? -spytał Miron, rozglądając się po sali. -Ci mieszkańcy zapewne już poszli do tych wrednych gryzipiórków.
-Nie musimy się nimi przejmować -Sławojek podszedł do barku i nalał sobie drugą pełną szklankę znakomitej służbowej whisky. Pociągnął duży łyk i zarechotał. -Już wydałem dyspozycje, by buldożery udały się na miejsce i zaczęły gruntowny remont. Ci durnie będą rozmawiać z dziennikarzami, a my zrównamy ten ich dom z ziemią.
Wszyscy urzędnicy zaczęli się śmiać i poklepywać po plecach.
Miron zaczynał układać pierwszego tego dnia pasjansa.
Napisz komentarz
Komentarze