Radni opozycyjni mają ściśle limitowany czas wystąpień w każdym punkcie porządku obrad. Wynosi on 120 sekund. Rajcowie mogą dyskutować o ważnych inwestycjach, o sprawach socjalnych, o ochronie jezior przed fekaliami, po 120 sekundach Alicja Dobrowolska wyłącza im mikrofon. Radni związani z burmistrzem Karolczukiem, gdy kończy się limit czasu, mogą dokończyć zdanie, mogą, czasami nawet znacznie przedłużyć wypowiedź.
„To dobrze”, ktoś powie. Sesje trwają krótko, są treściwe. Nic bardziej mylnego. Żadne limity wypowiedzi nie dotyczą kilku osób, czasami lista koncesji jest znacznie rozszerzana. Stały i nielimitowany dostęp do mikrofonu mają Alicja Dobrowolska, burmistrz Karolczuk i jego dwaj zastępcy. Cała czwórka wykorzystuje mównicę do obrażania radnych opozycyjnych, czasami obrywa się także niezależnym mediom. Poziom agresji w ich wystąpieniach jest porażający, poziom argumentacji najczęściej żenujący. Najwyraźniej Karolczuk i jego polityczni towarzysze uznali, że kto ma mikrofon, ten ma władzę. Żadne limity nie obowiązują także urzędników miejskich, szefów miejskich spółek. Ale nie wszyscy zaproszeni goście mają taki luksus. Zwykły mieszkaniec musi na zabranie głosu czekać nawet 10 godzin i dostaje limit 50 sekund.
Kolejnym sposobem na kneblowanie opozycji jest sposób zwoływania posiedzeń rady. Od jakiegoś czasu królują sesje nadzwyczajne. Dobrowolska zwołuje takie sesje, by pominąć punkt pozwalający na dyskusję.
Mamy zatem na posiedzeniach rady miejskiej posiedzenia urzędników miejskich, którzy mogą dowolnie kształtować przekaz, odwracać kota ogonem, bezkarnie kłamać, naciągać fakty, poklepywać się nawzajem po plecach, chwalić jeden drugiego. Opozycja ma w tym czasie wyłączone mikrofony.
Czy jest na to jakaś rada na tej radzie?
Jest kilka możliwości. Pierwsza to pogodzenie się z tym barbarzyństwem. Z tej opcji opozycja korzysta od kilku lat. Przynosi to paradoksalnie jakieś efekty, ponieważ istnieje „Przegląd Powiatowy” i tam głos radnych może być słyszany i słuchany. To kilkanaście tysięcy Czytelników wersji papierowej i elektronicznej. Nie jesteśmy jednak zdolni do zamknięcia ust kłamiącym urzędnikom, nie możemy zatrzymać chamstwa na posiedzeniach rady. Ale radni opozycyjni mogą.
I tu jest parę propozycji. Pierwsza i oczywista to uzbrojenie się we własny sprzęt nagłaśniający. Wówczas wyłączenie mikrofonu nie będzie możliwe. Zasilanie musi być z akumulatora, bo Alicja Dobrowolska z pewnością wyłączy prąd opozycji. Nie można wówczas poddać się żadnemu dyktatowi przewodniczącej, która z pewnością będzie chciała nawet aresztować opozycję. Nie należy się lękać.
Druga to uzbrojenie się radnych opozycyjnych w gadżety kibicowskie. Głośne trąbki, terkotki znane ze skoczni narciarskich. Gdy tylko Chodkiewicz czy Sieczkowski zaczną swoje chamskie tyrady, opozycja powinna ich zwyczajnie zagłuszać. Gdy Dobrowolska wezwie policję, należy funkcjonariuszy zaprosić do zabawy, albo na herbatę, bo w komisariatach zabierają im czajniki.
Ktoś powie, że to jest robienie cyrku z rady miejskiej. Nie, cyrk z rady zrobił Karolczuk, Dobrowolska i ich polityczni koalicjanci. Ta rada z żadną powagą nie ma nic wspólnego. To Karolczuk i jemu podobni są źródłem obrzydliwości, które widzimy na każdym posiedzeniu rady miejskiej.
A skoro radni opozycji są zmuszani do występowania na arenie cyrkowej, niech jedną czy drugą sesję przeznaczą na pokazanie, że rady mogą mieć wymiar merytoryczny i poważny. Potrzebna jest jednak rewolucja, którą nazwałbym obywatelskim nieposłuszeństwem z elementami jak wyżej.
Nieposłuszeństwo obywatelskie to świadome, publiczne i pokojowe naruszenie prawa przez obywateli, które ma na celu wywołanie zmian społecznych, politycznych lub prawnych. Kluczowym elementem nieposłuszeństwa obywatelskiego jest gotowość do ponoszenia konsekwencji prawnych za swoje działania.
Napisz komentarz
Komentarze