Bartosz Lipiński
Minęło 40 lat od dnia, który zapisał się na stałe w polskiej historii, ale są to z pewnością jej czarne karty. Informacja o wprowadzeniu stanu wojennego wstrząsnęła narodem, a dalsze konsekwencje tej sytuacji przyniosły inne dramatyczne wydarzenia, które dziś rozpatrywane są nawet w kategoriach zbrodniczych. Historycy spierają się o to, czy Wojciech Jaruzelski miał jakiekolwiek uzasadnione podstawy do podjęcia tak daleko idącej decyzji. My z obecnej perspektywy możemy jedynie wspominać ofiarę naszych rodaków. Przypominać o świadectwie osób, którym przyszło żyć w tym trudnym, przepełnionym niepewnością okresie.
Pamięć ofiar stanu wojennego została uczczona w Augustowie
Pod pomnikiem „Tym, którzy oddali swe życie za wolną i sprawiedliwą Ojczyznę" na Rynku Zygmunta Augusta wiązanki kwiatów złożyły delegacje powiatu augustowskiego, Koalicji Obywatelskiej, a także Prawa i Sprawiedliwości. Niektórzy z uczestników podzielili się z nami wspomnieniami i refleksjami.
-Stan wojenny zastał mnie w Gdańsku. Byłem wówczas studentem Uniwersytetu Gdańskiego. Doskonale pamiętam 13 grudnia 1981 roku. Panował podobny klimat do obecnego, zimowy i mroźny. Informację o wprowadzeniu stanu wojennego przyjąłem z dużym zaskoczeniem, tak jak inni studenci. Targały nami emocje i niepewność o to, co będzie dalej. Każdy z nas mocno to przeżył. Musieliśmy opuścić nasze akademiki –przypomina wicestarosta Dariusz Szkiłądź.
-13 grudnia 2021 roku to nie tylko okazja do wspomnienia okrągłej rocznicy wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, ale również możliwość oddania czci i honoru tym, którzy zostali zamordowani przed czterdziestoma laty. Składając kwiaty chcieliśmy upamiętnić ofiary stanu wojennego, również osoby internowane i dotknięte w inny sposób tragedią, która dotyczyła też augustowian. Chcemy prawdy o stanie wojennym –mówi Marcin Kleczkowski, radny PiS.
W związku okrągłą rocznicą niezwykle wartościowe są też wspomnienia byłego wieloletniego burmistrza Augustowa, aktualnego radnego miejskiego Leszka Cieślika. Tym bardziej, że o wprowadzeniu stanu wojennego dowiedział się będąc w Gdańsku, mieście przesiąkniętym polską martyrologią lat 70 i 80. Gdy Wojciech Jaruzelski wygłaszał pamiętne orędzie do narodu, Leszek Cieślik był studentem drugiego roku prawa na Uniwersytecie Gdańskim. Mieszkał wtedy z żoną w akademiku przy ulicy Polanki. Obserwował na żywo historyczne wydarzenia, a dzisiaj dzieli się swoimi refleksjami.
-O tym, że dzieje się coś niedobrego i niepokojącego, dowiedziałem się wyglądając z okna. Nasz akademik został otoczony przez transportery opancerzone oraz wojsko. Administracja akademika poinformowała nas rano, że wszyscy studenci muszą go opuścić. 13 grudnia 1981 roku przypadał w niedzielę, a małżeństwa mogły pozostać w akademiku kilka dni dłużej. W związku z tym wyjechaliśmy z Gdańska w czwartek, 17 grudnia wieczorem. Nie było wtedy możliwości wynajęcia mieszkania. Przyjechaliśmy do Augustowa, skąd pochodzi moja żona –wspomina Leszek Cieślik, który był naocznym świadkiem wielkich społecznych manifestacji.
Cieślik w rozmowie z naszą gazetą przypomina, że 13 i 14 grudnia 1981 na uczelni odbyły się protesty. We władzach strajkowych był m.in. śp. Maciej Płażyński, który sprawował funkcję przewodniczącego NZS-u na Uniwersytecie Gdańskim. Protest z powodów bezpieczeństwa zakończył się po dwóch dniach, natomiast część ze studentów udała się do Stoczni Gdańskiej.
-Dziś szczególnie mocno wspominam największą manifestację, która odbyła się 16 grudnia. Wzięło w niej udział kilkadziesiąt tysięcy osób. Z obecnej perspektywy doceniam to, że wyszedłem z niej cało. Tłum zmierzał pod pomnik Poległych Stoczniowców, do którego dostępu broniło ZOMO –dodaje Cieślik, ówczesny student i późniejszy burmistrz Augustowa.
Napisz komentarz
Komentarze