Nasze Miasto, nie nasz burmistrz
Na sesji z 25 października szef klubu Nasze Miasto pytając burmistrza o wiedzę w sprawie pobicia jednej z pracownic urzędu dodał, że takie pytanie było kierowane do niego już wcześniej, a do tej pory nie uzyskano odpowiedzi. Być może oznacza to, że informacje o niechlubnych zdarzeniach były znane niektórym znacznie wcześniej, niż dzień po odejściu W. Walulika z NM. Teraz burmistrz, który został przez radnych klubu rządzącego miastem wykreowany, namaszczony i przez bardzo długi czas popierany stał się dla nich balastem. To przecież Walulik był twarzą i sztandarem udanej kampanii wyborczej z 2014 roku, a skrót KWW przed nazwą ugrupowania równie dobrze można byłoby też rozwinąć, jako Komitet Wojciecha Walulika. Pamiętajmy o tym, że w historii znane są sytuacje, w której jedna głupia czy niefortunna wypowiedź lidera decydowała o porażce całego ugrupowania politycznego. Już na wspomnianej sesji jeden z postronnych komentatorów stwierdził, że gdyby doszło do kompromitacji premiera, jego ugrupowanie nie mogłoby powiedzieć: „To nie my, to ten zły premier”. Nie chodzi tu o żadną odpowiedzialność zbiorową, tylko o wzięcie pełnej odpowiedzialności za osobę, której sukces sprzed trzech lat był ich wspólnym dokonaniem.
Napisz komentarz
Komentarze