Przypomnijmy, że w Augustowie powstało Towarzystwo Miłośników Ogrodów z Marzeń. Skupia ludzi, których pasją jest ogrodnictwo i miłość do natury. Inicjatorką tego towarzystwa jest Krystyna Żelewska -Mirska, która na co dzień zajmuje się tkactwem oraz wykonywaniem niesamowitych obrazów z kwiatów na papierze czerpanym. Krystyna zaprosiła mnie na kolejną ogrodniczą wyprawę. Tym razem byłam z wizytą u Barbary Czabańskiej w Rygoli. Pani Basia powitała nas w roboczych ogrodniczkach i uśmiechem na twarzy. Z wielką czułością pokazała nam swój ogród, którego tworzenie rozpoczęła 20 lat temu.
-Dom został wybudowany 20 lat temu, na wysokiej skarpie. Ziemia tu jest bardzo kiepska. Trzeba ją cały czas nawadniać. Uwielbiam angielskie ogrody i są one moją inspiracją, ale z uwagi na teren i klimat mój ogród na pewno angielski nie będzie. Gdzieś wyczytałam, że żeby powstał prawdziwy ogród, rzeczywiście dobrze wmontowany w przestrzeń i właściciela, muszą minąć trzy pokolenia. Prawdziwego ogrodu nie da się tak do końca rozrysować na papierze i uzyskać efekt od razu. Skoro zaczęłam tworzyć to miejsce 20 lat temu to jeszcze muszę poczekać kolejne 40 lat na efekt finalny -mówi z uśmiechem Barbara Czabańska.
W ogrodzie pani Barbary nic nie jest dziełem przypadku, bo jak mówi, przypadkiem to mogą chaszcze wyrosnąć. Widać w nim wspaniałe wykorzystanie górzystego terenu. Z przodu utworzono tzw. tarasowanie, na poszczególnych tarasach widać wspaniałe krzewy i elementy małej architektury. Stoi też drewniana altanka. Na samym dole można odpocząć nad stawem, na drewnianym pomoście. Za domem zaś czeka wiele niespodzianek. Drewniana szopa z ogromną rozkładającą skrzydła sową i stara studnia. Stoi tam niewielki domek z muralami przedstawiającymi smoki, a po drugiej jego stronie widnieje przepiękna Wenus. W tym domku jest w piwnicy oddzielne wejście wprost z ogrodu do biblioteki.
-Murale są dziełem Celiny Minkowskiej. To niezwykle utalentowana artystka. Wszystko to malowała sama, ma 62 lata i sama wchodziła na rusztowania -wspomina Barbara Czabańska.
Za ścianą z Wenus rozciąga się druga część ogrodu. Znajduje się tam bardzo dobrze wkomponowana kamienna, niewielka scena, zresztą testowana przez wielu artystów. Ogromna kaskada ze skał, z której szemrząca woda spływa do wyłożonego kafelkami baseniku. Wspaniałe miejsce na letnie upały. Na poszczególnych stopniach ogrodu rosną krzewinki, kwiaty, ustawione są ławeczki i rzeźby. Z góry widać zarys labiryntu, a w jego centralnym punkcie znajduje się latarenka, urządzenie do ćwiczeń i ławeczka.
-Ten labirynt to realizacja wspomnień z dzieciństwa. Urodziłam się w Warszawie i tam mieszkałam. Jak byłam mała to bawiłam się w ocalałym przed wojną kawałku placu w Lasku Bielańskim. Tam był labirynt, chyba z bukszpanu. Wtedy wydawał mi się on nadzwyczajny. Mój nie jest z bukszpanu, ale z tui. Posadziłam w sumie 360 tui i myślę, że za pięć lat ten labirynt będzie bardziej okazały i zyska konkretną formę -wyjaśnia Barbara Czabańska.
Dalej ogród wchodzi w naturalny las. Jak zdradza pani Basia, na tym terenie nie było ani jednego równego miejsca.
-To jest morena przednia polodowcowa. Nie było tu żadnych równości. To co powstało zostało przeze mnie wyrównane -podkreśla nasza rozmówczyni.
Napisz komentarz
Komentarze