Bartosz Lipiński
Spotkanie dotyczące koncepcji powstania w naszym mieście ulicy Sybiraków z piątku, 26 listopada odbyło się na sali konferencyjnej urzędu miasta. Na trwające blisko dwie godziny spotkanie przybyła duża grupa mieszkańców, w tym osoby w podeszłym wieku. Licznie stawili się również urzędnicy miejscy. Pojawiło się też kilku radnych. Był wśród nich Tomasz Dobkowski. Obecność lidera ugrupowania Nasze Miasto jest godna odnotowania, bo na początku mijającego roku tłumaczył on pandemią niemożność zwołania spotkania zespołu, mającego zbadać inwestycję bazy sportów wodnych w Augustowie. Oceniając wizualnie liczbę ludzi będących na sali można założyć, że bardzo podobna ilość osób zebrałaby się w urzędzie podczas obrad rady miejskiej.
Przewodnicząca rady miejskiej, a także popierające ją osoby z koalicji rządzącej przekonują, że posiedzenia radnych na sali obrad wiązałyby się z wielkim niebezpieczeństwem zakażenia koronawirusem. Zakładając, że ich obawy są uzasadnione, należy zapytać, dlaczego w takim razie burmistrz naraża mieszkańców na takie niebezpieczeństwo? To kompletny brak logiki oraz konsekwencji obozu rządzącego.
Widzieliśmy też w ostatnich tygodniach inne obrazki, jak choćby duże obchody miejskie Narodowego Święta Niepodległości z udziałem tych samych osób, które przestrzegają przed przebywaniem w skupiskach ludzkich. Widzieliśmy zdjęcia opublikowane przez burmistrza na Facebooku 15 listopada ze spotkania w urzędzie miasta z przedszkolakami. Burmistrz bez maseczki przybija sobie „piątki” z dziećmi.
Taka rzeczywistość to doskonały przyczynek do dyskusji, czy obrady zdalne rzeczywiście wynikają z obaw i troski o bezpieczeństwo, czy może powody są inne? Widać jak na dłoni, że nie da się obronić oficjalnych wyjaśnień, ponieważ urąga to inteligencji. Coraz bardziej zasadne są rozważania, czy nie chodzi o wygodę, zapewnienie kworum na obradach, pewność przegłosowania uchwał zgodnie z wolą rządzących, możliwość poświęcenia się obowiązkom domowym i zawodowym w trakcie posiedzeń. Skalę absurdu niedawnego zaproszenia mieszkańców do urzędu miasta potęguje też historia z maja 2020 roku. Radne miejskie Aleksandra Sigillewska i Izabela Piasecka chciały wziąć udział w spotkaniu burmistrza z lokatorami mieszkań komunalnych. Panie nie zostały wpuszczone na rozmowy, a całe zamieszanie tłumaczono później między innymi epidemią oraz względami bezpieczeństwa. Z tego może wynikać, że sprawa pandemii bywa traktowana instrumentalnie.
*Artykuł ukazał się w 48/2021 numerze "Przeglądu Powiatowego".
Mieszkańcy zostali zaproszeni do dyskusji na salę urzędu miasta, a radni w tym czasie obradują zdalnie twierdząc, że na sali obrad urzędu miasta byłoby zbyt niebezpiecznie:
Napisz komentarz
Komentarze