Przejmująca władzę koalicja Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy zapowiada szybkie rozliczenia. Sejmowa komisja do zbadania wyborów kopertowych zacznie działać za krótką chwilę. Już jakiś czas temu sądy orzekały o nielegalności wielu decyzji w tym zakresie najwyższych urzędników państwa polskiego. Zapewne będzie co badać.
Specjaliści od socjologii i od mediów twierdzą, że ugrupowanie PiS w dość szybkim czasie znajdzie się w defensywie, tracąc nawet połowę swoich wyborców.
Dlatego nie może dziwić, że cyniczni politycy współpracujący z PiS na różnych szczeblach władzy szukają tratw ratunkowych, by nie stracić wysokich apanaży za piastowanie funkcji. Taką tratwą na skalę krajową może stać się ugrupowanie marszałka Hołowni. Przez ostatnie lata przystępowali do niego ideowcy, ludzie szukający swojej politycznej ścieżki z dala od PiS, ale także w pewnym dystansie do Platformy Obywatelskiej czy PSL. Życie polityczne jest pełne niespodzianek, co obrazuje koalicja wyborcza Polski 2050 z PSL oraz koalicja sejmowa z KO i Lewicą. Lokalni ideowcy przekonali się, że kompromisy są esencją polityki. Teraz czeka ich lekcja ważniejsza, która może kosztować sporo zarówno działaczy, jak i wyborców tego ugrupowania. Ugrupowanie, które unikało jak ognia przyjmowania w swoje szeregi ludzi z doświadczeniem politycznym, hołdując dziewictwu w tej dziedzinie, jest w tej chwili dość bezbronne wobec wyjadaczy partyjnych.
Przyjrzyjmy się sytuacji w Augustowie. Polska 2050 to grupa kilku osób, dość hermetyczna, z pewnym doświadczeniem społecznym, bez żadnego doświadczenia politycznego. Przez długie miesiące, lata wręcz, bronili się przed jakimkolwiek zaangażowaniem w politykę lokalną, zajmując się raczej zakładaniem łąk kwietnych, sprzątaniem lasu, organizowaniem jadłodzielni. Raz udało się zaistnieć politycznie jednemu z działaczy, gdy na spotkaniu Grupy Granica zbyt otwarcie opowiedział o tym, że policjanci są przeciwni polityce rządu PiS na granicy białoruskiej, zalewając to alkoholem. Ale to był raczej zupełnie przypadkowy, emocjonalny incydent, który o mały włos nie skończył się dla niego utratą pracy, bo pracuje w instytucji publicznej.
Kolejna działaczka pracuje w ratuszu, żona innego działacza też jest zatrudniona przez burmistrza Karolczuka. Mamy zatem do czynienia z uwikłaniem działaczy Polski 2050 i osób im bliskich w układ rządzący Augustowem. A jest to koalicja PiS (5 mandatów) i ugrupowania Nasze Miasto (6 radnych). Zrozumiały może być fakt, że ze strony Polski 2050 nie usłyszeliśmy nigdy żadnych komentarzy dotyczących ratusza. Za duże ryzyko utraty pracy. Ale jest coś bardziej niepokojącego. Otóż augustowscy politycy przekazują sobie informację, że szef powiatowych struktur Polski 2050 konsultuje swoje decyzje, a nawet potrzebuje akceptacji Filipa Chodkiewicza. Przypominam, że Chodkiewicz to czołowy działacz Naszego Miasta, zastępca burmistrza, uwikłany w liczne skandale, jak choćby wulgarny i przepłacony koncert raperów dla dzieci ze szkół podstawowych, pijacka awantura z turystami nad Neckiem, przegrana sprawa z dyrektorką szkoły, gdzie okazało się, że Chodkiewicz jest kłamcą. Można jeszcze dołożyć niedostateczny nadzór nad bezpieczeństwem dzieci w szkole, skutkujący dwoma poważnymi incydentami, festiwal za setki tysięcy dla garstki widzów i wiele innych. Do tego trzeba dodać namiętny romans Chodkiewicza i jego ugrupowania z miejscowym PiS, który dla ludzi przyzwoitych musi być niemożliwy do zaakceptowania.
Jeżeli Polska 2050 uwikła się w konszachty z działaczami Naszego Miasta i PiS, może zniweczyć wysiłki wielu przyzwoitych ludzi zmierzających do odsunięcia od władzy ludzi, na których ciążą wyroki sądowe za kłamstwa, za prywatę, za korupcję i za hamowanie rozwoju Augustowa.
Polityka to wielka odpowiedzialność za losy wielu ludzi, choć ostanie lata w Augustowie pokazywały nam coś zgoła przeciwnego.
Niech wygra odpowiedzialność.
Napisz komentarz
Komentarze