Bartosz Lipiński
Podczas procesu z Krzysztofem Przekopem radni koalicji rządzącej twierdzili, że nie zgodzili się na przyjęcie do porządku obrad ubiegłorocznej sesji projektu uchwały obniżającej opłatę adiacencką przy podziale działek, ponieważ projekt pojawił się na sesji i nie był omówiony na komisji. Pomijając znany fakt, że na sesjach w augustowskiej radzie miejskiej niejednokrotnie pojawiają się projekty nieomówione wcześniej na komisjach, ta historia pokazuje coś jeszcze.
Dobry projekt opozycji
Opozycja wyszła z inicjatywą obniżenia opłaty w lipcu 2020 roku. W listopadzie 2021 roku opłata pozostaje na 30 procentowym poziomie i rządzący nie zrobili absolutnie nic, aby ją obniżyć. Tymczasem na słynnej konferencji prasowej banitów z klubu PiS z września ubiegłego roku, kiedy poinformowano o podaniu do sądu redaktora „Przeglądu Powiatowego”, nawet radny Mirosław Chudecki mówił o tym, że radni powinni sumiennie zastanowić się nad wysokością opłaty. Chudecki głośno zastanawiał się wtedy, czy powinno to być 30, 25, a może 15 procent. Zamiast zadeklarowanego szukania konsensusu, do teraz sytuacja nie uległa zmianie. Sam sąd w swoim uzasadnieniu nie wykluczył negatywnych skutków trwania przy obecnej stawce.
-Opisane w artykule głosowanie powodów, wskutek których nie dopuszczono do porządku obrad projektu uchwały obniżającej wysokość opłaty adiacenckiej, może być oceniane jako niekorzystne dla rozwoju miasta, a dotychczasowa opłata może być oceniana jako wstrzymująca podział nieruchomości, a w konsekwencji rozwój przedsiębiorczości –fragment uzasadnienia sądu.
Mieszkańcy narzekają
Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy z mieszkańcem Augustowa, skarżącym się na niezwykle wysoką 30 procentową opłatę adiacencką przy podziale działek. Jego słowa były przejmujące.
-30 procentowa stawka opłaty adiacenckiej jest bardzo krzywdząca. Niektórzy sami nabyli te grunty, inni otrzymali je w spadku. Nikomu z nieba nie spadły, a miasto nie dołożyło do nich choćby złotówki –stwierdził w rozmowie z „Przeglądem Powiatowym” jeden z mieszkańców.
-Chętnie podzieliłbym moje grunty na mniejsze działki i je sprzedał. Zwłaszcza teraz, kiedy epidemia spowodowała duże straty finansowe, przydałyby mi się pieniądze. Potrafię podzielić swoją własność, stać mnie na opłacenie geodety. Jednak w przypadku sprzedaży miasto może nałożyć na mnie bardzo wysoką opłatę. Szacuję, że może być to nawet 20 tys. zł. Moi sąsiedzi ponieśliby jeszcze większe koszty. Gdybym sprzedał podzielone działki, już teraz zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego mogłyby powstać na niej budynki, a tak rośnie tam trawa. Jesteśmy gotowi osiągnąć kompromis z decydentami miasta. Jeżeli nie zgodzą się na 1 procent, może mogłaby to być stawka 8-10 proc., ale nie 30. Jak najbardziej popieram opinię, że aktualna sytuacja związana z tą opłatą hamuje rozwój Augustowa. Rozmawiałem z innymi ludźmi, których dotyka ten problem i nie godzą się z obecną stawką –powiedział mieszkaniec.
Milion Dobrowolskiej za 850 lat
Latem ubiegłego roku przewodnicząca rady miejskiej Alicja Dobrowolska przekonywała, że budżet miasta Augustowa straciłby miliony złotych w przypadku poparcia założeń opozycji. Słowa przewodniczącej okazały się dalekie od prawdy i dowodzące jej ignorancji. Od 2015 roku do września 2020, wpływy do budżetu ze wspomnianej opłaty wyniosły 100 zł miesięcznie (1.200 zł rocznie). Pierwszy milion pojawi się w tym tempie za niemalże 850 lat. Koszty utrzymania tej opłaty wynoszą z kolei nawet kilkadziesiąt tysięcy rocznie.
Tereny, które mogłyby zostać zagospodarowane i mieć namacalne przełożenie na rozwój całego miasta, niejednokrotnie porasta trawa. Właściciele gruntów nie dzielą ich na mniejsze działki i nie sprzedają z obawy przed nieuchronnością naliczenia opłaty. Nie ma lepszego momentu jak teraz, aby powrócić do sprawy.
*Artykuł ukazał się w 45/2021 numerze "Przeglądu Powiatowego".
Napisz komentarz
Komentarze