Wiem, że od kilku lat zajmuje się pan też innym sportem. Proszę powiedzieć, jak to się stało, że kierowca rajdowy został żeglarzem?
-Dokładnie w ten sam sposób, w jaki Adam Małysz po zakończeniu kariery skoczka został kierowcą rajdowym. Adam miał w sercu pasję do motoryzacji, ścigania i po zakończeniu swej bogatej w sukcesy kariery spróbował czegoś innego. Do tego niezbędne jest też przeniesienie cech mistrzowskich na inną dziedzinę sportu. U mnie było podobnie. Z jachtami byłem zaprzyjaźniony od małego, mam bliski związek z Mazurami, urodziłem się w Ełku. Odkąd pamiętam zawsze byłem blisko jezior, pływałem na mniejszych lub większych łódkach, a gdy nie miałem żagla, wystarczyło mi prowizoryczne prześcieradło. Swoją pasję kontynuowałem podczas studiów w Białymstoku na filii Uniwersytetu Warszawskiego. Należałem do klubu żeglarskiego i 2-3 miesiące wakacji spędzałem na żaglach. Kiedy byłem już sportowcem o wyrobionej marce, mój sponsor nawiązał kontakt z legendą polskiego żeglarstwa, Romanem Paszke. Facet miał kilka świetnych pomysłów i bardzo dobry katamaran do bicia światowych rekordów. Do swoich projektów potrzebował mocnej psycho-fizycznie załogi. Jako kierowca z rajdów ekstremalnych, uprawiający sporty wyczynowo miałem do tego jakieś kwalifikacje, dużym atutem był brak choroby morskiej. Z Romanem Paszke pobiliśmy kilka rekordów m.in polskiego wybrzeża, ale najbardziej cenny był rekord świata przepłynięcia przez Atlantyk w 2011 roku na trasie Wyspy Kanaryjskie-Guadelupa. W 2016 roku powstał nowy katamaran już pod nazwą mojego zespołu R-Six. Dotąd braliśmy udział w kilkunastu prestiżowych zawodach i zawsze kończyliśmy je na podium. Nasz zespół ma wielu znakomitych żeglarzy.
Napisz komentarz
Komentarze