-Słuchaj, Felek,- zwrócił się do swego podwładnego. -Co powiedziałbyś na małą prywatną imprezę w saunie na basenie? Raz w tygodniu lub nawet dwa razy. Taka integracja.
Felek, który był zapalonym miłośnikiem dobrych imprez, nie potrzebował namawiania.
-Pomysł pierwsza klasa! Ale weźmy też Sławojka. Zna się na organizacji.
Sławojek nie miał pojęcia o organizacji, ale potrafił przynieść dobre whisky, którą kupował na rachunek urzędu. Miał też szampana i cygara. Był wniebowzięty.
-Miron, nie poznaję cię. Ale co z klientami basenu i saun?
Felek Skonopi był szybszy od Mirona.
-Zamkniemy. Powiemy, że konserwacja, prace techniczne, cokolwiek. Albo że oszczędności trzeba robić, bo musimy wszystko z namysłem, że grosz publiczny wymaga rozwagi i wyłączania saun z użytkowania.
Wkrótce potem Miron, Felek i Sławojek zaglądali do wszystkich saun w miejscowym basenie, a w ich rękach błyszczały butelki z whisky, cygara i szampan. Kieliszki rozstawiała obsługa basenu. Felek wymyślił, by do niecki basenowej wrzucić wędzone ryby. Pływały teraz jedna obok drugiej. Jeden chłoptaś z obsługi próbował protestować, gdy urzędnicy taczką wieźli ryby, ale Sławojek szybko go uspokoił, na długo, jak się wydaje.
-Spierdalaj mi z oczu. Tu się państwo bawi, a ty chujku możesz co najwyżej nam usługiwać i podawać ręczniki. Zwalniam cię, możesz iść do domu lub do opozycji.
Zapadła noc. Światła przyćmione, sauny rozgrzane. Pracownicy wtaskali wielki fortepian, na którym grała specjalnie zamówiona pianistka. Przybyły też hostessy, które Sławojek zaprosił z pobliskiego przybytku o dość jednoznacznej reputacji. To nie były te od prywatnego koncertu dla ministra. Tamte wróciły do Paryża. Ale i te wydawały się apetyczne, zwłaszcza w samych strojach kąpielowych.
Gdy opary sauny mieszały się z dymem cygar, a alkohol wlewany do kieliszków uwalniał najbardziej szalone pomysły, sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Sławojek, próbując zaimponować jednej z dam, wskoczył do basenu w garniturze. Felek zaś stwierdził, że podgrzewanie szampana w saunie to świetny pomysł. Zaproszone panie akceptowały każdą głupotę miejskich polityków zgodnie z hasłem klient nasz pan, choć po prawdzie płacił podatnik.
Sławojek zdjął przemoczony garnitur, jedna z pań pomagała mu się wytrzeć i pozbyć resztek wędzonych ryb z basenu. Chwilkę potem dołączyła kolejna hostessa, co znacznie poprawiło humor Sławojka. Pijany Miron mruczał coś o rozbieranym pasjansie, że skoro są już takie ładne panie, może trzeba spróbować nowej gry, tym razem nie w komputerze, ale w saunie. Nikt go jednak nie słuchał. Sławojek zamykał się właśnie w saunie, wyłączonej wcześniej, by nie było za gorąco. Towarzyszyły mu dwie jakże pomocne koleżanki.
Felek Skonopi kazał pianistce iść do diabła z jej smętnymi kawałkami i sam usiadł za instrumentem. Okazało się, że wbrew jego przypuszczeniom, gra na tylu białych i czarnych klawiszach nie jest sprawą łatwą. Zawołał więc obsługę basenu i kazał wepchnąć fortepian do basenu. Chlupot ucieszył go niezmiernie. Widok zanurzającego się w toni czarnego kształtu przypominał mu o jakiejś tragedii z fortepianem, o której słyszał w szkole. Ale tam było coś o bruku chyba i o ideale, i o wnuku. Nic nie było o wędzonych rybach pływających w basenie.
Gdy się Felek przebudził z letargu po whisky i czymś tam jeszcze, Sławojek pluskał się wśród wędzonych ryb w basenie. Dwie hostessy były coraz odważniejsze w strojach, a właściwie ich braku. Ktoś włączył wielkie kolumny przyniesione z magazynów w podziemiach. Obsługa stała karnie w szeregu ze spuszczonymi głowami, a Miron bełkotał coś do nich.
-To nie jest zwykła praca. Służba Mironowi, pamiętajcie, to zaszczyt, to patriotyczny obowiązek. Miron, czyli ja znaczy, to wielki obywatel naszego miasta, to wzór dla każdego z was. To źródło szczęścia i dobrobytu. Kawę, kurwa, macie?
Felek zauważył poruszenie.
-Sypaną czy rozpuszczalną wielmożny pan sobie życzy -odezwała się sekretarka dyrektora basenu.
-Jaka, kurwa, sypana? -Sławojek podpłynął bliżej. -Z ekspresu poprosimy. I dla moich koleżanek też z ekspresu z mleczkiem.
-Wielmożni panowie, nie mamy ekspresu, nie mamy cukru, kawę musimy przynosić z domu -sekretarka chlipała cichutko.
-Gdzie jest ten debil, dyrektor? Dawać go tu! -Felek poczuł, że wracają mu siły. -Prowadźcie do jego gabinetu. Tam będzie dalsza część imprezy. Alkohole i cygara tam przynieście.
Gdy towarzystwo chciało wejść do gabinetu dyrektora napotkało na poważny problem. Była nim temperatura. Prawie jak w saunie piętro niżej.
-Co tu się, kurwa, wyrabia -zwrócił się grzecznie Sławojek do sekretarki dyrektora. -Tu tacy wspaniali goście, piękne panie, a na basenie nie ma porządnej kawy, klimatyzacji i porządnych mebli. Proszę dyrektorowi przekazać, że trzeba to zmienić. Tu ludzie przychodzą odpocząć po pracy. I kącik do pasjansa niech zrobi.
Porządki na basenie trwały dwa tygodnie. Na drzwiach wisiała kartka o poważnej awarii, którą odkrył Miron i jego zasłużeni zastępcy.
Napisz komentarz
Komentarze