Bartosz Lipiński
Recepta na rozwój Augustowa
Burmistrz Mirosław Karolczuk oraz rządzące Augustowem od siedmiu lat ugrupowanie Nasze Miasto mówią, że miasto się dziś bardzo rozwija. Czy podziela pan ten optymizm?
-Obserwuję poczynania aktualnych władz miasta od 2014 roku. Patrzę na to nie tylko jako samorządowiec, ale przede wszystkim mieszkaniec. Z przykrością muszę stwierdzić, że do dziś nie przedstawiono żadnej wizji rozwoju miasta i nie wiemy, w jakim kierunku to miasto będzie zmierzać. W 2014 roku rządzący mówili o rozwoju przemysłowym. Wielkie nadzieje wiązano z powstaniem strefy aktywności gospodarczej, zapowiadano napływ inwestorów z Polski. Niewiele z tego wyszło. Poza kilkoma firmami, które już wcześniej prowadziły biznesy na terenie Augustowa i przeniosły swoje siedziby na strefę, nie widać tam szczególnej aktywności. Dlaczego tak się dzieje? Powinniśmy rozumieć, że w naszym mieście potencjał do rozwoju ma przemysł, który wynika z tradycji i historii. Nie jest dziełem przypadku, że tak prężnie działają u nas stocznie jachtowe, ponieważ budowa łodzi od zarania jest nierozwiązalnie związana z Augustowem, ze względu na jeziora i połowy ryb. Fakt, że w naszym mieście znakomicie radzi sobie firma produkująca wyroby tytoniowe również ma uzasadnienie w tym, że jeszcze przed wojną augustowianie uprawiali i sprzedawali tytoń do fabryki w Grodnie, które wtedy było polskim miastem. Nic dziwnego, że branże jachtowe i tytoniowe z powodzeniem się u nas rozwijają, a inne branże mniej chętnie tu inwestują. Dlatego opinie polityków ugrupowania Nasze Miasto sprzed kilku lat, że w augustowskiej strefie może rozwijać się np. przemysł suplementowy lub zbrojeniowy, wynikały ze zwykłej ignorancji. Brak konkretnego kierunku rozwoju miasta ma przełożenie na to, że młodzi ludzie wyjeżdżają z Augustowa, liczba mieszkańców stale spada. Trudno mówić, że teraz miasto się bardzo rozwija. Nie wykorzystujemy nawet swoich atutów.
Ma pan zapewne na myśli położenie Augustowa, walory przyrodnicze, krajobrazowe czy uzdrowiskowe. Takie atuty powinny przekładać się na wielkie zainteresowanie turystów.
-Uważam, że naszym głównym atutem jest turystyka oraz walory uzdrowiskowe. Powinniśmy czerpać garściami z naszego potencjału, zamiast opowiadać o wielkim rozwoju przemysłu, który nigdy nie był tu głęboko zakorzeniony. Podczas rządów ugrupowania Nasze Miasto nie działo się w zasadzie nic w kwestii rozwoju turystyki, związanej z funkcjonowaniem firm na naszym obszarze. Podejmowano fatalne decyzje, np. o wystąpieniu na wiele lat z Podlaskiej Organizacji Turystycznej. Firmy turystyczne zostały pozostawione same sobie i rozwijały się tylko dzięki własnej sprawności i kreatywności. Władze miasta nie zrobiły niczego, co podniosłoby atrakcyjność Augustowa, a wręcz podejmowały karygodne błędy. Koronnym przykładem jest rozbiórka infrastruktury na plaży POSTiW w sytuacji braku jakiejkolwiek alternatywy, co ma opłakane skutki. Słyszę, że rządzący chcieliby wybudować kładkę łączącą brzegi rzeki Netty. Ten pomysł istnieje od dawna, powstał jeszcze w mojej kadencji. Ale kładka nie jest remedium na to, aby zwiększyć zainteresowanie miastem. Gdyby do powiatu augustowskiego przyjeżdżało dwieście tysięcy turystów, skorzystałyby na tym nie tylko augustowskie firmy turystyczne, ale również branże usługowe, noclegowe, gastronomiczne, produkcyjne, kierowcy taksówek, etc. Rządzący nie potrafią dostrzec tego, że turysta zostawia pieniądze nie tylko w hotelu, ale we wszystkich innych sektorach działalności gospodarczej. Im więcej byłoby przyjezdnych w sezonie letnim, tym bardziej rozwijałaby się przedsiębiorczość na naszym terenie oraz powstawałyby nowe miejsca pracy. Katastrofalnym pomysłem obecnej ekipy rządzącej miastem jest koncepcja, by nikomu niepotrzebna południowo-wschodnia obwodnica Augustowa biegła przez sam środek Puszczy Augustowskiej, a przez to przecinała Kanał Augustowski, czyli zabytek klasy zero. Poprowadzenie TIR-ów przez tę trasę wyrządzi niepowetowane szkody i istotnie ograniczy potencjał turystyczny Augustowa, a także jego najbliższych okolic. Musimy mocno postawić na turystykę i odejść od błędnego założenia, że miasto powinno postawić na wszystko po trochu. Kiedy byłem burmistrzem zrealizowałem bardzo ważne inwestycje turystyczne, które podniosły naszą atrakcyjność. Mówię choćby o bulwarach czy pierwszym w Polsce wyciągu do nart wodnych. Nie wszystko mogłem zrobić, bo priorytetem było wówczas skanalizowanie i zwodociągowanie Augustowa. Bez tego żadne przedsiębiorstwo nie mogłoby funkcjonować.
Przedstawił pan swoją diagnozę obecnej sytuacji Augustowa, dlatego zapytam o receptę na jej poprawę. Proszę powiedzieć o pomyśle Koalicji Obywatelskiej dla naszego miasta.
-Koalicja Obywatelska ma konkretne propozycje dla mieszkańców Augustowa, które są dobrą alternatywną dla obecnych rządów w mieście. Społeczeństwo podejmie decyzję, czy lepsze jest trwanie w stagnacji, czy posiadanie wizji rozwoju miasta na kolejne 10-20 lat. Uważamy, że absolutnym priorytetem powinno być wykorzystywanie istniejących walorów, np. Kanału Augustowskiego. Kiedy byłem burmistrzem zrobiono ku temu pierwszy krok, powstał wtedy wielki projekt „Program Zagospodarowania i Promocji Strefy Kanału Augustowskiego”. Jego efektem było między innymi powstanie bulwarów czy Centrum Informacji Turystycznej. Dziś musimy pójść jeszcze dalej. Naszym zdaniem niezbędna jest budowa infrastruktury wzdłuż Kanału Augustowskiego. Nie da się tego zrobić bez współpracy z innymi gminami. Niestety relacje władz miasta z okolicznymi samorządami na własne życzenie nie należą do idealnych, co utrudnia wspólne przedsięwzięcia. Oprócz kurtuazyjnych spotkań włodarzy gmin leżących na szlaku Kanału Augustowskiego nie są podejmowane konkretne działania. Jest paradoksem, że augustowskie firmy produkują nowoczesne houseboaty, czyli tzw. domy na wodzie, które później pływają po jeziorach mazurskich. Mogłyby pływać po naszych szlakach wodnych, ale do tego potrzebne jest nam zaplecze. Na Kanale Augustowskim muszą powstać miejsca, przy których turyści mogliby zatankować łodzie, naładować akumulatory, opróżnić nieczystości, wyrzucić śmieci, w komfortowych warunkach dopłynąć do granicy państwa lub jeszcze dalej. To ambitne założenia, ale można je zrealizować przy wsparciu np. środków unijnych. Gdyby przy Kanale Augustowskim powstała nowoczesna infrastruktura, wtedy przełożyłoby się to na potężny wzrost zainteresowania turystów Augustowem. Istnieje nawet wstępna dokumentacja powstała w czasie mojego urzędowania przy wsparciu ministerialnych urzędników. Augustów musi się czymś wyróżniać żeby mógł konkurować z takimi miastami jak Giżycko czy Mikołajki.
Od kilku lat podnosi pan potrzebę zrealizowania w naszym mieście atrakcji turystycznej z prawdziwego zdarzenia. Czy ma pan pomysł na zwiększenie zainteresowania miastem?
-Oczywiście, że tak. Od dłuższego czasu mówię o potrzebie powstania w Augustowie parku rozrywki. Mam nawet konkretną wizję, by nazwać ten park „Kresolandią”, co nawiązywałoby do bliskich nam geograficznie i historycznie terenów. W takim miejscu mogłyby powstać obiekty nawiązujące do dworów kresowych, można byłoby serwować kuchnię kresową. Bez wątpienia pracownicy parku posiadaliby stroje i inne atrybuty nawiązujące do historii kresów, wyobrażam też sobie stadninę koni w parku, co byłoby dużą atrakcją. Naturalnie znalazłyby się tam nowoczesne punkty do rekreacji jak place zabaw, zjeżdżalnie, baseny, etc. Architekt potrafiłby to wkomponować. Realizacja „Kresolandii” miałaby wielki wpływ na zwiększenie zainteresowania Augustowem. Podobne projekty z powodzeniem funkcjonują w mniejszych miejscowościach Polski, a nawet poza krajem. Byłem kiedyś we włoskim Rimini i widziałem park, w którym zbudowano miniatury najważniejszych włoskich symboli, coś fantastycznego. Kładka nad rzeką Nettą nie będzie generować dochodów i nie zachęci turystów do przyjazdu, a park rozrywki byłby naszą wizytówką i czymś, co zapewniłoby pieniądze dla mieszkańców. Potrzebne są też nowe atrakcje dla augustowian, takie jak basen zbudowany w mojej kadencji.
Wspomniał pan również, że oprócz turystyki, miasto musi czerpać garściami z walorów uzdrowiskowych. Czy ma pan dziś pomysł na wykorzystanie potencjału w tym zakresie?
-Miasto musi przede wszystkim rozmawiać z właścicielami sanatoriów w Augustowie. Osób prowadzących biznes sanatoryjny pewnie nie byłoby stać na to, aby samodzielnie wybudować duży pawilon balneologiczny i inne usługi uzdrowiskowe. Gdyby miasto wybudowało lub partycypowało w koszcie powstania takiego obiektu, sanatoria z pewnością wykupywałyby tam usługi, zaś kuracjusze z całej Polski przyjeżdżaliby chętnie do Augustowa. Dziś turystyka sanatoryjna jest zaniedbana. Jest jeszcze jedna dziedzina życia, która wpływa na rozwój miasta i jego ogólne położenie, o której w ostatnim okresie bardzo wiele się mówiło. Chodzi nam oczywiście o transparentność.
Proszę wyjaśnić, co dokładnie ma pan na myśli mówiąc teraz o transparentności miasta?
-Ugrupowanie Nasze Miasto, z którego wywodzi się obecny burmistrz Mirosław Karolczuk, szło do wyborów w 2014 roku z hasłem transparentności na sztandarach. Podczas ich rządów podejmowano nawet takie propagandowe działania, jak kodeks etyki urzędu miasta. Narracja rządzących runęła w gruzach. Aktualnie wiemy już o tym, jakie interesy z mieniem miejskim prowadzą prominentni radni koalicji rządzącej w swojej działalności gospodarczej. Mam tu oczywiście na myśli panów Tomasza Dobkowskiego oraz Mirosława Zawadzkiego, których firmy sprzedają usługi na rzecz miasta. Oprócz tego, że to niezgodne z prawem, co stwierdził wojewoda, nie ma to nic wspólnego z etyką i transparentnością. Oni doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Dodatkowo małżonka pana Dobkowskiego stojąc na czele „Augustowskiego Reportera” korzysta z budżetu miasta, gdyż miasto płaci pieniędzmi podatników za laurki na swój temat publikowane w „Reporterze”. To są zdarzenia, które kompromitują obóz rządzący.
Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze