Jak reformę widzą szefowie augustowskich placówek, w których znajdują się gimnazja?
Dyrektor Zespołu Szkół Samorządowych w Augustowie Wiesława Chrulska nie ukrywa, że w placówce, której szefuje zapowiadane zmiany przejdą raczej bezboleśnie.
- Nasza szkoła funkcjonuje jako zespół, czyli mamy zarówno szkołę podstawową jak i gimnazjum, także u nas wielkiej rewolucji nie będzie. Myślę, że będzie wręcz odwrotnie, bo szkoły miejskie na tym zyskają. Zanim dzieci z klas pierwszych i drugich gimnazjum zaczną dalszą edukację, to my będziemy przeżywać lata tłuste. A czy dla uczniów będzie to korzystna zmiana? Myślę, że tak. Bo szóstoklasiści, którzy są jeszcze bardzo młodzi, nie będą musieli podejmować decyzji, do jakiego gimnazjum pójść i przede wszystkim nie będą musieli zdawać bardzo stresującego egzaminu – podkreśla dyrektor ZSS. – Plusem jest też to, że w tak trudnym wieku, nie będą zmuszeni zmieniać środowiska i na nowo do niego się przystosowywać. Zostaną bowiem w grupie, którą dobrze znają i bezpiecznie się w niej czują. Ta zmiana też z pewnością będzie dobra także dla nauczycieli, którzy -mam nadzieję- będą mieli więcej czasu na zapoznanie uczniów z programem. Popieram też bardzo czteroletnie liceum, bo przez trzy lata, naprawdę trudno jest przyswoić potrzebną wiedzę. Także ogólnie jestem pełna entuzjazmu. Ale gdybym była na miejscu Pani Henryki Rzepeckiej, dyrektor Gimnazjum nr 2, na pewno bym pomstowała. Przecież to szkoła już z tradycjami i reprezentująca bardzo wysoki poziom i nagle ma przestać istnieć?
Tego właśnie obawia się wspomniana dyrektor Gimnazjum nr 2, że ogromna praca wychowawcza pójdzie na marne a pamięć o Sybirakach kultywowana w jej placówce nie przetrwa.
- Choć jeszcze do końca nie wiadomo jak to wszystko ma wyglądać, jestem bardzo zaniepokojona reformą. Przez siedemnaście lat wraz z gronem nauczycieli pracowaliśmy na dobre imię szkoły. Nawiązaliśmy mnóstwo kontaktów z Sybirakami, mamy sztandar szkoły, obelisk przed szkołą, wiele pamiątek po Sybirakach. Przecież wraz z zamknięciem naszej szkoły wszystko przepadnie – martwi się H. Rzepecka. - Zwróciłam się z tym problem do minister Anny Marii Anders, której przecież powinno zależeć na pielęgnowaniu historii, ale jak na razie nie mam odzewu. Jestem naprawdę bardzo zmartwiona tą sytuacją i jak najbardziej przeciwna tej reformie. Obawiam się nie tylko o nasz dorobek i tradycje, ale także o nauczycieli, którzy też są przerażeni, bo nie wiedzą co z nimi będzie. Bo choć minister zapewnia, że nikt nie straci pracy, to przecież samorządy będą o tym decydować. Naprawdę obawiamy się o naszą przyszłość.
Napisz komentarz
Komentarze