Nie widzę nic zdrożnego w spotykaniu się redaktorów i dziennikarzy z politykami. To raczej nasz obowiązek. Nawet przynależność partyjna jest prywatną sprawą każdego człowieka, także dziennikarza i jest jak najbardziej dopuszczalna. Za bardzo dziwne i podejrzane należy uznać, że zawodowy polityk uważa inaczej, choć blisko koleguje się, a nawet może przyjaźni, z innym redaktorem naczelnym, który pełni także funkcję burmistrza miasta, Mirosławem Karolczukiem. Ten to się spotyka w kółko z różnymi politykami z PiS, nawet z nimi pije różne napoje.
Do ataku na moją osobę przyłączyła się, jakżeby inaczej, Alicja Dobrowolska ze swoim maglem. Wspierana dzielnie lajkami przez Jolantę Onetę Roszkowską Pamiętam, jak z byłym szefem PiS, Marcinem Kleczkowskim, rozdawała bułeczki na targowicy. I jak się wydaje, tam powinno być jej miejsce, a nie za stołem prezydialnym rady miejskiej. To tam mogłaby, jako Alicja z magla, dowolnie plotkować, powtarzać kalumnie, oszczerstwa. Rzucać różne oskarżenia, mieszać do tego dzieci, mężów, żony, wujków i ciotki. Może ktoś z targowiczan powiedziałby jej, że to bardzo niebezpieczne rewiry i lepiej trzymać dzióbek na kłódkę, bo ludzie sporo pamiętają. Ale nie idźmy tą drogą, może Alicja z magla się opamięta.
Krzysztof Przekop
Napisz komentarz
Komentarze