Krzysztof Przekop
Najbliższy weekend będzie sprzyjał robieniu porządków. Raczej słonecznie, ale chłodno. Śnieg nas już nie zaskoczy, ale w niedzielę może spaść deszcz.
Osoby wrażliwe proszę o przerwanie czytania. Będzie o gotowaniu żaby. Miłośnicy żabiego mięsa wiedzą, że żabę należy wrzucać do zimnej wody i pomału podgrzewać. Wówczas grzecznie daje się ugotować. Wrzucenie żaby do wrzątku prawie na pewno skończy wyskoczeniem jej z garnka. Żeby było jasne, nigdy nie gotowałem żaby, jednak widzę, że mamy bardzo dużo z gotowanej żaby. Gdyby Polakom gwałtownie odebrać wolność, jak poparzeni buntowalibyśmy się, zrobilibyśmy powstania, kampanie wrześniowe, Samosiery. Jednak gdy wolność odbiera się nam powoli, jesteśmy gotowi tego nie zauważyć. Jakiś promil z nas próbuje się buntować, ale reszta patrzy jak na wariata. W ciągu dwóch miesięcy straciliśmy wolność do wychodzenia z domu, wolność do spotkań, wolność do kosmetyczki i do fryzjera. I dziesiątki innych. Na koniec utraciliśmy wolność do wybrania prezydenta. I jak powoli podgrzewana żaba siedzimy w garnku na gazie.
O tym, że Polaków trzeba podgrzewać powoli, przekonał się w ostatnim tygodniu burmistrz. Przez osiem lat nie było podwyżek czynszów w mieszkaniach komunalnych. Gdyby co roku podwyższano opłaty o 30-40 zł, z całą pewnością nikt by się nie burzył. Dzisiaj czynsz byłby o 200% wyższy niż 8 lat temu i zbliżyłby się do średniej w regionie. Próba jednorazowego nadrobienia zaległości spowodowała, że podwyżka o 80% owocuje okrzykami pod urzędem miejskim o dymisję burmistrza. Jest to wyżej wspomniany efekt gotowanej żaby. Byliśmy na miejscu protestu, rozmawialiśmy z ludźmi, wysłuchaliśmy rządzących. Całe wydarzenie opisujemy w artykule okładkowym „Rządzących pełno, a odpowiedzialnych nikogo” Beaty Perzanowskiej.
Czwartkowe wydanie „Przeglądu Powiatowego” jest dla mnie szczególne, bo data jest szczególna. 14 maja 1990 r. założyliśmy z moją żoną rodzinę. Pobieraliśmy się dwa razy. 14 maja był ślub cywilny, małe przyjęcie. Ślub kościelny i wesele było 6 tygodni później. To wydarzenie sprzed 30 lat jest najważniejsze w moim życiu. W najlepszym znaczeniu. Byliśmy bardzo młodzi i piękni. Dzisiaj jesteśmy młodzi i piękni. I niech tak zostanie. Życzenia przyjmujemy w komentarzach.
Władze miasta zdecydowały, że przedszkola i żłobki pozostaną zamknięte. Ponieważ w Polsce źródłem prawa są obecnie konferencje prasowe, a vacatio legis wynosi kilka godzin, trudno nadążyć za pomysłami premiera i ministra zdrowia. Dlatego zrozumiałe jest, że większość samorządów nie ryzykuje otwarcia placówek dla najmłodszych. O naszych żłobkach i przedszkolach piszemy w tekście „Przedszkola są zamknięte”.
Marcin Kleczkowski nie boi się ryzykownych konfrontacji. Nadawałby się na naczelnego „Przeglądu Powiatowego”. Rolą naczelnego jest patrzenie rządzącym na ręce, upominanie głosem opozycji, interweniowanie w sprawach zwykłych mieszkańców. Naczelny ma ten komfort, że na każde wydarzenie może spoglądać z pewnego oddalenia, nie uczestniczy w bieżących emocjach. Radni i urzędnicy mają gorzej. Muszą zmierzyć się z poruszeniem, czasami zdenerwowaniem, zwłaszcza w dysputach publicznych. Jednak nie wolno im przekroczyć granicy zniesławienia czy obrazy. Opisujemy wydarzenie, gdzie taka granica mogła być przekroczona. Zapraszam do przeczytania artykułu „Kleczkowski kontra Kornelius”.
Napięcie między miastem a powiatem istnieje od zawsze. Znam jeden samorząd, gdzie takiego napięcia nie ma, ale w nim burmistrz rządzi powiatem. Jest oczywiście starosta, ale jego los zależy od stronnictwa burmistrza i władze współpracują wzorowo, jak każe burmistrz. U nas nie jest tak różowo, zwłaszcza gdy dochodzi do wspólnych przedsięwzięć. Kryzys finansowy, który dotarł już do budżetu miejskiego, każe zrewidować wiele planów inwestycyjnych. Najłatwiej rewiduje się obce inwestycje, dlatego powiat może mieć kłopot z przedsięwzięciami do których dopłacić ma miasto. Zapraszam do lektury tekstu „Miasto nie pomoże powiatowi”. Na marginesie, czytam, że samorządy notują spadki dochodów z podatku PIT nawet o 40%. Jeśli ten trend będzie dłuższy, to jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji.
Studiowałem w Gdańsku w czasach stanu wojennego. Alkohol był dostępny za dolary lub bony w Pewex-ach (niektórzy pamiętają taką sieć handlową) lub na melinach, czyli miejscach pokątnego handlu trunkami. Przy akademiku był rozwalający się dom. W nocy pukało się w rynnę, zjeżdżała na sznurku puszka, do której należało włożyć znaną sumę pieniędzy. Puszka chowała się w rynnie, a za chwilę na sznurku zjeżdżała butelka monopolowej. Pewnego razu po protestach majowych, gdy milicja i ORMO opanowały Gdańsk, w oknie rzeczonego domu pojawiła się kartka z napisem „NIE MA”. Nie chcę opisywać prohibicji w USA, bo wszyscy wiedzą, że to wówczas powstała mafia. Wspominam o tym, bo nowy komendant policji w Augustowie chce utworzenia melin alkoholowych. Ok, to żart, ale takie wnioski mogą wypłynąć z dyskusji, jaka odbyła się nad wnioskiem komendanta o wprowadzenie zakazu handlu alkoholem w nocnych sklepach. Są głosy za i przeciw. Alkoholu w nocy nie kupuję, ale proszę zaliczyć mój głos jako przeciwny nocnej prohibicji. Dyskusję opisujemy w tekście „W Augustowie wracają meliny”.
Mam niespodziankę. Wielu z Czytelników może pamiętać program „Telewieści” i „Augustowski Kalejdoskop Telewizyjny”, choć minęło już dwadzieścia lat od zakończenia emisji. Mamy zamiar przywrócić te programy. Prace już trwają, a nasi subskrybenci będą pierwszymi recenzentami naszego projektu.
Na nasze łamy wraca sport. Na razie skromnie, ale początek zrobiony.
Przypominam, że na portalu dziennikpowiatowy.pl można wykupić subskrypcję na dostęp do treści premium.
Zapraszam do lektury najnowszego wydania „Przeglądu Powiatowego” i portalu dziennikpowiatowy.pl, bo jest co poczytać.
Krzysztof Przekop
Redaktor naczelny
Napisz komentarz
Komentarze