Bartosz Lipiński
Trzydzieści lat samorządu
27 maja 1990 roku odbyły się pierwsze wybory do odrodzonego samorządu w Polsce. Jak bardzo to wydarzenie wpłynęło na przemiany demokratyczne w naszym kraju?
-Były to pierwsze całkowicie wolne wybory, bo wybory do Sejmu kontraktowego z czerwca 1989 roku były wolne częściowo. Rząd premiera Tadeusza Mazowieckiego przygotował w krótkim czasie reformę samorządową. Ustawa dotycząca szczebla gminno-miejskiego była uchwalona 8 marca 1990 roku, a wybory odbyły się 27 maja. Dziś nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale była to duża rewolucja. Wcześniej zamiast samorządów funkcjonowały jednostki administracji terenowej, którymi kierowali naczelnicy. Jednostki nie miały jednak osobowości prawnej i działały w imieniu Skarbu Państwa, do którego należało całe mienie. Dopiero dzięki reformie samorządowej nastąpiła tzw. komunalizacja mienia. Samorządy zaczęły dysponować majtkiem odrębnym od Skarbu Państwa. Pierwsze wybory do odrodzonego samorządu miały potężny wpływ na procesy demokratyczne w Polsce. Dzięki nim obywatele zaczęli rozumieć siłę głosu. Frekwencja wyborcza była nieduża, ale nareszcie widzieliśmy, że jest demokracja. Mogliśmy oddawać głosy na dowolnych kandydatów, a nie na osoby narzucone nam na liście.
Proszę powiedzieć, jak z pańskiej perspektywy wyglądały wybory sprzed trzydziestu lat oraz jak formułowała się bezpośrednio po nich władza samorządowa w Augustowie.
-Startowałem z „Komitetu Obywatelskiego Solidarność”, który w Augustowie zdobył prawie wszystkie miejsca w radzie miejskiej. Tylko jedna osoba pochodziła z innego komitetu, a wówczas były to wybory jednomandatowe. Sesje rady w pierwszej kadencji bywały bardzo długie i chociaż kandydowaliśmy w większości z jednego komitetu, nie było jednolitego głosu. Przypomnę, że wtedy burmistrza wybierała rada. Na pierwszej sesji nie doszło do wyboru, gdyż zgłoszonych zostało aż pięciu kandydatów. Później zaproponowano, by kandydaci zgłaszali się sami i byli weryfikowani przez powołaną komisję. Zgłosił się jeden kandydat, który otrzymał pozytywną rekomendację komisji i rady zostając burmistrzem na czteroletnią kadencję. Mówię o panu Wojciechu Stankiewiczu. Zastępcą burmistrza został Grzegorz Miklaszewski. Powołano także zarząd miasta.. Skarbnikiem wybranym przez radę była pani Elżbieta Choroszewska, którą uważam za najlepszą osobę na tej funkcji w historii miasta. Sekretarzem miasta została pani Aldona Samel. Ustawa dawała też możliwość nieprzedłużania umów z osobami zatrudnianymi wcześniej przez urząd. Udało się połączyć nową jakość w radzie z urzędnikami, którzy funkcjonowali we wcześniejszym systemie. Byli to dobrzy i doświadczeni fachowcy, dlatego ocenialiśmy ich z tej perspektywy. Tworzyliśmy zręby pod działalność wielu augustowskich instytucji. Na początku lat 90 sam napisałem statut, w oparciu którego powstały i mogły funkcjonować Augustowskie Placówki Kultury. Cała formuła APK respektowana do teraz, pochodzi z pierwszej kadencji samorządu.
Domyślam się, że realia, w których burmistrza powoływała rada diametralnie różniły się od czasów współczesnych, a włodarz miasta pracował pod zdecydowanie większą presją.
-W pierwszych dwóch kadencjach samorządu, gdy burmistrza powoływała rada, funkcja głowy miasta była bardzo niepewna. Byłem burmistrzem drugiej kadencji od 1994 roku i nigdy nie miałem pewności idąc na sesję, czy dalej będę piastował urząd. Rada mogła złożyć wniosek o moje odwołanie i wybrać kogoś innego. Nie była wymagana nadzwyczajna procedura. To nauczyło mnie pracy w ramach różnego rodzaju kompromisów. Przeszedłem wielką szkołę demokracji. Trzeba było słuchać stanowiska opozycji i zyskać jej głos. Tak jak dziś bywały osoby, które sympatyzowały z burmistrzem lub wręcz przeciwnie. Musiałem prowadzić wiele rozmów. Przekonywaliśmy się do różnych poglądów, spieraliśmy się na argumenty. Obecnie wystarczy mieć większość. W ten sposób można przegłosować wszystko, a osoby przeciwne stanowisku władzy przedstawiane są w złym świetle. Uważam, że demokracja polega na tym, by niektóre inicjatywy opozycji przyjmować za swoje. Być może fakt, że w pierwszych latach kadencji bardzo łatwo można było stracić funkcję burmistrza lub miejsce w składzie zarządu powodował, iż podchodziliśmy do tej pracy ze szczególną starannością i odpowiedzialnością. Dzięki temu nie dochodziło do żadnych niespodziewanych przewrotów. W pierwszej kadencji zmienił się przewodniczący rady, ale wynikało to ze śmierci pana Władysława Szreka. Jego zastępcą został pan Tadeusz Wasilewski i nie miało to żadnego związku z sytuacją polityczną.
Wracając do pierwszej kadencji odrodzonego samorządu warto powiedzieć o tym, jakie największe wyzwania stanęły przed Augustowem. Były to niezwykle specyficzne czasy.
-Bez wątpienia największym wyzwaniem było skanalizowanie i zwodociągowanie miasta. Ten postulat nieśliśmy na sztandarach kandydując, jako komitet obywatelski Solidarność. To było bardzo oczekiwane przez mieszkańców Augustowa. Różnica opłat pomiędzy posesjami podłączonymi do oczyszczalni ścieków, a gospodarstwami, z których wywożono nieczystości była bardzo duża. Nie skłamię mówiąc, że wywozy były dziesięciokrotnie droższe. Pamiętam, że przy uchwalaniu pierwszego budżetu w przedłożonym projekcie nie było żadnej inwestycji w zakresie kanalizacji. Byliśmy zdumieni tą sytuacją, bo obiecywaliśmy zajęcie się tą sprawą naszym wyborcom. Powodem był brak środków pieniężnych na ten cel, ponieważ trzeba było dotować inne dziedziny, jak oświatę czy komunikację. Realia były niełatwe, w międzyczasie trwały strajki kierowców. Razem z grupą radnych podjąłem inicjatywę, żeby przekonać ówczesne władze miasta do znalezienia pieniędzy na budowę pierwszego kolektora i rozpoczęcie procesu skanalizowania augustowskich posesji. Pierwszy kolektor powstał przy ulicy Sienkiewicza. Dzięki temu możliwe było podłączenie do kanalizacji budynków na ulicy Mostowej. Później zaczęły zawiązywać się komitety społeczne. Uważałem jednak, że było to błędem ówczesnego burmistrza. Zawiązywało się mnóstwo komitetów. Każdy przychodził do urzędu z własnym projektem na swoją ulicę i próbował coś uzyskać. Projekty bardzo często były wadliwe, zrobił się ogromny bałagan. Pojawiły się nawet głosy o rzekomym nepotyzmie. Rada była jeszcze bardziej liczna niż obecnie, dlatego trudno było wypracować porozumienie.
Później kontynuował pan proces kanalizacji sprawując urząd burmistrza od 1994 roku.
-Kiedy zostałem burmistrzem, jedną decyzją rozwiązałem wszystkie komitety. Uznałem, że jeśli nie sięgniemy po środki zewnętrzne z Wojewódzkiego i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, to nie ma szans na skuteczne skanalizowanie miasta. Nie mogliśmy starać się o fundusze na małe uliczki, tylko o zagospodarowanie większego terenu. Takie wnioski były akceptowane. Uzyskiwaliśmy preferencyjne pożyczki, a także dotacje. Skorzystaliśmy na tym i w kadencjach 1994-1998 oraz 1998-2002 Augustów został w większości podłączony do kanalizacji i wodociągów. Gdyby do tego nie doszło, większość obecnie funkcjonujących na naszym obszarze firm nie mogłoby prowadzić swej działalności. Nie mówiąc o mieszkańcach, którzy płaciliby słone pieniądze za wywóz nieczystości. Pamiętajmy też, że z każdym rokiem przepisy dotyczące ochrony środowiska były coraz bardziej rygorystyczne. Zanim udało nam się skanalizować i zwodociągować miasto sytuacja była dramatyczna. Nawet popularne i ekskluzywne obiekty wypoczynkowe posiadały szamba. Może to zabrzmieć dość niewiarygodnie, ale były czasy, kiedy zanieczyszczenia z szamba spływały prosto do jeziora. Dochodziło do różnego rodzaju kombinacji wśród gospodarzy. Mierzyliśmy się z wyzwaniem nieporównywalnym z czymkolwiek. Powiem to bardzo obrazowo. Gdyby nie to, ile pieniędzy włożyliśmy w niezbędną infrastrukturę podziemną, to moglibyśmy w drzwiach urzędu miasta zamontować klamki ze złota. Jednak podejmowaliśmy prace absolutnie konieczne, łącznie ze zmodernizowaniem oczyszczalni. Te działania były możliwe dzięki powstaniu samorządu.
Ma pan teorię, dlaczego Augustów początku lat 90 był tak słabo rozwinięty na tle innych okolicznych miast? Kanalizacja i wodociągi wydają się podstawowymi potrzebami.
-Augustów był bardzo zaniedbany przez władze centralne. W 1975 roku w wyniku reformy administracyjnej Suwałki zostały miastem wojewódzkim, choć było to miasto porównywalne do naszego. Całe osiedle Północ w Suwałkach powstało dopiero po 1975 roku, bo wcześniej były tam pola. Wojewoda rozdysponowując pieniądze przyznawał je w pierwszej kolejności Suwałkom. Potem wspierał miasto, z którego sam pochodził lub z którego pochodził sekretarz partyjny, np. Giżycko. Przy rozdzielaniu środków nie zapominał o Ełku, gdyż miasto to nigdy nie mogło pogodzić się, że nie jest stolicą województwa. Augustów był traktowany wówczas po macoszemu. Dlatego sytuacja, którą zastaliśmy w 1990 roku była szalenie skomplikowana.
Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze