Mamy wrażenie, że referendum jest przesądzone. Członkowie rządu przez cztery dni demonstrowali nam pytania referendalne. Mamy odpowiedzieć, czy jesteśmy za sprzedażą Niemcom ostatnich 18 przedsiębiorstw państwowych, których połowa jest w likwidacji lub upadłości. Ciekawostką jest, że obecny rząd w różny sposób zlikwidował od 2015 roku 14 takich przedsiębiorstw. Te istniejące nie mają żadnego znaczenia gospodarczego. W dniu wyborów mamy także zdecydować, czy chcemy podniesienia wieku emerytalnego, czy zgadzamy się na przyjęcie uchodźców i czy chcemy, po roku od wybudowania, rozebrać płot na granicy z Białorusią.
Referendum, w chwili pisania tych słów, nie zostało jeszcze zatwierdzone. Sejm musi zmienić prawo, aby mogło się odbyć razem z wyborami. Na razie pytania referendalne mają odwrócić naszą uwagę od powszechnej drożyzny, od uwłaszczania się funkcjonariuszy PiS na publicznym majątku, od odbierania kobietom ich praw, od kolejek do lekarza, od ubożenia zwykłych ludzi. Wielu Polaków rozumie, że referendum nie służy zbadaniu opinii obywateli w szczególnie istotnych dla Polski sprawach. Zwłaszcza, że pytanie o mur na granicy należy kierować do pograniczników i żołnierzy, a pytanie o uchodźców jest fejkiem, bo nikt nam nie każe przyjmować żadnych uchodźców. Pytanie o sprzedaż upadających warsztatów naprawczych czy małych firemek państwowych u fachowców wywołuje uśmiech politowania, a pytanie o wiek emerytalny jest w stylu: czy chcesz być młody i bogaty, czy stary i biedny. Od bardzo dawna wiadomo, że jedynie dłuższa praca w starszym wieku jest sposobem na uniknięcie skrajnego ubóstwa. Pamiętajmy, że obecny wiek emerytalny był ustalony, gdy ludzie umierali przed ukończeniem 60 roku życia, a teraz dożywamy do osiemdziesiątki. Dlatego emerytury w wysokości 1.200 zł są normą, a nie wyjątkiem. Jeśli ktoś chce przejść na emeryturę szybko i akceptuje tak niskie wypłaty, jego wola, ja bym nie bronił.
Wśród wielu moich znajomych pojawiło się piąte pytanie referendalne: jak nie wziąć udziały w referendum?
Pytanie nie jest głupie, a odpowiedź nie jest prosta.
Połączenie wyborów z referendum, wrzucanie kart do tej samej urny, powoduje, że niewzięcie udziału w referendum nie jest proste i wymaga wykonania kilku czynności.
Zapewne komisja wydając karty do głosowania na kandydatów do Sejmu i Senatu, będzie chciała nam wręczyć automatycznie kartę referendalną. Nie wystarczy nie przyjąć tej kartki. Nasz podpis na liście obecności będzie policzony jako uczestnictwo w referendum. Należy na liście obecności samodzielnie, albo prosząc członka komisji wyborczej, zaznaczyć wyraźnie, że odmawiamy uczestnictwa w referendum i nie pobieramy karty do głosowania.
Opozycja, która ma zamiar zbojkotować referendum z całą pewnością przedstawi instrukcję obsługi tego kuriozalnego głosowania. Najpierw Sejm musi to referendum umożliwić poprzez zmianę prawa. Wówczas poznamy szczegóły odpowiedzi na piąte pytanie: jak nie wziąć udziału w referendum?
Napisz komentarz
Komentarze