Bartosz Lipiński
Nie ma cienia wątpliwości, że Sybiracy powinni być patronem jednej z ulic w Augustowie. Kontrowersje budzi pomysł jej lokalizacji. Historycznie racjonalne byłoby uhonorowanie taką nazwą jednej z ulic w pobliżu dworca kolejowego na Lipowcu, skąd odjeżdżały pociągi z Polakami wysiedlanymi na Sybir. Rozsądną lokalizacją byłaby również okolica parafii pw. Jana Chrzciciela na Borkach, gdzie od bardzo dawna kultywuje się pamięć o rodakach dotkniętych tragedią sprzed lat. Władze miasta mają jednak zupełnie inną i zaskakującą wizję.
Mieszkańcy nieistniejącej ulicy
Zaplanowana ulica Sybiraków miałaby powstać równolegle do ulicy 3 Maja, między ulicami Ks. Ściegiennego i Hożą. W urzędzie miasta odbyło się spotkanie z mieszkańcami terenów, przy których przebiegać ma ta inwestycja. Zaproszenie skierowane przez burmistrza opatrzone było bardzo zastanawiającym tytułem: „Ważna informacja dla mieszkańców ulicy Sybiraków”. To absurdalna sytuacja, gdyż takiego adresu w Augustowie nie ma. Odbiorcy pisma z nieistniejącej ulicy „widmo” poprosili o wskazanie, kto jest zameldowany pod takim adresem. Fantazję nadawcy pisma oceniali, jako „lipę” oraz „ściemę”.
Mirosław Karolczuk napisał o idei budowy 200 metrowego traktu i stworzeniu przyjaznej przestrzeni dla pieszych i rowerzystów sprzyjającej spotkaniom. Dodał, że powstać ma piękne miejsce z ozdobnym oświetleniem, drzewami, krzewami i kwiatami, wyposażone w ławki. Z pisma wynika, że wykonanie inwestycji „będzie wymagało przejęcia niewielkich fragmentów prywatnych gruntów”, za które zostaną wypłacone odszkodowania. Sytuacja budzi obawy i zastrzeżenia niemałej grupy mieszkańców, o czym usłyszeliśmy na spotkaniu w magistracie.
Zburzymy pani budynek
Kierownik wydziału inwestycji Magdalena Sokołowska omówiła koncepcję inwestycji. Porównała ulicę Sybiraków do woonerfów, czyli przestrzeni publicznej łączącej funkcję ulicy, deptaka, parkingu i miejsca do spędzania wolnego czasu. Z relacji urzędników miejskich przebijał duży optymizm. Nie wszyscy mieszkańcy podzielali entuzjazm władz miasta, choć niektórzy popierali propozycję. Ale w dyskusjach wzięły też udział osoby, które kategorycznie się jej sprzeciwiają albo wyrażają daleko idący sceptycyzm i mają konkretne uwagi do koncepcji. Co zrozumiałe, to właśnie głos tych drugich bardzo mocno wybrzmiał na spotkaniu. Jednym z najbardziej poruszających momentów dyskusji była wypowiedź mieszkanki sprzeciwiającej się inwestycji. Kobieta mówiła, że musiałaby zburzyć budynek gospodarczy. Kierownik Sokołowska odparła: „Nie, my byśmy zburzyli ten budynek”, co wywołało dużą konsternację na sali.
Mieszkańcom towarzyszą obawy
Jeden z mieszkańców odczytał stanowisko przygotowane przez część właścicieli posesji:
-Budowa ulicy Sybiraków spowoduje pozbawienie terenu zieleni i rekreacji naszych działek, wysiedlenie starszej osoby, ze świeżo wyremontowanego przez nią budynku, zwiększenie hałasu w naszych mieszkaniach, znaczne zwiększenie zanieczyszczeń spalinami, pozbawienie większości ludzi budynków gospodarczych, znaczne obniżenie wartości naszych działek i zdecydowane obniżenie standardu życia. Większość mieszkańców jest już emerytami. Są wśród nich inwalidzi, inni w trakcie leczenia nowotworu i chorzy na serce, którzy po wieloletniej pracy na rzecz kraju i miasta zasługują na godne warunki życia.
Sceptycznych ocen było więcej. Przedstawiciele obozu rządzącego i zastępca burmistrza Filip Chodkiewicz, próbowali tonować niepokój. Przybyły na spotkanie lider ugrupowania Nasze Miasto, Tomasz Dobkowski, stwierdził m.in.: „Pierwszy raz się zdarza, że mieszkańcy nie chcą ulicy”. To dosyć śmiała teza biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności.
Artykuł na stronie urzędu miasta
Jednym z uczestników spotkania z mieszkańcami w urzędzie miasta był Marcin Kleczkowski.
-Na spotkaniu z mieszkańcami urzędnicy miejscy z zastępcą burmistrza na czele snuli wizję, że na ulicy Sybiraków powstanie wspaniała przestrzeń rekreacyjna. Pragnę zauważyć, że dziś miasto nie potrafi zadbać o istniejące przestrzenie rekreacyjne, takie jak bulwary, błonie i zaniedbany park w centrum miasta. Zamiast brać się za kolejne projekty, miasto powinno zatroszczyć się o miejsca, którymi już dysponuje -komentuje Marcin Kleczkowski.
Szef augustowskiego PiS jest oburzony artykułem, jaki pojawił się kilka dni później na stronie internetowej urzędu. Nasz rozmówca przekonuje, że zaprezentowano w nim zmanipulowane informacje.
-W artykule opublikowanym na stronie urzędu miasta stwierdzono, że przeciwko powstaniu ulicy w zaproponowanym przez miasto kształcie wypowiedziało się tylko czterech właścicieli nieruchomości. To kłamstwo i wielkie nadużycie. Czterech właścicieli wyraziło kategoryczny sprzeciw wobec inwestycji. Natomiast kilku innych wyraziło swoje zastrzeżenia i ogromny sceptycyzm. Z nieznanych powodów urząd wlicza tych ostatnich do grona osób popierających powstanie ulicy. Należy pamiętać, że na tym terenie miasto ma również swoje działki. Uczestniczyłem w spotkaniu i wiem, że ilość zwolenników oraz przeciwników wśród właścicieli posesji była równa bądź z niewielką przewagą osób będących na „nie”. Ponadto część mieszkańców nie została nawet poinformowana o takim spotkaniu –mówi Kleczkowski.
Kontrowersje wokół specustawy
Były przewodniczący rady miejskiej jest przeciwny przejęciu przez miasto fragmentów gruntów od właścicieli posesji. W jego opinii bardzo prawdopodobnym celem realizacji zaplanowanej ulicy jest aspekt wizerunkowy obecnych władz miasta, chociaż nie wyklucza innych względów. Lider PiS w Augustowie jest absolutnie pewny, że nowi właściciele Domu Turka nie mają z tym pomysłem nic wspólnego.
-Pan Filip Chodkiewicz nawiązywał na spotkaniu do specustawy i wydawania decyzji ZRID. Chodzi o procedurę pozwalającą na wywłaszczanie mieszkańców w nadzwyczajnej sytuacji, aby zrealizować inwestycję drogową. Przecież w przypadku ulicy Sybiraków żadna nadzwyczajna sytuacja nie zaistniała, dlatego ludzie nie mogą być wywłaszczani chociażby z części swojej własności wbrew ich woli. Jest to arogancja aktualnie rządzących –komentuje lider augustowskiego PiS.
-Myślę, że celem powstania tej ulicy jest przede wszystkim przykrycie nieudolności obecnych władz miejskich i kompleksów wobec poprzednich włodarzy. Zrozumiałe są również pytania, czy nie chodzi tu też o inne kwestie, takie jak wzrost wartości działek? Niestety w ostatnich latach zdarzały się sytuacje podejmowania decyzji z myślą o konkretnych osobach, dlatego towarzyszą temu pewne wątpliwości. Na pewno nie jest prawdą to, że Instytut Pileckiego lub Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego popiera powstanie ulicy w tym miejscu, aby uzyskać od drugiej strony dostęp do nowego muzeum w Domu Turka -puentuje Kleczkowski.
*Artykuł ukazał się w 48/2021 numerze "Przeglądu Powiatowego".
Napisz komentarz
Komentarze