Jak ocenia pan politykę gospodarczą miasta, czy pańskim zdaniem powstająca strefa ekonomiczna zda egzamin i stanowić będzie realną szansę na rozwój Augustowa?
-Widząc rozwój strefy w Suwałkach możemy powiedzieć, że na pewno jest to kierunek, który może zakończyć się powodzeniem. Trzeba jednak pamiętać o tych firmach, które już funkcjonują w mieście. Nie może być enklaw, tj., że tylko jedni mają obniżki podatków,terminy płatności, zwolnienia, a inni, którzy funkcjonują od lat mają maksymalizację opłat. Dobrze byłoby mieć i dla nich jakąś propozycję, szczególnie funkcjonujących w centrum miasta i niezwiązanych wyłącznie z bankowością czy telekomunikacją. Zobaczymy, jakie firmy będą chciały tu zainwestować, wówczas będzie możliwa wstępna ocena, bo dzisiaj jest przedwcześnie. Obecnie widzimy przygotowanie terenów, na które są wykorzystywane środki m.in. z Regionalnego Programu Operacyjnego. Jest wiele głosów przemawiających za możliwym sukcesem, ale trzeba poczekać do 2018 roku, kiedy muszą już być tam pierwsi inwestorzy.
Biorąc pod uwagę fakt, że powszechnym problemem lokalnych przedsiębiorców jest brak rąk do pracy, czy możliwy jest przy tym sukces augustowskiej strefy?
-Idea stref ekonomicznych pojawiła się wówczas, gdy w szczególnie zdegradowanych środowiskach była konieczność wsparcia ich rozwoju. Czyli tam, gdzie np. wcześniej nastąpiła likwidacja państwowych firm, gdzie było bardzo wysokie bezrobocie. Takim miejscem były m.in. Suwałki czy Wałbrzych. Patrząc na te miejsca, strefy przyniosły tam pozytywny, oczekiwany rezultat. Tylko w pewnym momencie korzyści zaczynają być coraz skromniejsze, bo koszty zaczynają być coraz wyższe. Tak samo jest w tym przypadku. Bliskość suwalskiej strefy jest z jednej strony pomocna, ale z drugiej może być czynnikiem, który w sposób znaczący wpływa na sytuację na rynku pracy. Dziś nie tylko w Augustowie, ale w całej Polsce, w tym także w Suwałkach brakuje rąk do pracy, a powstają nowe tereny. Dużo zależy od tego, jacy inwestorzy przyjdą do Augustowa. Czy będą opierać produkcję na zatrudnieniu wielu pracowników, czy będą to jednak firmy zaawansowane technologicznie. W jednym i drugim przypadku istnieje bardzo realne zagrożenie, że rąk do pracy może zabraknąć. Czasami słyszę sugestie, chociażby w relacjach podlasko-grodzieńskich, aby ułatwić Białorusinom przyjazdy do pracy tutaj, albo ściągnąć pracowników z Ukrainy, bo mają w tej chwili możliwość pobytu w strefie Schengen. To jednak nie są kompetencje samorządu a władz centralnych. Pierwszym i poważnym wyzwaniem jest zainteresowanie inwestorów i przedstawienie im atrakcyjnej propozycji, a drugim to, co jest istotne i co przed podjęciem decyzji sprawdza każdy inwestor, czyli zapewnienie wystarczającej liczby pracowników. Trudno jest wybudować fabrykę tylko po to, by stała, bo nie ma w niej kto pracować.
Napisz komentarz
Komentarze