Burmistrz Karolczuk ostro atakuje Nadleśnictwo Augustów za prowadzone w ostatnich latach działania i kreuje się na wielkiego przyrodnika. W gazetce urzędu miasta wypowiadają się wyłącznie osoby związane z ugrupowaniem Nasze Miasto. Trudno nie dostrzec działań nakierowanych na kampanię wyborczą. Karolczuk nie zostawia suchej nitki na byłym już nadleśniczym Wojciechu Szostaku, choć sam brał aktywny udział w pracach, które poprzedziły zręby.
Były nadleśniczy o roli Karolczuka
-Podstawą naszej działalności jest plan urządzenia lasu, na bazie którego musi pracować każdy nadleśniczy. Dokument zatwierdza minister środowiska. Obowiązujący plan został podpisany 8 czerwca 2015 roku. Przed zatwierdzeniem miały miejsce prace przygotowawcze, w tym analizowane były powierzchnie do prowadzenia gospodarki leśnej i wykonywania zrębów. Podczas tworzenia planu zwoływane były konsultacje, a samorząd i inne organizacje mogły zgłaszać uwagi -informuje Wojciech Szostak.
-Jestem zdumiony obecną narracją burmistrza Mirosława Karolczuka ze względu na to, że był on uczestnikiem narady techniczno-gospodarczej w dniu 6 lutego 2015 roku. Aktualny plan urządzenia lasu został wówczas przedstawiony do akceptacji różnych środowisk. Osoby biorące udział w tym spotkaniu, m.in. pan Karolczuk, zaakceptowały wykazy cięć, czyli miejsca pozyskiwania drewna aż do 2024 roku. Wszystkie zrealizowane w obszarze Augustowa zręby były zaakceptowane przez uczestników narady. Reprezentujący miasto pan Karolczuk mógł zgłosić swoje uwagi do planu przed jego podpisaniem, jednak tego nie zrobił. Zastrzeżeń nie przedstawili też radni -twierdzi były już nadleśniczy.
-Była możliwość zgłaszania uwag do przyjętych założeń, ale pan Karolczuk nie miał jakichkolwiek postulatów. Nikt z przedstawicieli władz Augustowa nie wyraził dezaprobaty. Miałem obowiązek trzymania się zatwierdzonych założeń planu. Ubolewam, że pan Karolczuk i inne osoby wypowiadające się w gazetce urzędu miejskiego zapominają o pozostałych wspólnie przyjętych uzgodnieniach, chociaż uczestniczyli w ich wypracowaniu. Tam, gdzie było to możliwe, ograniczyliśmy cięcia wokół miasta. Dodam, że w 2015 roku nie zajmowałem się przygotowaniem planu. Nie było to w zakresie moich obowiązków i dlatego nie rozumiem ataku personalnego -relacjonuje Szostak.
Przyjęto wniosek bractwa bartnego
Nasz rozmówca podkreśla, że artykuł z urzędowego żurnala jest krzywdzący dla nadleśnictwa.
-W 2022 roku nadleśnictwo powołało zespół lokalnej współpracy, do którego zaprosiło władze miasta, radnych, organizacje pozarządowe, etc. Już na pierwszym spotkaniu zaproponowaliśmy utworzenie stref intensywnego oddziaływania społecznego na terenach leśnych. Ta propozycja została przyjęta jednomyślnie. Strefą objęte zostały m.in. lasy na terenie Borek i Lisiego Ogona. Mieliśmy później kilka spotkań na które przychodziło zawsze kilkanaście osób, reprezentantów różnych stowarzyszeń i obejmowaliśmy strefą oddziaływania społecznego kolejne fragmenty lasu. Analizowaliśmy wszystkie pojawiające się propozycje -komentuje nasz rozmówca.
-Przyjęliśmy np. wniosek przedstawicieli bractwa bartnego, panów Piłasiewicza i Kotwicy, aby nie wykonywać rębni zupełnych w odległości 100 metrów od ścieżek rowerowych. W związku z tym jestem zdumiony wypowiedziami, że nadleśnictwo nie uwzględnia żadnych wniosków i nie ma z nami żadnej współpracy. Mieliśmy też spotkania z radnymi miejskimi np. w okolicach dworca PKP w Augustowie. Zdementowaliśmy nieprawdziwe pogłoski, że dokonano tam zrębu na obszarze 5-8 ha, bo był to zrąb na powierzchni 2,74 ha. Przygotowaliśmy także w tym miejscu nowe uprawy sosny o najlepszym augustowskim genotypie. W spotkaniu z radnymi brał udział pan Piłasiewicz. Uczestnicy spotkania przyjęli wyjaśnienia działań nadleśnictwa, dotyczące zapewnienia nowych pokoleń sosny augustowskiej -referuje Szostak.
-Pragnę zauważyć, iż w strefach uzdrowiskowych prowadzimy prace zgodne z zapisami ustawy o uzdrowiskach. Spotkaliśmy się z radnymi na strefie uzdrowiskowej A. Przybyłe osoby, w tym początkowo krytyczne do naszych działań, przyznały nam rację. Potwierdziły, że żadne zręby nie były tam dokonywane. Przykro jest mi czytać wypowiedzi krzywdzące dla pracowników i dla mnie osobiście. Każdy, kto zechciał rozmawiać ze mną w nadleśnictwie, miał otwarte drzwi. Niejednokrotnie sam zapraszałem radnych i mieszkańców na spotkania -podsumowuje Szostak.
Napisz komentarz
Komentarze