Bartosz Lipiński
Koronawirus dotyka nie tylko obszarów związanych ze zdrowiem. Stał się także doskonałym narzędziem w bieżącej polityce, bo można nim usprawiedliwić niemal każdą podjętą decyzję. Nikt nie zaprotestuje, bo przecież zdrowie jest najważniejsze. Tak było np. w maju, kiedy na spotkanie z mieszkańcami lokali komunalnych w augustowskim urzędzie miasta nie zostały wpuszczone dwie radne miejskie. Tłumacząc to zdarzenie burmistrz wielokrotnie powoływał się na epidemię oraz aspekt bezpieczeństwa. Ostatnio ponownie na wokandzie rady miejskiej zaistniał temat zwoływania sesji w trybie zdalnym. Zwolennicy i przeciwnicy dyskutowania w trybie online podzielili się przewidywalnie, bo według schematu funkcjonującego w radzie.
Rządzący wnioskują o sesje i komisje przed monitorami komputerów, argumentując to bardzo emocjonalnie względami bezpieczeństwa. Opozycja chciałaby powrócić do normalnych obrad na sali urzędu miejskiego lub w innej sali będącej w zasobach miasta. Warto podkreślić, że ci sami ludzie, którzy teraz mówią o wielkim zagrożeniu i snują niemalże apokaliptyczne wizje w przypadku powrotu do sesji stacjonarnych, jeszcze w czerwcu widziani byli na spotkaniach wyborczych bez zachowania jakichkolwiek środków ostrożności. Są na to dowody w postaci zdjęć. Zarówno władze miasta jak i radni koalicji rządzącej brali udział w tłumnych wiecach związanych z kampanią prezydencką nie przestrzegając bezpiecznej odległości i bez masek na twarzach. Czy wirus udzielił komuś dyspensy na czas wyborów? To duża niekonsekwencja, jeżeli te same osoby w przypadku sesji stacjonarnych przewidują dziś katastrofę epidemiczną.
Emocjonalne argumenty za sesjami zdalnymi
Przewodnicząca rady miejskiej Alicja Dobrowolska uzasadnia zwoływanie zdalnych sesji swą odpowiedzialnością za siebie i pozostałych radnych. Twierdzi, że chce zapobiec potencjalnym zakażeniom koronawirusem oraz wynikającej z nich konieczności objęcia kwarantanną osób biorących udział w tradycyjnej sesji. Podczas lipcowych obrad za postawę przewodniczącej dziękowało kilka osób, przede wszystkim z obozu rządzącego. Za możliwość obradowania zdalnego dziękował m.in. zastępca burmistrza. Filip Chodkiewicz komentował, że ważne jest dawanie przykładu, iż koronawirus jest istotnym problemem. Dodał, że można spodziewać się dalszego wzrostu zachorowań. Swoją wdzięczność przewodniczącej rady w emocjonalnej wypowiedzi wyraziła też Jolanta Roszkowska. Radna koalicji rządzącej przekonywała, że jest wdzięczna w imieniu własnym, swojej rodziny oraz miejsca pracy, a radnemu popierającemu powrót do sesji stacjonarnych zarzuciła bagatelizowanie zagrożenia związanego z COVID-19. Ale wyrazicielem głosu rządzących w tej sprawie podczas lipcowej dyskusji była Katarzyna Raczkowska. Radna z Naszego Miasta zawodowo związana jest z ratownictwem medycznym.
-Zwoływanie sesji i komisji w trybie zdalnym w mojej ocenie jest słuszną decyzją. Jako osoba pracująca zawodowo na pierwszej linii walki z koronawirusem nie chciałabym także państwa narażać na ewentualne zakażenie. Nie chciałabym, by po spotkaniu ze mną w urzędzie doszło do sytuacji, że wszyscy państwo zostaniecie poddani kwarantannie, a praca urzędu zostanie w jakiś sposób sparaliżowana. Niestety takie ryzyko istnieje i proszę mi wierzyć, że jest duże. W związku z tym proszę o zwoływanie komisji i sesji w trybie zdalnym, abym mogła z czystym sumieniem brać udział w tych obradach. Bądźmy odpowiedzialni –apelowała K. Raczkowska.
Kto ma interes w zwoływaniu obrad zdalnych?
Czy po takich słowach ze strony osoby związanej z medycyną można kontynuować dyskusję? Tak, bo argumentów za zwoływaniem obrad w trybie stacjonarnym teraz również nie brakuje.
Przede wszystkim lipcowa sesja, jak wcześniejsze posiedzenia online, obfitowała w problemy techniczne. Niejednokrotnie podczas transmisji zanikał obraz i dźwięk, wypowiedzi radnych i urzędników były chwilami niezrozumiałe. Jakość połączenia niektórych osób była tak niska, że próba zabrania przez nich głosu zakończyła się fiaskiem. Przewodniczący augustowskiego PiS Marcin Kleczkowski podkreślał, że na ten problem zwracają uwagę radni i mieszkańcy. Kleczkowski był jednym z najbardziej zdeterminowanych zwolenników powrotu normalnych sesji, powoływał się przy tym na rozporządzenia premiera dotyczące zgromadzeń i posiedzeń. Zdaniem byłego przewodniczącego rady miejskiej zwoływanie sesji w trybie zdalnym służyć ma ograniczaniu i uniemożliwianiu dyskusji, a przewodniczącej dużo łatwiej jest odebrać głos oponentom władzy. Bardzo ciekawe spojrzenie na sprawę pokazał Tomasz Miklas, radny PiS.
T. Miklas był gościem urzędu miasta podczas lipcowej komisji rozwoju w trybie zdalnym. Na dużej sali plenarnej magistratu obecny był tylko przewodniczący komisji Dariusz Ostapowicz i osoby z biura obsługi rady. Mówiąc dobitniej, sala obrad świeciła pustkami. W tym samym czasie na wąskim korytarzu tuż obok niemal pustej sali zgromadziło się osiem osób, głównie mieszkańców Augustowa. Ośmioro ludzi na małej przestrzeni skupiło się wokół niewielkiego laptopa, wystawionego przez urząd do słuchania obrad i ewentualnej interakcji (!). T. Miklas słusznie wskazał na absurdalność sytuacji, gdy z rzekomych względów bezpieczeństwa ludzie chcący uczestniczyć w dyskusji musieli ściskać się na niewielkiej powierzchni, a duża sala z krzesełkami i stolikami była przed nimi zamknięta. Było to absolutnie kuriozalne wydarzenie.
Za powrotem do normalnych obrad są również radni Koalicji Obywatelskiej. Upominali się o to już w maju i zdania nie zmienili. O wypowiedź prosiliśmy szefa klubu KO Leszka Cieślika.
-Uważam, że powinniśmy wrócić do sesji w trybie stacjonarnym. Oczywiście nikt nie potrafi przewidzieć jak będą wyglądały kolejne miesiące. Ale niedawno odbywały się wybory, trwała kampania wyborcza, spotykaliśmy się na tłumnych wiecach w centrum Augustowa. Również władze Augustowa i radni różnych opcji brali udział w masowych spotkaniach związanych z agitacją wyborczą, bez maseczek na twarzach, nie zachowując przy tym dystansu. Także teraz urzędnicy miejscy spotykają się z mieszkańcami przy okazji różnych wydarzeń związanych z podpisaniem umów czy odbywaniem konsultacji. Można przychodzić do urzędu, zachowując środki ostrożności. Władze miasta i radni apelujący o sesje zdalne nie powinni wprowadzać swoimi wypowiedziami aż takiego napięcia w społeczeństwie. Miasto dysponuje większymi salami do obrad niż w obecnym magistracie. Możemy odbywać sesje gdzie indziej. Nie ma potrzeby, aby w posiedzeniu uczestniczyli wszyscy urzędnicy. Akurat kierownicy wydziałów i prezesi spółek mogą obradować zdalnie, sytuacja radnych jest inna –twierdzi Leszek Cieślik.
Były wieloletni burmistrz Augustowa uważa, że rządzący nieprzypadkowo chcą kontynuować sesje w trybie zdalnym, ponieważ w taki sposób łatwiej będzie im uzyskać korzystne decyzje.
-Gdybym miał patrzeć jedynie na mój komfort, to rzeczywiście popierałbym organizację sesji w trybie zdalnym. Tak naprawdę radny może w tym czasie oddawać się dowolnej czynności i nikt mu nie udowodni, że nie skupił całej uwagi na pracy społecznej. Ale praca w radzie nie może być prowadzona z myślą o tym, aby radnym było wygodniej. Przyjście na sesje to nasz obowiązek. Po to zostaliśmy wybrani przez mieszkańców Augustowa, aby nasz udział zawsze był czynny. Sesja na sali ma zupełnie inną, lepszą wartość. Można podejmować reakcje na to, co jest w danym punkcie rozpatrywane, istnieje też możliwość bezpośredniej riposty. Przede wszystkim inna jest atmosfera obrad i nie da się jej zastąpić. Ta atmosfera musi funkcjonować na obradach kolegialnych. Obawiam się, że w umysłach części radnych kolacji rządzącej jest takie przeświadczenie, że im bardziej będziemy rozproszeni, tym łatwiej będzie przeforsować inicjatywy władz miasta. Mimo tego, że obradując zdalnie w każdej chwili mogę zrobić sobie kawę lub pójść do innego pokoju, popieram powrót sesji tradycyjnych –uważa szef klubu KO.
Można przypuszczać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że komisje i sesja rady miejskiej w Augustowie będą zwoływany zdalnie niezależnie od tego, czy dziennie w Polsce będzie tysiąc czy sto nowych przypadków zakażeń koronawirusem. Nadzieją na powrót do normalności jest planowana przeprowadzka urzędu miasta do budynku byłej szkoły na ulicy Młyńskiej. Tam znajdzie się dużo większa niż obecna sala konferencyjna i wówczas nie będzie już wymówek. Aktualnie można przemyśleć inne rozwiązanie. Jeżeli radni są tak podzieleni, to może trzeba dać im prawo wyboru i umożliwić chętnym osobom np. opozycji obradowanie na sali urzędu. Natomiast samorządowcy popierający dyskusję zdalną nadal mogliby pracować w ten sposób.
Napisz komentarz
Komentarze