W całej Polsce mówi się o braku środków ochrony osobistej. Informacje na ten temat wyczytać można niemal we wszystkich mediach. Codziennie słyszymy, że lekarzom i pielęgniarkom kończą się maski, przyłbice czy rękawiczki. Rząd mimo zapewnień o pełnym przygotowaniu na epidemię, nie umie wypełnić swoich obowiązków. W pomoc zaopatrzenia w środki ochrony osobistej pracowników wielu służb angażuje się samo społeczeństwo. W niemal każdym polskim mieście powstają szwalnie, gdzie szyje się maseczki. Koronawirus nie tylko zbiera śmiertelne ofiary, ale także zabiera nam poczucie bezpieczeństwa. Największe obawy mają ci, którzy są na pierwszej linii walki z koronowirusem i ci, którzy są w grupie ryzyka zakażenia. Są to pracownicy wszelakich służb. Ich wyjście do pracy z ogromnym stresem przeżywają ich bliscy. Boją się o ich życie i zdrowie. Wszyscy wiemy, że sytuacja jest bardzo trudna. Swoją historię opisała nam Magdalena Śleszyńska, mieszkanka Augustowa, która na co dzień zmaga się z podobnym stresem. Jej wpis w mediach społecznościowych wywołał falę zamieszania.
-Kilka dni temu zamieściłam w mediach społecznościowych post, w którym opisałam sytuację dotyczącą bezpieczeństwa moich bliskich. Mój mąż jest policjantem i na co dzień musi spotykać się z wieloma osobami, brać udział w interwencjach wymagających kontaktu bezpośredniego z zatrzymywanym. W dobie epidemii jest w grupie największego ryzyka – mówi kobieta. -Od miesiąca żyjemy w jeszcze większej niepewności i strachu o zdrowie naszej rodziny. Zdecydowałam się mówić o tym głośno, żeby wpłynąć na to co się dzieje. Bez szybkiej zmiany, zaraz będziemy mieli epidemię w mieście. Wiadomo, że zawód policjanta jest trudny, niekiedy niebezpieczny, ale przełożeni w bardzo nieodpowiedzialny sposób potraktowali swoich funkcjonariuszy i nie zabezpieczyli ich w odpowiedni sposób, narażając ich oraz członków rodziny. Policjanci jeździli do zgłoszeń bez kombinezonów i masek.
W tym miejscu pani Magda opowiada nam co wydarzyło się niedawno.
-W czasie ostatniej służby mój mąż z kolegą mieli interwencję, która zakończyła się zatrzymaniem osoby, u której występowały objawy zarażenia koronowirusem. Zatrzymany został skierowany na oddział zakaźny i czekał na wynik testu w szpitalu. Policjanci z sanepidu dostali polecenie dezynfekcji radiowozu, po czym mieli wracać do domów -podkreśla nasza rozmówczyni. -Logiczne byłoby poczekać w miejscu odizolowanym do otrzymania wyniku testu. Ponieważ funkcjonariusze nie zgodzili się wracać do rodzin, dzięki staraniom komendanta zostali skierowani na kwarantannę do miejsca przy komendzie policji w Suwałkach. Sanepid nie widział potrzeby odizolowania funkcjonariuszy na czas otrzymania wyniku osoby podejrzanej o zakażenie. Procedury przekazane przez sanepid to skrajne ryzyko i nieodpowiedzialność. Sposób postępowania sanepidu oraz proponowanych zabezpieczeń uważam za niewystarczający.
Na szczęście jak zdradza nam Magdalena Śleszyńska, wynik testu u zatrzymanego człowieka okazał się negatywny.
-Cieszę się, że wynik testu na obecność koronowirusa u osoby zatrzymanej był negatywny i nie skutkował żadnymi zachorowaniami. Ale musimy wszyscy jeszcze bardziej zwracać uwagę na bezpieczeństwo i prawidłowe stosowanie środków ochrony osobistej. Maseczka musi być na twarzy, a rękawiczki na rękach, a nie w opakowaniu w aucie, czy też dostępne na pisemną prośbę pracownika. Powtórzę, wystarczy że któraś z dziś zatrzymanych osób dostanie dodatni wynik testu i mamy kilkadziesiąt osób z wirusem w mieście. Mamy też wtedy wyłączonych ze służby wielu policjantów -mówi Magdalena Śleszyńska.
-Dzięki mojemu wpisowi problem został dostrzeżony i mam nadzieję, że zmienią się zasady postępowania w stosunku do funkcjonariuszy mających kontakt z osobami potencjalnie zarażonymi -mówi dalej Magdalena Śleszyńska. -Jako żonie i matce zależy mi bardzo na bezpieczeństwie mojej rodziny, dzieci i męża. Naszym dzieciom wpajamy jak ważne jest dbanie o higienę, szczególnie w czasie epidemii. Mam nadzieję, że dorośli ludzie na stanowiskach, od których zależy bezpieczeństwo nas wszystkich, też wreszcie to zrozumieją.
W tym artykule przedstawiliśmy historię mieszkanki Augustowa, żony i matki. Nikogo w nim nie oceniamy ani nie krytykujemy. Traktujemy to jako apel do wszystkich o zachowywanie wszelkich możliwych środków ochrony osobistej. Czasy mamy trudne i wszyscy zmagamy się ze strachem o siebie i bliskich. Zarówno my prywatni ludzie, jak i przedstawiciele wszelkich służb. Dbajmy o siebie i zostańmy w domach.
Napisz komentarz
Komentarze