Oprócz startów w samochodzie rajdowym, ścigał się pan też ciężarówkami na Dakarze.
-Podczas mojego debiutanckiego Dakaru pojechałem z Martyną samochodem dość niskiej klasy. Często stawaliśmy się na trasie. Był to duży problem czasowy. Dlatego w sytuacjach kryzysowych często ze wsparciem przychodziły nam załogi ciężarówek. Już wtedy tego typu pojazdy budziły mój zachwyt. To były prawdziwe „potwory” -nie do zatrzymania. Imponowali mi ich kierowcy, którzy mieli za sobą lata doświadczeń na Dakarze. Dojechaliśmy do mety a ja wiedziałem, że ciężarówka to moje przeznaczenie. Już rok później pojawiła się propozycja, abym pojechał w Dakarze ciężarówką. Dostałem ofertę, żeby dołączyć do zespołu Orlenu. Jechało w nim dwóch motocyklistów Marek Dąbrowski i Jacek Czachor oraz załoga samochodu Łukasz Komornicki/Rafał Marton, a ja zostałem wybrany do ciężarówki Mercedesa, którą prowadziłem wraz z Klausem Bauerle. Był to mój pierwszy start i od razu z dużymi sukcesami. Na pierwszych etapach udawało mi się wygrywać z Kamazami, które od lat wygrywały klasę ciężarówek. Później przez kilka lat startowałem samochodem, jednak tęskniłem za ciężarówką. Pojawił się nowy projekt Szkoła Mistrzów Lotto a z nim utytułowany zespół czeskiej Tatry. Zaproponowano nam współpracę. Również w tym teamie odnosiłem znaczące sukcesy na Dakarze. To były bardzo szybkie samochody, moce dochodziły do 1200 koni mech. przy potężnym momencie obrotowym 4500 n/m. Duża sprawa!
Napisz komentarz
Komentarze