Artur Kleczkowski zapytał, czy jest szansa, by wodociągi zleciły inspekcje tego odcinka kanalizacji deszczowej?
-Po takich zalaniach woda wdziera się do garaży poprzez parowanie przesiąka pod stropy i zaczyna wychodzić grzyb i wilgoć –kontynuował administrator obiektu. –Właściciel Białego Domku od dwóch lat zbierają dosyć intensywnie środki na modernizacje tego obiektu. Prawdopodobnie w tym roku zaczniemy remont, ale ze względu na zalania modernizacja dotyczyć będzie części usługowej. Chcemy mieć pewność, że tych prac nie zniweczy zalanie w następnych latach. Potem remont obejmie część mieszkalną i cały teren.
Dyskusja w tym momencie dotyczyła już dosyć technicznych szczegółów. Mieszkańcy twierdzili, że kiedyś, przy budowie bloków ktoś podpiął studzienkę kanalizacyjną do deszczowej na tzw. chwilę i tak już zostało. Zaczęto więc szukać różnych technicznych rozwiązań. Prezes wodociągów wyjaśnił, że inspekcja była przeprowadzona i kanał jest przełamany w kilku miejscach i to nie tylko w okolicy Białego Domku, ale w innych miejscach miasta.
-Ktoś tymi wodociągami zarządzał przez dwadzieścia lat –podkreślał burmistrz Walulik. -Nie ma obiecanej 15 lat temu dokumentacji inwestycji, nie ma planów i działamy trochę jak dzieci we mgle. Wszystko musimy pomierzyć, policzyć i wtedy możemy wyjść z konkretną propozycją. Nie o to chodzi żebym państwa teraz uspokoił i obiecał. Za swoje słowa ponoszę odpowiedzialność, dlatego mówię o terminie październikowym.
Padły propozycje budowy zbiornika retencyjnego, studni z przepompownią oraz po prostu odcięcia połączenia studzienki deszczowej i sanitarnej. Burmistrz dodał, że te wszystkie propozycje trzeba zbadać. Z tej propozycji władz miejskich nie wszyscy mieszkańcy byli zadowoleni.
-Widać, że rozwiązanie będzie się ociągało w czasie –głos zabrała jedna z pań. -Tak naprawdę nie możemy przyjąć kolejnej obietnicy, ale chociaż chcemy wiedzieć, jakie zagrożenie epidemiologiczne niosą za sobą te zalania. Sanepid nie chce zrobić badań, a my czujemy się zagrożeni. Po zalaniu przez tydzień czasu czujemy fetor w mieszkaniach. To trwa znacznie dłużej jak jest gorąco. Do tego stopnia, że trzeba uciekać z domu.
Kobieta na dowód wyłożyła na stół kilka słoików ze śmierdzącym szlamem i położyła je przed burmistrzami i prezesem wodociągów.
-To było dziś zebrane –skwitowała. -Zapraszamy w lakiereczkach na nasze podwóreczko z dobrym tanecznym poślizgiem, to może ktoś jeszcze plecy zaliczy i poczuje co to znaczy tam żyć i mieszkać. Zagrożenie epidemiologiczne powinniśmy mieć wszyscy na uwadze.
Napisz komentarz
Komentarze