-Miało być tak pięknie, tak doskonale -Miron miał załzawione oczy. -Tym razem nie miało co się popsuć, tak twierdziliście!!!
-O co ci Miron chodzi? -Felek nie wydawał się zasmucony. -Że ten głupi minister przyjechał na koncert i się upił? To nie ma znaczenia.
-Dla ciebie nic nie ma znaczenia. Popsuty wyciąg nart wodnych to dla ciebie sukces, brudne miasto -kolejny sukces, rozebrane bulwary -imponujące dokonanie, nadzwyczajne osiągnięcie. Koncert, na który przyszedł tylko pies i kot, olśniewający triumf. A już ten koncert za 1,2 miliona złotych dla ministra to szczyt sukcesów, majestatyczne zwieńczenie wielu nieprzespanych nocy, pracy od rana do wieczora. No i na koniec nasz wyjazd na łajbę na całe lato! A potem te medale! Boże, gdzie ja miałem głowę?!!
Kilkanaście tygodni wcześniej Miron siedział w gabinecie i wsłuchiwał się w sprawozdanie swoich zastępców.
-Nasze miasto jest znakomicie przygotowane na przyjazd stonki -Sławojek był szczególnie dumny i zadowolony. -Urzędnicy mają przydzielone zadania, kierownicy panują nad wszystkimi projektami. Zasłużyliśmy na dłuższe wczasy. Jutro rano przylatuje po nas wynajęty przez urząd śmigłowiec i lecimy na jacht na morza południowe. Aby porządnie wypocząć, wyłączamy telefony i nie bierzemy żadnych laptopów. Będziemy się bawić, odwiedzać porty, pić drinki i cieszyć się nowopoznanymi ludźmi obojga płci. Ruszamy.
Gdy nazajutrz śmigłowiec oderwał koła od betonowego placu przed urzędem, niemal wszystkim mieszkańcom naszego miasta było wiadomo, że sprawy w naszym mieście nie idą w dobrą stronę. Katastrofa goniła katastrofę. Okazało się, że za przykładem swoich pryncypałów poszli kierownicy. Nie pojechali na morza południowe, ale postanowili kilka kolejnych tygodni nie zaglądać do urzędu. Nawet marketing poszedł na chorobowe.
Mieszkańcy miasta zostali z rozebranymi bulwarami i uszkodzonym wyciągiem nart wodnych. W dodatku kolejnego wieczora odbył się przed urzędem wymyślony przez Felka koncert dla jednego bardzo ważnego widza z Warszawy. Przedsięwzięcie kosztowało 1,2 miliona złotych i miało się bardzo szybko zwrócić. Wszyscy urzędnicy pracowali nad nim przez kilka tygodni, bo Felek i Sławojek ciągle coś zmieniali. A to miały być słonie i żyrafy, a to nagie tancerki z Paryża, za chwilę miał być jakiś szansonista albo pokaz sztucznych ogni.
-Zmiany, zmiany, zmiany -uśmiechał się krzywo Felek, a rachunki rosły w kosmos.
Ostatecznie zamknięto pół miasta, odgrodzono teren koncertu dla bardzo ważnego gościa. Gdy słonie wbiegły na scenę, ta zawaliła się i bardzo ważny gość zamknął się z tancerkami z Paryża w przyczepie dla aktorów. Urzędnicy usłyszeli, że mają spierdalać z takim koncertem i żeby mu się na oczy nie pokazywali, oraz żeby powiedzieli Mironowi, że ten ma przesrane na całej linii.
W tym czasie Miron, Sławojek i Felek Skonopi gdzieś daleko bujali się na wielkim jachcie wynajętym za pieniądze podatników.
A podatnicy, jak biblijny Mojżesz, mieli przed sobą nie lada zadania.
Wyciąg nart wodnych był wielkim magnesem dla turystów. Za naprawę wzięli się więc miejscowi mechanicy, którzy w lokalnej gazecie przeczytali o problemie,
Następna plaga to trzydniowy koncert za 1,2 mln złotych, zorganizowany dla jednego widza. Skandal, który potem wybuchł, był tak wielki, jak kompromitacja Mirona, Felka i Sławojka. Słoń złamał nogę, żyrafa skręciła szyję, a tancerki biegały półnagie po całym mieście, ganiane przez pijanego VIP-a, wykrzykującego obelgi w stronę Mirona. Sztuczne ognie wybuchły w skrzyniach, powodując duży pożar na parkingu.
W międzyczasie Sławojek wysłał do opłacanych mediów wiadomość z wakacji, informując, że “wszystko jest pod kontrolą” i że “nie ma powodów do obaw”.
Trzecia plaga to rozebrane mostki na bulwarach. Nikt nie wiedział, dlaczego mostki są rozbierane. Prace zaczęły się, ale nigdy nie zostały dokończone. Teraz mieszkańcy musieli daleko okrążać bulwary, aby dotrzeć do swoich domów lub miejsc pracy.
Mieszkańcy zaczęli podejrzewać, że to wszystko jest częścią jakiegoś dziwnego planu. Zaczęli mówić o sabotażu, a plotki rozchodziły się szybko.
Zdecydowali się wziąć sprawy we własne ręce. Dzięki lokalnej gazecie zorganizowali zbiórkę na naprawę wyciągu nart wodnych, protestowali przeciwko niepotrzebnym koncertom, a miejscowi budowlańcy zaczęli naprawiać bulwary.
Gdy po wakacjach Miron i jego zastępcy wrócili z mórz południowych, zaskoczeni byli widokiem miasteczka. Wyciąg działał, mostki były naprawione, a mieszkańcy cieszyli się koncertem lokalnych zespołów, na który przyszło tysiące mieszkańców.
Gdy urzędnicy dostrzegli niesamowite zmiany, jakie zaszły w ich miasteczku, poczuli się nieco... zakłopotani, a potem poczuli się bardzo zadowoleni . Zamiast zastać chaos, zastali miasto tętniące życiem i społecznością pełną radości.
-Musimy sobie wręczyć medale za tak wspaniałe przygotowanie naszego miasta do sezonu -zaproponował Felek Skonopi. -Ten gest pomoże nam odzyskać utracone zaufanie mieszkańców, jednocześnie ukazując nasze genialne przywództwo.
Uroczystość wręczenia medali miała być wielką fetą. Opaleni południowym słońcem Miron, Sławojek i Felek, ubrani w swoje najlepsze garnitury, z dumnym uśmiechem na twarzach, wkroczyli na miejski plac. Przemówienia były długie, pełne samochwalstwa, fanfaronady i chełpliwości. Urzędnicy zachwycali się swoją mądrością i przewidującymi decyzjami. Medale “Za Wybitne Zasługi dla Naszego Miasta” zdobiły ich piersi, podczas gdy gromkie oklaski asystentów wypełniały powietrze. Ktoś wręczył Mironowi bukiet czerwonych róż, ktoś zrobił zdjęcie do internetu.
Jednak reakcje mieszkańców były inne niż się spodziewali. Zamiast oklasków, były gwizdy.
Niespodziewanie, z tłumu wyszedł stary Janek, miejscowy mechanik, który naprawił wyciąg nart wodnych. Na jego twarzy gościł uśmiech pełen ironii.
-Wszystko dzięki tobie, Mironie -powiedział, a jego głos niósł się po całym placu. -Dzięki twojej nieobecności nauczyliśmy się radzić sobie sami.
-A wy... no cóż -Janek popatrzył na Mirona i jego zastępców. -Nauczyliście się, jak przypinać sobie medale. Za zasługi!
Tłum wybuchnął śmiechem.
Miron nie ułożył tego dnia pasjansa.
Napisz komentarz
Komentarze