Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że majątek miejski tylko zawadza rządzącym. Dzisiaj głośno jest o zepsutym wyciągu, niezrealizowanych na czas kładkach nad Nettą. Jednak nie o tym chciałam pisać. Napiszę o faktach trochę już zapomnianych, ale wartych przypomnienia, gdyż w powiązaniu z obecną niemocą rządzących układa się to w klarowny obraz dryfującego bez celów strategicznych miasta.
Przypadek pierwszy –budynek urzędu miasta
Nowy urząd miasta to imponujący budynek. Został przebudowany za gigantyczne pieniądze pochodzące z naszych kieszeni. Pierwotny pomysł na budynek urzędu miejskiego był inny. Za kadencji Leszka Cieślika miasto nabyło działkę graniczącą ze starym urzędem. Miał tu powstać nowy budynek, który połączony łącznikiem z wyremontowanym i rozbudowanym starym budynkiem, mógł być godną siedzibą władz miejskich. Koncepcja ta pozwoliłaby budynek dawnego gimnazjum przy ul. Młyńskiej sprzedać pod działalność turystyczną. Dlaczego? A dlatego, że prawie dokładnie naprzeciw nowego urzędu miejskiego znajdują się po drugiej strony Netty obiekty turystyczne. Całość byłaby spójna. Miejsce miało ogromny potencjał. Może w końcu znalazłby się przedsiębiorca, który w tym miejscu zrobiłby atrakcyjną inwestycję? Owszem, wykluczałoby to organizowanie dużych imprez na błoniach, ale te z powodzeniem można organizować w pobliżu plaży miejskiej. Wysoko standardowy hotel, bo tym powinien być budynek przy ul. Młyńskiej, wygenerowałby nowe miejsca pracy. Wyposażony w dodatkowe atrakcje (patrz Druskienniki) z pewnością wydłużyłby sezon w Augustowie. Niestety, krótkotrwałe korzyści odnieśli tylko wykonawcy robót budowlanych przy adaptacji budynku na urząd. Takie działanie to faktyczne marnotrawstwo. Do dzisiaj się zastanawiam, dlaczego zostały podjęte tak irracjonalne decyzje.
Przypadek drugi -POSTiW
W latach 70. i 80. to miejsce było legendą. Później obiekt podupadł, ale skoro był miejski, to należało go przebudować. Mimo nie najlepszego stanu przynosił miastu wymierne korzyści. Upłynęło kilka lat od rozbiórki obiektu i nic nie powstało w zamian. Obiekt leży w strefie ochronnej Kanału Augustowskiego i posadowienie całkiem nowego budynku będzie bardzo trudne. Działania takie to czysta, nieskażona głębszą myślą głupota i działanie na szkodę budżetu miejskiego. Pawilony przy amfiteatrze w żaden sposób nie zastąpią POSTIWU.
Przypadek trzeci -działka przy ul. Ogrodowej
Kilka lat temu miasto sprzedało prywatnym inwestorom działkę, na której wiele lat istniał budynek przedszkola. Miały tam powstać ekskluzywne apartamenty. Dodatkowo inwestor miał wyremontować ulicę wraz z całą infrastrukturą, kanalizacją i parkingami. Jak dzisiaj wygląda to miejsce?
Budynek przedszkola jest rozebrany, a plac straszy pustką. Ogrodzony wysokim płotem i oklejony napisami, że to teren budowy i wstęp wzbroniony. Na placu nie ma maszyn ani ludzi. Naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic – aż do końca (cytat z Turnaua). Jakoś mi się skojarzyło!!! Przed transakcją miasto otrzymało propozycję od Spółdzielni Mieszkaniowej, która zakładała budowę bloku mieszkalnego, z tym, że część mieszkań byłaby własnością miejską i powiększyła zasób mieszkań komunalnych. Była to kontrpropozycja do budowy bloku komunalnego w Silikatach. Ponadto prezes spółdzielni zapewnił, że na parterze będzie lokal na żłobek lub/i przedszkole. Śmiem twierdzić, że była to oferta korzystna dla wszystkich stron.
Być może mieszkańcy nadpalonego budynku komunalnego przy ul. Zarzecze mieliby gdzie zamieszkać i nie koczowali w namiotach w swoim dotychczasowym miejscu zamieszkania. Działanie miasta w sprawie sprzedaży działki przy ul. Ogrodowej przedstawiano jako wielki sukces. Upływ czasu negatywnie zweryfikował te przechwałki. Nie ma apartamentów, nie ma nowej ulicy. Jest tylko sprzedana działka. Owszem cena była dobra, ale atrakcyjny teren, blisko ścisłego centrum Augustowa, stoi niezagospodarowany. Pan Chodkiewicz pisał, że jest to transakcja win–win, twierdził, że obie strony, czyli miasto i inwestor, wygrali. Dzisiaj jest to raczej lose–lose, obie strony przegrały. Miasto swoimi działaniami doprowadziło do powstania nieuporządkowanego terenu, a inwestor z niewiadomych przyczyn inwestycji nie rozpoczął.
Wiele osób powie pech. Jednak ten schemat działania, gdzie początkowo głoszono wielki sukces, powoli przeradza się w sukces wątpliwy, a potem w bolesną porażkę.
Na drugą część felietonu zapraszam za dwa tygodnie
Napisz komentarz
Komentarze