Bartosz Lipiński
W związku z epidemią obiekt na ulicy Sucharskiego nie funkcjonuje od marca. W kuluarach słychać, że basen może być zamknięty nawet do końca roku. Do naszej redakcji dotarły sygnały, iż pracownicy pływalni niepokoją się o swoją przyszłość. Boją się utraty pracy, zmniejszenia wymiaru etatów oraz niższych niż dotychczas płac. W dodatku cały czas pływalnia ma duże potrzeby remontowe.
Pływalnia generuje oszczędność
Andrzej Zarzecki kierował basenem od początku jego istnienia. W listopadzie ubiegłego roku odszedł z funkcji dyrektora Centrum Sportu i Rekreacji. Los jednostki nadal leży mu na sercu.
-Żyjemy w małym środowisku. Dwadzieścia lat zarządzałem pływalnią, organizowałem jej uruchomienie. Dotarły do mnie, mam nadzieję nieprawdziwe sygnały, o możliwości redukcji etatów lub wymiarów etatów załodze. Najcenniejszy w każdej firmie jest kapitał ludzki. Nie można go przeliczyć na żadne kwoty, ale stanowi o wartości firmy. Zwolnienia ludzi lub redukowanie wymiaru godzin, a co za tym idzie pensji, powinno być działaniem ostatecznym, gdy nie można znaleźć alternatywnych rozwiązań. W przypadku basenu mówimy o skromnej załodze, która od lat pracuje za bardzo niskie wynagrodzenie, niewiele odbiegające od najniższej krajowej –ocenia Andrzej Zarzecki.
Były dyrektor CSiR zauważa, że niektórzy pracownicy razem z nim od początku budowali tę instytucję, uczyli się obsługi urządzeń, skomplikowanej technologii, zdobywali umiejętności i wielkie doświadczenie, które są nie do przecenienia. Zdaniem A. Zarzeckiego spełnienie się czarnego scenariusza mogłoby oznaczać nawet, że pływalni nie udałoby się później postawić na nogi. W jego ocenie w trudnej sytuacji kryzysu powinno się najbardziej zadbać właśnie o pracowników nie tylko w CSiR, ale we wszystkich miejskich jednostkach. Nasz rozmówca twierdzi, że dokładnie to powinno być priorytetowym działaniem samorządu.
-Wiemy, że pływalnie mogą zostać uruchomione w ostatnim etapie odmrażania gospodarki, ale mimo wszystko istnieją możliwości, które samorząd powinien zdecydowanie rozważyć. Rozumiem, że pogłoski o niepewnej przyszłości kadry pracowniczej CSiR są teraz związane ze złudną ideą oszczędności. Pływalnia i tak w tej chwili generuje oszczędności. Według mojej wiedzy, miesiąc przestoju to ok. 100 tys. zł zaoszczędzonych środków z racji niewykorzystania energii cieplnej i elektrycznej, wody, środków chemicznych, badań, części zamiennych i innych bieżących usług. Do tego kwoty z tytułu nierealizowanych zawodów, zajęć i imprez sportowych, jakie dotychczas były regularnie prowadzone. Pieniądze na to wszystko i tak już były zapisane w budżecie miasta na rok 2020, a większość kosztów nie jest obecnie ponoszona. Jeśli pływalnia nie ruszy do końca roku, miasto zaoszczędzi na jej eksploatacji zapewne ok. miliona zł. Tam są realne oszczędności –ocenia były dyrektor CSiR.
Zarzecki uważa, że bez obecnych pracowników reaktywowanie w przyszłości pływalni może być misją karkołomną, ryzykowną lub też niemożliwą do wykonania w krótkim czasie. Jako przykład podaje początki działalności basenu, gdy przygotowania do startu trwały wiele dni i nocy. Nowi pracownicy musieliby być szkoleni przez wiele miesięcy, a podobnie wygląda problem z ratownikami.
-Jeżeli komukolwiek przyszłoby do głowy obciąć dzisiaj etaty ratownicze, to ci ludzie znajdą sobie inne, lepiej płatne zajęcia. To wyszkoleni zawodowcy. Poza tym, obecnie nie ma i nie będzie gdzie zorganizować szkolenia dla nowych ratowników, przecież wszystkie pływalnie są zamknięte. Ratownikiem nie staje się z dnia na dzień, np. przez internet, jak to ostatnio ma miejsce w przypadku innych kwalifikacji. Jeśli teraz nie zadba się o pracowników, to kto w przyszłości będzie chciał się związać z taką instytucją? –docieka głośno A. Zarzecki.
Były dyrektor zwraca również uwagę, że paradoksalnie dzisiaj jest najlepszy moment, żeby przeprowadzić remont pływalni. Aktualna sytuacja, prognoza wyłączenia z użytkowania obiektu na wiele miesięcy, to idealny czas na planowaną od lat modernizację, której i tak nie uda się uniknąć. Taki długi przestój był przewidywany na okres remontu i jak zauważa A. Zarzecki, nikt nie rozważał wtedy żadnych redukcji. Takie sytuacje reguluje też kodeks pracy.
-Gdyby to ode mnie zależało, modernizacja nastąpiłaby właśnie teraz, nawet wyłącznie za te oszczędności z bieżącej działalności. Takie kroki zamierzają podjąć inne samorządy w Polsce. Przypomnę tylko, że z pływalni korzystało dziennie ok. 400 osób. Rocznie to ok. 120 tys. odwiedzin, w tym dzieci z naszych augustowskich szkół, sportowcy, emeryci, ludzie potrzebujący rehabilitacji i po prostu odpoczynku –komentuje ex dyrektor CSiR.
Oszczędności poszukać u siebie
Przewodniczący augustowskiego PiS Marcin Kleczkowski przekonuje też, że nie po to miasto wydało miliony złotych na obiekty zarządzane przez CSiR, żeby szukać później oszczędności kosztem pracowników jednostki. Radny miejski proponuje inne bardzo odważne posunięcie.
-Jeśli władze miasta miałyby pomysł na łagodzenie kryzysowej sytuacji poprzez redukcję etatów pracowniczych, albo np. zmniejszenie wymiaru godzin i płac pracownikom basenu, to powinny zacząć od siebie. Dziś burmistrzowi przysługuje najwyższa możliwa płaca. Może dla przyzwoitości powinien wraz z zastępcą mieć obniżone pobory o 50 proc. Wystarczy krótka, prosta uchwała poparta przez większość rady miasta. Przypomnę, że w poprzedniej kadencji radni Naszego Miasta, w tym obecny wiceburmistrz, znaleźli argumenty za obniżeniem pensji burmistrzowi. Argumenty te wynikały nie tylko z prawnych uwarunkowań narzuconych ustawą obniżającą uposażenia samorządowców. Dziś powodów do oszczędności jest o wiele więcej. Sądzę także, że pod względem organizacyjnym mamy teraz najlepszy moment na remont basenu. Ale wymaga to rzeczowej dyskusji, z których inwestycji można by zrezygnować. Obóz rządzący miastem w ostatnich latach krytykował byłego dyrektora za brak remontu, a teraz mamy niepowtarzalną okazję. Mam obawy, że traktowany bez należytej staranności obiekt pływalni może w przyszłości podzielić los Atola –mówi miejski radny PiS.
Brak dochodu, koszty pozostają
Poprosiliśmy zastępcę burmistrza Augustowa Filipa Chodkiewicza o oficjalne odniesienie się do spekulacji o przyszłości basenu. Zapytaliśmy, czy obawy pracowników są uzasadnione.
Wiceburmistrz przypomina, że decyzje rządu związane ze stanem epidemii uniemożliwiły pracę wielu instytucji m.in. naszej pływalni. Jej pracownicy, podobnie jak pracownicy innych instytucji, są wynagradzani zgodnie z obowiązującym prawem i umowami, które wiążą ich z pracodawcą. Fakt wyłączenia instytucji nie był od nich zależny. Filip Chodkiewicz podkreśla, że za organizację pracy i troskę o sprawy pracownicze odpowiadają dyrektorzy i kierownicy jednostek. To oni zdaniem zastępcy burmistrza decydują o poziomie zatrudnienia, urlopach a także innych kwestiach związanych z codziennym funkcjonowaniem.
-Docierają do nas głosy od mieszkańców, że sytuacja, w której wszyscy przeżywamy kryzys, pojawiają się kłopoty z pracą, a jednocześnie są pracownicy miejskich instytucji niechodzący do pracy, a otrzymujący wynagrodzenie jest wątpliwa. To uproszczenie, ale faktem jest, że kryzys i załamanie wpływów budżetowych wymaga od miasta wprowadzenia oszczędności. Wśród nich mogą znaleźć się oszczędności generowane w miejskich instytucjach, które w tej chwili nie mogą osiągać żadnych dochodów, a jednocześnie muszą ponosić koszty. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której brak reakcji na nagłe załamanie wpływów spowoduje brak środków na realizację obowiązkowych miejskich zadań –mówi Chodkiewicz.
Zastępca burmistrza zauważa, że miasto zwróciło się do kierowników jednostek o pogłębioną analizę sytuacji finansowej i przedstawienie rozwiązań pozwalających na zabezpieczenie ich funkcjonowania po zdjęciu ograniczeń związanych z epidemią, mimo załamania przychodów.
-Chcemy zachować pełną zdolność uruchomienia zamkniętych instytucji, kiedy będzie to możliwe. Chcemy też uchronić nasze miejskie jednostki przed koniecznością redukowania niezbędnych etatów. Kierownicy oraz dyrektorzy dysponują powierzonymi budżetami i jednostkami. Mogą liczyć na nasze wsparcie w wypracowaniu najlepszych rozwiązań. Pamiętajmy, że w czasach kryzysu trzeba podejmować trudne decyzje i powinny być one podejmowane szybko. Cel jest jasny, musimy zapewnić możliwość dalszego funkcjonowania miejskich instytucji mimo obecnego załamania osiąganych dochodów. Pamiętajmy, że kryzys dotyka miejskie instytucje w różny sposób. Szkoły muszą działać zdalnie, przedszkola i żłobek właściwie nie mogą funkcjonować, podobnie jak basen. W tym samym czasie inne jednostki, jak np. MOPS czy urząd miejski mają znacznie więcej pracy i muszą radzić sobie z nowymi problemami. To zdecydowanie czas wyzwań dla wszystkich –referuje wiceburmistrz.
-Jeśli chodzi o obawy pracowników, to docierają do nas zapytania o to, czy załamanie dochodów nie spowoduje likwidacji jednostek. W sytuacji, kiedy załamują się wpływy podatkowe, a jednocześnie dochody jednostek spadają nagle do zera oczywiste jest, że w końcu zabraknie pieniędzy na funkcjonowanie. Dlatego już dziś kierownicy przygotowują oszczędności, aby ochronić swoje jednostki i ocalić miejsca pracy. Pracownicy zdają sobie sprawę z dramatycznej sytuacji i wierzę, że będą dla kierowników sojusznikiem w szukaniu metod dalszego funkcjonowania. Pragnę zatem uspokoić wszystkich pracowników. Po pierwsze kierownicy jednostek dostali jasny sygnał od burmistrza, że potrzebne są oszczędności pozwalające ochronić jednostki i miejsca pracy. Nie dopuszczamy likwidacji instytucji, ale szukamy rozwiązań zabezpieczenia środków na ich funkcjonowanie. Po drugie wszelkie rozwiązania oszczędnościowe będą przez kierowników konsultowane –podsumowuje Filip Chodkiewicz.
Napisz komentarz
Komentarze