Kończąca się kadencja burmistrza Mirosława Karolczuka zapamiętana zostanie z gierkowskiej propagandy sukcesu uprawianej przez włodarza i jego ekipę, do której wykorzystywano środki publiczne. W pierwszej połowie kadencji burmistrz za polityczną agitację płacił horrendalne sumy „Augustowskiemu Reporterowi”. Gazetka współnależąca do żony szefa ugrupowania Nasze Miasto Tomasza Dobkowskiego już nie istnieje. Ale burmistrz postawił na inną formę dezinformacji.
„Informator Miejski” prowadzi nielegalną kampanię wyborczą Karolczuka i polityków z ugrupowania Nasze Miasto. Co ciekawe, urzędowy biuletyn został dostarczony również do niektórych augustowskich sklepów.
-Ktoś, być może pracownik urzędu miasta, dostarczył do moich delikatesów wiele egzemplarzy czasopisma wydawanego przez burmistrza i zapytał o możliwość wyłożenia ich na ladzie. Panie pracujące w sklepie wyraziły zgodę, bo nie trzeba było za to zapłacić. Z relacji pracownic wiem, że nikt z mieszkańców nie chciał brać tej gazety, chociaż jest ona darmowa. Sterta urzędowych biuletynów leżała przez kilka dni nietknięta -przekazał nam Marian Dyczewski, przedsiębiorca.
Przyjdzie czas na rozliczenia
Leszek Cieślik, lider Koalicji Obywatelskiej zapowiada, że nowy burmistrz wyjaśni tę sytuację.
-Gdy wygramy wybory samorządowe w Augustowie, z całą pewnością przeprowadzimy audyt i rozliczymy ludzi odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację. Z pieniędzy podatników nie można finansować propagandowej gazetki, której redaktorem naczelnym jest burmistrz Karolczuk. W jakim świecie żyjemy? Oczywiście, można wykupywać artykuły sponsorowane w mediach, ale to nie jest już rzeczywistość lat 90, że trzeba było obudowywać niezależną prasę. Dziś funkcjonują różne środki przekazu. Można ewentualnie pomyśleć nad kwartalnikiem działającym w domu kultury, w którego redagowanie zaangażowane byłyby różne środowiska -mówi Leszek Cieślik.
-Nie ma potrzeby tworzenia miesięczników informacyjnych przez urząd miasta i finansowania ich z augustowskiego budżetu. Zwłaszcza, że czasopismo burmistrza służy prowadzeniu przez niego kampanii wyborczej. Przyjdzie czas na rozliczenia. Ktoś będzie musiał odpowiedzieć za to, ile pieniędzy przekazywano na propagandę. Czynny udział w produkcji tego periodyku biorą pracownicy urzędu miasta, zamiast zajmować się sprawami urzędowymi. Myślę, że nie tylko w kwestii czasopisma wydawanego przez burmistrza dokonamy rozliczeń. Gdy wygramy te wybory, o czym jestem przekonany, to przywrócimy w mieście normalność -komentuje Cieślik.
Propagandowe czasopismo redaktora Karolczuka, wydawane i rozsyłane za publiczne środki, poniewiera się na chodnikach, ulicach i śmietnikach:
Napisz komentarz
Komentarze