Elżbieta Jaworowicz już w pierwszych minutach swojej wizyty dopytywała mieszkańców, czy otrzymali wsparcie ze strony lokalnej gazety. Z satysfakcją odnotowujemy, że augustowianie bez namysłu potwierdzili naszą solidarność. Reporterka z wielkim zainteresowaniem wysłuchała różnych aspektów tej dramatycznej historii. Mieszkańcy podnosili m.in. wątek nowego planu zagospodarowania przestrzennego Zarzecza czy możliwości zabudowy hotelowej terenu.
Układ polityczno-towarzysko-biznesowy?
Radny Marcin Kleczkowski sporo uwagi poświęcił analizie powiązań polityczno-towarzysko-biznesowych w naszym mieście. Zaprezentował Jaworowicz fotografie ze wspólnych wczasów burmistrza Mirosława Karolczuka i jednego z przedsiębiorców, który posiada działkę w sąsiedztwie nadpalonego budynku. W trakcie długiej i szczegółowej rozmowy radny mówił też o prawdopodobieństwie istnienia „układu”. Leszek Cieślik przypomniał Jaworowicz, że przed laty gościł w jej programie. Ocenił, że jako burmistrz skutecznie rozwiązywał podobne kłopoty.
Mieszkańcy informowali redaktorkę, że z obiektu zniknął wyłaz dachowy, co mogło umożliwić szybsze rozprzestrzenianie ognia. To powoduje pytanie, czy pożar mógł być wywołany celowo?
Wielka presja na burmistrza Karolczuka
O wypowiedź do niedawnej wizyty Jaworowicz poprosiliśmy Kleczkowskiego i Adama Sieńkę.
-Pożar, który wybuchł w niewielkiej części budynku, był początkiem tragedii dla kilku rodzin. Burmistrz oraz popierający go radni wykazali się ogromną nieczułością i niezrozumieniem. Kolejną odsłoną dramatu jest przyjazd do Augustowa ogólnopolskiej telewizji i pani redaktor Jaworowicz. Miejmy nadzieję, że ta presja medialna okaże się na tyle skuteczna, że burmistrz zdobędzie się na refleksję i zrozumie, że wystarczy niewielki wysiłek finansowy dla miasta, by dokonać naprawy budynku i umożliwić ludziom powrót do mieszkań. Być może burmistrz zrozumie, że los mieszkańców jest ważniejszy niż relacje z miejscowymi biznesmenami -przyznał Kleczkowski.
-Od początku mówiłem, że bez dobrej woli ze strony burmistrza nie uda się rozwiązać sprawy mieszkańców budynku komunalnego przy ulicy Zarzecze. Niestety, nie widzimy zaangażowania miasta w rozwiązanie tego problemu, wyszukiwane są półśrodki i rozwiązania, które de facto mają doprowadzić do wyeksmitowania mieszkańców zamieszkujących budynek od kilkudziesięciu lat. Jest to nieuczciwe w stosunku do innych niezamożnych augustowian, którzy latami czekają na miejskie mieszkania, bo raptem miasto od ręki dysponuje wieloma mieszkaniami komunalnymi dla osób, które chce wyeksmitować -zreferował Sieńko.
Mieszkańcy są wykańczani psychicznie
O trwającym dramacie i zaproszeniu ogólnopolskich mediów rozmawialiśmy z mieszkańcem budynku na Zarzeczu. Pan Mariusz wielokrotnie przedstawiał głosy lokatorskie na sesjach rady.
-Zaprosiliśmy program „Sprawa dla reportera”. Pani Jaworowicz zapoznała się z naszą sprawą i zgodziła się przyjechać. Mamy nadzieję, że jej reportaż pomoże nam wrócić do tego budynku. Serca nas bolą, że musimy stąd odejść, chociaż nie chcemy. Zwłaszcza, że mieszkania nie były naruszone przez ogień. Wiemy od dawna, że spaliła się tylko jedna kuchnia. Miejmy nadzieję, że po wizycie pani redaktor ta sytuacja się zmieni. Może inaczej spojrzą na nią nasze władze, iż ważni są mieszkańcy, a nie jakieś interesy -stwierdził pan Mariusz, mieszkaniec budynku na Zarzeczu.
-Władze od trzech miesięcy próbują nas wykończyć psychicznie na wszelki sposób. Musimy przyjąć jakieś mieszkania zastępcze, nakazują nam oddać klucze od dotychczasowych mieszkań, choć nie zdążyliśmy z nich jeszcze wszystkiego zabrać. Pani prezes twierdzi, że ten budynek popada w ruinę, jest zadłużony na 28 tys. zł, a czynsz przynosi jedynie 1.400 zł zysku i są to dla nich same straty. Zadłużenie istnieje ze względu na osoby zamieszkujące lokale socjalne, w tym człowieka, u którego zapaliła się kuchnia -poinformował mieszkaniec Zarzecza.
Pożar nie poczynił nieodwracalnych strat
Spytaliśmy pana Mariusza, czy lipcowy pożar doprowadził do zniszczenia budynku i mieszkań?
-Pożar wybuchł tylko w jednej kuchni, ogień nie przedostał się nawet na klatkę schodową. Mieszkam obok tej kuchni i w moim lokalu nic się nie stało, było tylko lekkie zadymienie. Najgorsze jest to, że teraz muszę wszystko niszczyć, żeby zabrać swoje rzeczy. Był przeprowadzony remont, kładliśmy glazury, terakoty, panele podłogowe, zamontowaliśmy podwieszane sufity i suwane drzwi, nawet okna sami wymieniliśmy na plastikowe. Musimy to wszystko zostawić i przenieść się do mieszkania zastępczego -przybliżył bardzo trudną sytuację lokator budynku na Zarzeczu.
-Pani prezes opublikowała na Facebooku zdjęcia mieszkania zastępczego. Wbrew słowom pani prezes, mieszkanie nie jest po remoncie, zostało tylko odświeżone. Ściany nie były szpachlowane, podłogi są krzywe, nawet w kuchni i łazience pokryte najtańszym gumoleum -opowiedział pan Mariusz.
Dyskusyjna ekspertyza zniweczy remont?
Z ekspertyzy zaprezentowanej przez burmistrza wynika, że koszty naprawy budynku mają być horrendalne.
-Ekspertyza przedstawiona przez burmistrza została wykonana w jednym celu. Chodzi o to, żeby uznać, że budynek uległ zniszczeniu i można go zburzyć. Kwota 2 mln zł za naprawę brzmi niepoważnie. Ubezpieczyciel oszacował straty na 120 tys. zł. Zastępca burmistrza twierdzi, że ta kwota jest zaniżona i powinna być dziesięciokrotnie wyższa. Może wizyta pani Jaworowicz nam pomoże. Mam nadzieję, że wszyscy mieszkańcy spojrzą na naszą sytuację inaczej i w końcu przejrzą na oczy. Zobaczą, że nasze władze nie są dla mieszkańców, ale dla „swojego miasta” -podsumował pan Mariusz, jeden z mieszkańców budynku z ulicy Zarzecze.
Napisz komentarz
Komentarze