Pszczelarz z Augustowa, który ma swoją pasiekę na terenie powiatu augustowskiego, w ubiegły wtorek (12.10.)poszedł sprawdzić ule i dokonał makabrycznego odkrycia.
-Tego dnia poszedłem sprawdzić pasiekę. Sprawdzić, jak sobie pszczoły radzą. Otworzyłem cztery pierwsze ule z brzegu i wszystko było w porządku. Wszedłem w głąb pasieki, otworzyłem kolejny ul i zobaczyłem martwe pszczoły, otworzyłem kolejny i było to samo. Otwierając ule poczułem silny zapach muchozolu. Prawdopodobnie ktoś spryskał nim pszczoły. Z tego co naliczyłem, to zostało otrutych siedem rodzin pszczelich. W innych ulach trzeba była bardziej pomajstrować, żeby je otworzyć i sprawca chyba się bał je otwierać. Te pszczoły ocalały, ale nie mam pewności, czy też nie zostały podtrute. Jeśli przeżyją do wiosny to znaczy, że nikt ich nie spryskał. W pozostałych ulach wystarczyło tylko podnieść daszek i spryskać -mówi pszczelarz (imię i nazwisko znane redakcji).
Jak dodaje poszkodowany pszczelarz, swoje starty oszacował na kilka tysięcy złotych.
-Pszczoły były dokarmione na zimę. Samo dokarmianie kosztuje, bo na jeden ul trzeba dać co najmniej 15 kg cukru. Ramki z uli też są do wyrzucenia i muszę kupić nowe. Sam koszt kupienia nowej rodziny pszczelej na wiosnę to koszt co najmniej 250 zł. Myślę, że straciłem ponad 2000 złotych. Już nie mówię o samym zatruciu pszczół, niezwykle pożytecznych owadów. To przecież nie do pomyślenia, żeby w tak okrutny sposób potraktować pszczoły -dodaje pszczelarz.
Sprawa zatrucia uli trafiła do augustowskiej policji. Jak informuje Agata Iwanowicz, pełniąca obowiązki oficera prasowego komendy w Augustowie, prowadzone są czynności, które mają pomóc wykryć sprawcę tego czynu.
Napisz komentarz
Komentarze