Czarny samochód z odkrytym dachem wolno przejeżdżał ulicami miasta. Kawalkadę otwierali policjanci na motorach ubrani na galowo.
W limuzynie stał Miron ubrany w ciemny mundur udekorowany wielkimi medalami za różne zasługi. Był wyraźnie wzruszony. Nigdy dotąd, może z wyjątkiem pielgrzymek papieskich, nie widział na ulicach tak wielkich tłumów, w dodatku radośnie wiwatujących. Mieszkańcy pozdrawiali go z chodników, niektórzy, by lepiej widzieć, wspinali się na setki miejskich kasztanowców, inni stali na balkonach i dachach domów, wychylali się z okien w blokach. To były nieprzebrane ilości wiwatujących.
-Miron z narodem, naród z Mironem -skandowali mieszkańcy miasta. -Miron, Miron, Miron!!!!
Przed kabriolet sypały się kwiaty.
Kawalkada zatrzymała się przy trybunie. Miron wysiadł. Przywitała go delegacja dwóch mężczyzn i czterech kobiet.
-Mamy zaszczyt powitać cię Mironie chlebem i solą. To ty jesteś autorem galopującego rozwoju, dzięki twojej pracy nasze miasto rozwija się i w dzień, i w nocy. Lud kocha cię i podziwia twoją roztropność i pochylanie się nad problemami. Przyjmij te dary twojego ludu, niech będą symbolem naszej wdzięczności.
Miron kazał odłożyć chleb i sól na maskę limuzyny, bo wchodził już na trybunę. Nie mógł nadziwić się, że całe przemówienie ma w głowie. Nie był dobrym mówcą, prawdę mówiąc był beznadziejnym mówcą. Umiał oczywiście coś otworzyć, przeciąć jakąś wstęgę. Przemowy pisał mu ktoś z pracowników. Miał jeszcze taką tabelkę od Felka Skonopi, z której mógł złożyć dowolne przemówienie o treści ogólnej. Wystarczyło wylosować kolejność czytania kolejnych kolumn i wierszy i przemawiać dowolnie długo o niczym. Tym razem wiedział, że przemówienie nie sprawi mu żadnego kłopotu, choć nie przygotowywał się do niego. Poprawił mikrofon i zaczął przemawiać.
– Możecie być przekonani, że my wszyscy jesteśmy ulepieni z tej samej gliny i nie mamy innego celu, jak ten któryśmy zadeklarowali: rozwijać kraj, umacniać socjalizm, poprawić warunki życia ludzi pracy. Jeśli nam pomożecie, to sądzę, że ten cel uda nam się wspólnie osiągnąć. No, więc jak – pomożecie?
-Pomożemy -odkrzyknęły tłumy.
-Pomożemy- odpowiedziało echo.
Miron mówił i mówił. Tysiące ludzi co chwilę go oklaskiwało.
Na trybunę wbiegły dzieci z kwiatami. Miron głaskał każde z nich, jedno nawet podniósł do góry. Tłum zaczął śpiewać „Sto lat”. Brawa, śpiewy i wiwaty trwały bez końca. Przed trybuną zaczęły maszerować delegacje zakładów pracy i szkół. Szli rolnicy i robotnicy. Nieśli wielkie transparenty z hasłami sławiącymi Mirona. Niektórzy nieśli wielkie portrety Mirona.
Miron nie mógł się nadziwić, skąd w naszym mieście jest tylu ludzi. Felek Skonopi mówił mu, że internety mają swoją siłę i moc, i że dzięki temu wszyscy mieszkańcy go kochają, ale Miron nie dowierzał. Teraz działanie tych internetów widział na własne oczy.
Trochę mu było niezręcznie, bo przecież to przez niego te tłumy muszą płacić tak dużo za ogrzewanie, to przez niego olimpijskie budowle nie powstaną, to przez niego przepadły setki milionów od Norwegów. Przypomniał sobie wizytę inżynierów, którzy przywieźli gotowy projekt modernizacji ciepłowni, nawet pieniądze przywieźli, ale Dobowski kazał się wstrzymać, że niby to podejrzane, że lepiej nic nie robić, bo się coś schrzani, że lepsza będzie jakaś piroliza, że z obcymi lepiej nie zaczynać, że nie chcieli zapisać się do naszej partii. No to teraz ludzie mają zimno w domach i nie mają ciepłej wody. Ale widać, że i tak go kochają.
Miron patrzył na wielbiące go masy, słyszał śpiewy i wiwaty. Musi pomyśleć, by może posłem zostać, a może, ko wie, ministrem nawet jakimś. Znał się na układaniu pasjansa w komputerze jak nikt w urzędzie, więc może ministrem od komputerów by został? Tylko jakie to ministerstwo? Zostanie premierem. Postanowione.
Zachodzące słońce zaczęło go razić w oczy. Usłyszał z dołu trybuny dziwne stukanie. Coś zastukało jeszcze raz i jeszcze raz. Otworzył oczy i zauważył wchodzącego do jego gabinetu Felka Skonopi.
-Stukam i stukam -głos miał zaniepokojony. -Myślałem, że coś ci się Miron stało. A jest problem i to chyba spory. Napisałem na internetach, że wzrost ceny ogrzewania to tak naprawdę duża obniżka i się zaczęło. Musisz wyjrzeć przez okno.
Miron uświadomił sobie, że z podwórka dobiegają gwizdy i krzyki. Podszedł ostrożnie do okna i odchylił zasłonkę. Na placu przed urzędem stało społeczeństwo z taczką, nawet z trzema taczkami.
Krzysztof Przekop
*Przedstawione sytuacje i postacie są wytworem wyobraźni autora, kreacją artystyczną, choć autor inspiruje się obserwacjami sytuacji i postaci prawdziwych. Autor nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek skojarzenia.
Napisz komentarz
Komentarze