Jaką drogą weszła Pani w świat muzyki i śpiewu? Czy ktoś w rodzinie muzykował? Czy jako dziecko przejawiała Pani chęć śpiewania lub grania? Czy była edukacja muzyczna?
-Moja muzyczna pasja zaczęła kiełkować już w dzieciństwie. Mimo, że nikt w mojej rodzinie nie był profesjonalnym muzykiem, muzyka była zawsze obecna. Śpiew był czymś codziennym. Już jako dziecko przejawiałam chęć do muzykowania. Moim marzeniem było nauczyć się grać na gitarze. Kto dorastał w PRL-u, wie, że zakup instrumentu nie był sprawą prostą. Pierwszą gitarę dostałam mając 13 lat. Była dwunastostrunna. Tata przywiózł mi ją z gdańskiego komisu. Niestety w szkole muzycznej klasy gitary nie było. Uczyli mnie grać koledzy, a w szkole muzycznej „wylądowałam” w klasie fletu poprzecznego.
Czy spotkała Pani na swej drodze nauczycieli, mistrzów którzy utwierdzili Panią, że warto iść tą drogą? Czy wiara w siebie wystarczała?
-Moją wielką inspiracją byli wykonawcy, których twórczość poznałam z płyt i radia. To oni stali się mistrzami, dzięki którym poznałam różne style muzyczne. Twórczość takich zespołów jak Genesis, Pink Floyd czy King Crimson pomogła mi lepiej zrozumieć świat muzyki. Drugim inspirującym nurtem była piosenka poetycka. Przemówiła do mnie nie tylko melodia, ale warstwa tekstowa utworów. Do dziś słucham Magdy Umer, Elżbiety Adamiak, Leonarda Cohena, Evy Cassidy czy SDM-u. Nigdy nie zastanawiałam się, czy iść muzyczną drogą. Po prostu nią szłam, bo kochałam muzykę. A co do wiary w siebie, mam w sobie dużo pokory i wielką świadomość swoich ograniczeń. Nie należę do osób pewnych siebie. Wiem, że moje skrzydła mogą unieść mnie na Tarnicę, ale już na Rysy nie. Trzymam się więc bieszczadzkich połonin.
Kiedy zaczęły się występy sceniczne? Jak przeżywała Pani pierwsze konfrontacje z publicznością?
-Wraz z grupą rówieśników założyliśmy w liceum zespół „Fakt”. W naszym repertuarze były piosenki poetyckie i turystyczne. Potem, już w drużynie harcerskiej, był zespół „Kismet”, z którym występowałam na wielu ogólnopolskich festiwalach. Śpiewaliśmy grupowo więc stres nie był zbyt wielki. Za to była ogromna radość wspólnego muzykowania ze wspaniałymi ludźmi.
Jest Pani instruktorem, nauczycielem śpiewu, uczy Pani młodzież. Jak zrodziła się ta umiejętność która stała się Pani zawodem?
-Przede wszystkim jestem pedagogiem, któremu muzyka daje ogromną radość. W augustowskiej Szkole Społecznej uczę muzyki, zaś w „Trójce” pracuję jako nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej. To właśnie w „Trójce” spontanicznie postanowiłam podzielić się swoją pasją i umiejętnościami z dziećmi, efektem czego było nagranie kasety „Drogi i mosty”. Piosenki na niej wykonali uczniowie z mojej klasy. Długo współpracowałam z Januszem Cichorem, którego bardzo cenię nie tylko jako muzyka, ale również człowieka. To właśnie z nim prowadziliśmy szkolne zespoły, które odnosiły liczne sukcesy ogólnopolskie. Gdy pani Anna Jastrzębska zaproponowała mi pracę instruktora muzycznego, zgodziłam się. Tak rozpoczęła się moja muzyczna przygoda z wieloma zespołami (m.in. AQQ, Teatr Piosenki APK), działającymi przy Augustowskich Placówkach Kultury. Czerpię satysfakcję i radość z tego, że mogę inspirować i pomagać młodym ludziom rozwijać ich muzyczne umiejętności.
A potem przyszła jeszcze wena komponowania, czy także pisania tekstów? Aż do powstania słynnej piosenki „Augustów. Kocham to miasto” i występów w wielu miastach w małych i dużych salach, przeglądach, konkursach. I wreszcie stałe śpiewanie w Augustowskiej Piwnicy Artystycznej w zespole „Dobre Wrażenie”. Czy jest to już spełnienie?
-Zdarza mi się pisać piosenki. Coraz częściej włączam je do repertuaru podczas koncertów. Zaczęło się od pisania piosenek dla dzieci, potem przyszły piosenki poetyckie. Niektóre z moich autorskich utworów były nagradzane na scenach ogólnopolskich. Piosenka „Augustów. Kocham to miasto” powstała spontanicznie po przeczytaniu wiersza o Augustowie. Swoje koncerty zawsze rozpoczynam tym utworem. Wraz z Wojtkiem Straszyńskim i Darkiem Salą współtworzę zespół „Dobre Wrażenie”. Koncertujemy w całej Polsce, a naszą stałą przystanią jest Augustowska Piwnica Artystyczna, do której serdecznie zapraszam. Spełnienie? Spełnienie według mnie to proces, a nie stan stały, to zadowolenie z osiągnięcia stawianych i zrealizowanych celów. Jeśli chodzi o relację muzyka - ja, takich celów nie stawiam. Muzyka pozwala mi zanurzyć się w inny świat i taki układ najbardziej mi odpowiada.
Napisz komentarz
Komentarze