Wzruszenie odebrało Alce Wolskiej mowę. Nie mogła wydukać ani jednego słowa. Pewien portal przyznał jej nagrodę Oślicy Roku. Tak długo czekała na ten sukces. Musiała opanować wzruszenie. Kilka smarknięć w kawałek papieru toaletowego, na koniec wytarcie nosa w rękaw ciasnej marynarki i zaczęła przemowę.
-Dziękuję za tak ogromne wyróżnienie. W naszym mieście nikt nigdy nie otrzymał jeszcze takiej nagrody. Oślica symbolizuje mądrość, cnotliwość i konsekwencję w działaniu. Jak patrzę na siebie, to ja taka jestem. Jaka ja jestem mądra, aż sama się czasami dziwię. Skąd ja to wszystko wiem, skąd ja to umiem? Nie wiem. Zobaczmy chociażby, jak pięknie prowadzę obrady, jak znakomicie umiem wywołać Babkowską, jak znakomicie wyłączam mikrofon Prawemu lub Makule. Gdy oglądałam nocami moje obrady, przewijałam, by zobaczyć siebie, myślałam wtedy, że to musi się kiedyś skończyć jakąś nagrodą, jakimś tytułem. Byłam pewna, że w stolicy mnie zobaczą, że się poznają, że moja kariera wystrzeli jak z katapulty, jak z rakiety jakiej. I oto dziś moje przypuszczenia, moje pragnienia spełniają się. Dzisiaj można przeczytać, można zobaczyć, że Alka Wolska jest Oślicą Roku.
Alka Wolska była niedużą blondynką. Ubierała się skromnie w kreacje kupione w second handach lub na bazarze. Nie zwracała na siebie uwagi, na ulicy ludzie mijali ją obojętnie. Ale dzisiaj była jakby wyższa, jakby większa, ważniejsza. Skromna, dziana bluzka i plisowana spódnica nie tłumiły powagi bijącej od jej postaci. Może jedynie połączenie różowej góry z zieloną spódnicą zakłócało nieco odbiór. Choć dodatek morskiej apaszki sugerował świadomą ekstrawagancję. Alka Wolska podniosła figurkę oślicy wzorowaną na amerykańskiego Oscara. Zebrani zaczęli bić brawo i głośno skandować.
Dalsza część opowiadania pod grafiką:
-Alka, Alka, hurrrrra.
Felek Skonopi patrzył na całe zdarzenie z zadowoleniem na twarzy. Jego plan wypalił. Kilka dni wcześniej Mroszkowska została gwiazdą województwa w konkursie na inteligencję, dzisiaj triumfowała Alka Wolska. Obie są za głupie, by wiedzieć, jak takie nagrody się załatwia. Od tego był Bamboszko, chociaż bez Felka Skonopi nic by z tego nie wyszło.
Bamboszko ma firmę, a właściwie chyba z sześć firm, które zajmują się pośrednictwem w załatwianiu takich wyróżnień. No bo jakby to wyglądało, gdyby nasze miasto zapłaciło portalowi za nagrodę, za wyróżnienie? Źle by wyglądało. Ale pośrednictwo Bamboszki wszystko upraszcza. Bamboszko co miesiąc wystawia naszemu miastu faktury za różne dziwne usługi czy przysługi. Teraz wystawi jedną lub dwie dodatkowo i nikt nie zwróci uwagi, że to chodzi o Mroszkowską lub Alkę Wolską. Wyróżnienie Mroszkowskiej nie kosztowało aż tak dużo, zaledwie parę tysięcy. Ale Oślica Roku to bardzo prestiżowa nagroda, niby prawicowa, ale portal ma korzenie komunistyczne, a postrzegany jest jako niby centrowy. A to Alce Wolskiej bardzo pasuje, bo sama jest ultra konserwatywną chrześcijańską liberałką o bardzo lewicowej wrażliwości. Jakby była taka partia jak Chrześcijańscy Socjalistyczni Konserwatywni Liberałowie, natychmiast by się zapisała. Dlatego Filip Skonopi wiedział, co robi kupując przez Bamboszka nagrodę Oślicy Roku. Wprawdzie nagroda ta jest bardzo kosztowna, liczona w dziesiątki tysięcy, ale czego nie robi się dla dobra naszego miasta. Do kosztów operacyjnych trzeba jeszcze doliczyć transport na koszt podatnika do województwa i z powrotem, no i ten bankiet, na który teraz Felek patrzy.
Na stołach stały ośmiorniczki, kawior, zmrożona wódka i słodzony szampan. Do tego bardziej swojskie bigosy, ale robione na kiełbasie hiszpańskiej i znakomitym francuskim bordeaux. Specjalnie na tę okazję Felek sprowadził żurek z Sheratona i Guinnessik w beczkach. Na demokracji nie można oszczędzać. Nasze miasto nie może być dziadowskie.
Cała impreza odbywała się w prywatnych gabinetach Mirona i Felka, gdzie nikt obcy nie mógł choćby zajrzeć. Nawet pracownicy urzędu nie mieli tu wstępu. Takie rozwiązanie pozwala na swobodniejszą atmosferę, większą dawkę frywolności.
Alka Wolska zeszła z podestu. Jej lico okrywał rumieniec, po policzkach płynęły łzy wzruszenia.
Podeszła do Mirona.
-Nigdy bym nie przypuszczała, że tak szybko poznają się na mnie w stolicy, że dostrzegą mój wysiłek i moją katorżniczą pracę. Teraz twoja kolej Mironie. Teraz ciebie zauważą. Pomyśl tylko, jakbyśmy razem, ręka w rękę, zasiedli w ławach sejmowych, a może nawet ministerialnych. Sam prezydent zapraszałby nas na herbatkę.
Miron nie wiedział, co odpowiedzieć. Chciał jak najszybciej stąd uciec, bo pod schodami czekał rozpoczęty pasjans. W swojej kryjówce nie musiał udawać idioty.
*Przedstawione sytuacje i postacie są wytworem wyobraźni autora, kreacją artystyczną, choć autor inspiruje się obserwacjami sytuacji i postaci prawdziwych. Autor nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek skojarzenia.
Napisz komentarz
Komentarze