Posiadasz stopień mistrzowski w karate, to robi wrażenie. Zacznijmy jednak od początku, bo jakoś musiałeś do tego dojść…
- No tak, karate trenuję już od 17 lat, czyli swoją przygodę z tą dyscypliną zacząłem od 5 roku życia.
Nie ma co kryć, że byłeś wtedy jeszcze słodkim maluchem, taki mały człowiek, na ogół nie wie za bardzo czego chce, kto cię zatem namówił na zajęcia karate?
- Było to tak, że moja mama na początku zapisała na zajęcia moją starszą siostrę, która bardzo się w to wciągnęła. Widząc jej zapał i zaangażowanie, chciałem tak samo. Po paru miesiącach dołączyłem więc do niej.
I się zaczęło…
- Tak karate pochłonęło mnie całego. Wpadłem po uszy. I tak ta moja przygoda z tą dyscypliną trwa do dziś.
Z tego co wiem to trwa i to z niezłymi efektami, bo nieraz na zawodach sięgałeś po medale...
- Trochę się tego nazbierało. Ogółem przez wszystkie lata na podium stawałem około 90 razy, z czego połowę na najwyższym stopniu podium.
No to nieźle, a który z sukcesów był dla ciebie najważniejszy?
- Największym sukcesem w karate jest chyba to, że pokochałem tę sztukę walki i nie mogę bez niej żyć (śmiech). Karate to nie tylko aspekt sportowy czy filozofia życia, ale też wspaniali ludzie, którzy są prawie jak rodzina i cieszę się, że mogę z nimi spędzać czas na treningach, turniejach i zgrupowaniach. A jeśli chodzi o osiągnięcia to jestem dumny z dwóch tytułów mistrza Polski oraz 10 medali innego koloru z tej rangi imprez. Zdobyłem też międzynarodowe Mistrzostwo Austrii oraz Czech.
Napisz komentarz
Komentarze