Bartosz Lipiński
Michał Pol: Augustów, moja miłość
Proszę powiedzieć, jak to się stało, że pan, jako młody chłopak z Warszawy, a dziś wybitny dziennikarz trafił kiedyś do Augustowa?
-Augustów to dla mnie wspomnienia cudownego dzieciństwa. Część mojej rodziny pochodzi z Białegostoku. Pradziadek był budowlańcem, zawieszał m.in. wiechę na białostockim kościele św. Rocha, a w Augustowie wybudował przed wojną seminarium nauczycielskie, gdzie po wojnie mieścił się szpital, a dziś chyba szkoła. Od urodzenia spędzałem z rodzicami i babcią każde wakacje w Augustowie. Najpierw na ul. Nadrzecznej u państwa Czajkowskich nad samym jeziorem Necko. Uwielbiałem do nich przyjeżdżać, bo mieli trzy piękne córki, mniej więcej w moim wieku, Magdę, Anię i Ulę, a potem jeszcze syna Piotrka, który dziś jest uznanym w Augustowie zegarmistrzem. Pływaliśmy kajakami, motorówką. Magda, która dziś prowadzi w Augustowie znakomite pizzerie, była najstarsza i pamiętam, że nauczyła mnie pływać. Opowiadała mi od pierwszej do ostatniej sceny filmy, na które mnie jeszcze nie wpuszczano do kina. Do dziś pamiętam ciarki podczas jej relacji z filmu „Omen”.
Napisz komentarz
Komentarze